Ostatni weekend wakacji to bardzo
dobry powód, by wybrać się do… Inowrocławia – miasta słynącego z tężni
solankowych oraz festiwalu Ino Rock, współorganizowanego przez Rock Serwis i
Kujawskie Centrum Kultury. W minioną sobotę odbyła się dziesiąta, jubileuszowa
edycja tego wydarzenia.
Kto przyjedzie na Ino Rocka raz,
ten z pewnością zjawi się tam ponownie i będzie odwiedzał ten festiwal
regularnie. Ulokowany jest on w bardzo ładnym, kameralnym Teatrze Letnim,
znajdującym się w sąsiedztwie Parku Solankowego. Niesamowita atmosfera i
pozytywna energia towarzysząca uczestnikom udziela się każdemu, kto przekroczy
bramę amfiteatru. Na każdym kroku można spotkać prawdziwych fanów muzyki,
którzy obdarzają się wzajemnie uśmiechem, pozdrawiają i nawiązują nowe,
wartościowe znajomości. Jednak przede wszystkim jest to raj dla koneserów
dobrej muzyki, w którym akustyczne oczekiwania nawet najbardziej wymagających
słuchaczy zostają spełnione, ponieważ koncerty są nagłaśniane z największą
starannością. Dźwięk jest czysty i selektywny, a poziom decybeli pozwala na
całkowity relaks w dowolnym punkcie terenu festiwalowego – czy to pod samą
sceną, czy daleko z tyłu w strefie gastronomicznej. Ponadto, zamiast zaspokajających
potrzeby nielicznych, stoisk z ubraniami, czy designerskimi gadżetami, można
znaleźć wystawców z płytami winylowymi i kompaktowymi oraz sklep festiwalowy
oferujący koszulki i płyty występujących wykonawców. Po koncertach artyści
chętnie wychodzą do fanów, by zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie, rozdać
autografy i zamienić kilka słów.
Co roku festiwal obfituje w
wyjątkowe koncerty, jednakże tym razem zestaw wykonawców jak na jubileuszową edycję
przystało był naprawdę niepowtarzalny. Powrót na scenę zespołu Collage, występ
zwycięzców Prog Awards w kategorii album roku – rosyjskiego duetu
Iamthemorning, pierwsza wizyta w Polsce kanadyjskiego zespołu Mystery,
sensacyjny koncertowy debiut formacji Meller Gołyźniak Duda oraz bardzo udany występ
uwielbianych w Polsce Szwedów z Pain Of Salvation – czy można chcieć więcej?
Punktualnie o 16:30 na scenie
Teatru Letniego zameldowała się grupa Collage, legenda polskiego rocka
progresywnego, reaktywowana po wielu personalnych zawirowaniach w składzie. Dla
wielu słuchaczy był to najważniejszy moment festiwalu. Zespół entuzjastycznie
przyjęty przez fanów zaprezentował przekrój przez swój dorobek, nie zapominając
o największych rarytasach, takich jak wspaniały „Moonshine”. Na szczególną
uwagę zasługuje nowy wokalista, Bartosz Kossowicz, który swoją energią i
radością zniwelował wszelkie potencjalne objawy tremy scenicznej u swoich
kolegów z zespołu. Muzycy dali z siebie wszystko i wspaniale rozgrzali
publiczność przed kolejnymi atrakcjami popołudnia i wieczoru.
Collage
Dopisująca tego dnia pogoda zdecydowanie
sprzyjała wypoczynkowi na świeżym powietrzu i kontemplowaniu uroków natury.
Idealnym podkładem muzycznym do takiej formy relaksu mogłyby być półakustyczne
utwory rosyjskiego duetu Iamthemorning. Tym razem jednak obdarzona anielskim
głosem Marjana Semkina i pianista Gleb Kolyadin, występujący przeważnie w
towarzystwie muzyków grających na gitarze akustycznej i instrumentach smyczkowych,
postawili na rockową energię i przyjechali w pięcioosobowym składzie z basistą,
perkusistą oraz gitarzystą. Zespół obecnie promuje swój trzeci album
„Lighthouse”, w nagrywaniu którego czynny udział mieli tak zasłużeni artyści
jak Gavin Harrison, Colin Edwin czy Mariusz Duda, który wsparł wokalnie Marjanę
w przepięknym utworze tytułowym. Pomimo, że na żywo wspomniana kompozycja nie
została wykonana, był to wspaniały występ przepełniony emocjami i lekkością.
Przesympatyczna wokalistka kokietowała publiczność swoim niezwykle zwiewnym i uroczym
tańcem oraz z uśmiechem na twarzy i z niesamowitym wdziękiem i dystansem do
siebie objaśniała, jakiej tematyki dotyczą utwory, zachęcając do zabawy w rytm
piosenek opowiadających o podpalaniu budynków, samobójstwie czy depresji. Co
więcej, tego dnia gitarzysta zespołu obchodził urodziny i na wieść o tym
publiczność zaśpiewała mu gromkie „sto lat”.
Iamthemorning
Wspaniała atmosfera utrzymała
się, gdy na scenie pojawili się Kanadyjczycy z Mystery. Charyzmatyczny
wokalista i skaczący radośnie po scenie muzycy będą bardzo ciepło wspominać
swoją pierwszą wizytę w Polsce. Bardzo
melodyjne, pełne dźwiękowych harmonii utwory w pełni usatysfakcjonowały fanów
zespołu, którzy długo czekali na możliwość koncertowego spotkania z idolami i
zgotowali im ekstatyczną owację. Dla osób nie znających dobrze twórczości
Kanadyjczyków była to natomiast idealna okazja, by przy wspaniałym nagłośnieniu
docenić ich dorobek, a po występie uzupełnić swoją kolekcję płyt.
Mystery
Kilkanaście minut przed
dwudziestą pierwszą w pobliżu sceny zaczęło rozbić się bardzo ciasno. Nic
dziwnego, ponieważ to właśnie wtedy miało miejsce wydarzenie bez precedensu –
odbył się historyczny, jak dotąd jedyny koncert projektu Meller Gołyźniak Duda,
założonego przez wokalistę i gitarzystę Riverside oraz perkusistę Sorry Boys. Trwająca
około czterdzieści minut debiutancka płyta zespołu repertuarowo całkowicie
odbiega od wykonywanych przez muzyków na co dzień kompozycji – jest to muzyka
bardzo chwytliwa, różnorodna, stylowo ocierająca się o pop, hard rock, bluesa,
a nawet trip hop. W odsłonie koncertowej album zabrzmiał fenomenalnie - zyskał
dodatkową moc i głębię, a nowe aranżacje zostały uzupełnione o ciekawe
improwizacje całej trójki. Genialnie brzmiał głos i bas Mariusza Dudy,
przepięknie prowadząca melodię gitara Macieja Mellera oraz perkusja Macieja
Gołyźniaka. Początkowo nieco stremowany wokalista Riverside dziękował fanom za
bardzo ciepłe przyjęcie, później zaś czując bijącą od publiczności energię
otworzył się i zademonstrował swoje nietuzinkowe, przepełnione sarkazmem
poczucie humoru. Trwający godzinę występ
doprowadził wielu słuchaczy do całkowitego zatracenia się w płynących ze sceny
dźwiękach, wręcz do tego stopnia, że jeden z nich niesiony euforią próbował
przedostać się przez barierki.
Meller Gołyźniak i Duda
Zwieńczeniem tego wspaniałego
wieczoru był dziewięćdziesięciominutowy koncert Pain Of Salvation. Szwedzi powrócili
do Inowrocławia po sześciu latach, by promować swój ostatni, wydany w styczniu
2017 roku rewelacyjny album „In The Passing Light Of Day”. Zagrali z niego aż
sześć kompozycji, które przeplecione zostały wspomnieniami z płyt „Remedy
Lane”, „Road Salt One” oraz „The Perfect Element Part 1”.
Koncerty Pain Of Salvation to
emocjonalno-energetyczna dźwiękowa uczta. Perfekcyjnie zgrani muzycy z
łatwością balansowali pomiędzy gitarowo-perkusyjnymi galopadami, a
przyprawiającymi słuchaczy o dreszcze nastrojowymi, balladowymi pejzażami. Co
więcej, w parze z imponującymi instrumentalnymi umiejętnościami technicznymi w
przypadku tego zespołu idą zdolności wokalne każdego z jego członków. Słuchacze
mogli przekonać się o tym na własne uszy, gdy wybrzmiał utwór „Silent Gold”, zaśpiewany
przez całą piątkę. Niemal przez cały występ wokalista zespołu Daniel Gildenlöw
dwoił się i troił biegając po scenie i jednocześnie wykonując skomplikowane
partie gitarowe, w międzyczasie przechodząc od delikatnego śpiewu do krzyku. Szaleli
również pozostali muzycy, a w szczególności basista i gitarzysta, którzy co
rusz zamieniali się miejscami. Ponadto podziwianie rytmicznie machających
głowami długowłosych instrumentalistów to czysta przyjemność wizualna. Zespół
jako jedyny tego wieczoru otrzymał szansę, by powrócić na bis i zaprezentować
najbardziej emocjonującą, tytułową kompozycję z ostatniej płyty. Na długo
pozostanie w pamięci łamiący się głos wokalisty dedykującego tę
piętnastominutową suitę swojej ukochanej.
Pain Of Salvation
Podczas dziesiątej edycji
inowrocławskiego festiwalu wszystkie koncerty brzmiały perfekcyjnie i każdy występujący
na scenie artysta mógł poczuć się wyjątkowy. To chyba jedyne muzyczne
wydarzenie w Polsce, a może i na świecie, gdzie nie ma podziałów na wykonawców
ważniejszych i tych stanowiących tło dla gwiazd. Tu naprawdę słucha się muzyki,
szanuje innych uczestników koncertów i czerpie radość z samego przebywania na
świeżym powietrzu, w przepięknym otoczeniu. Na koniec pozostaje mi tylko
serdecznie podziękować organizatorom za spisanie się na medal i dodać: Do
zobaczenia za rok na Ino Rocku!
Posłuchaj fragmentu: Meller Gołyźniak Duda - Feet On The Desk