To nieprawdopodobne, ale właśnie ukazał się…sto pięćdziesiąty drugi album pionierów elektroniki, którzy obchodzą w tym roku swoje pięćdziesięciolecie. Kto by pomyślał, że po śmierci Edgara Froese usłyszymy jeszcze zupełnie nowe utwory Tangerine Dream… A jednak, pomimo, że założyciel zespołu zmarł w styczniu 2015 roku mandarynkowy sen wciąż trwa - muzycy postanowili nie kończyć działalności i nadal wydawać nowe płyty.
"Quantum Gate" jest tak naprawdę zbiorem szkiców i pomysłów Froese, które zostały dopracowane i oszlifowane przez trójkę muzyków, grających z liderem w ostatnim wcieleniu zespołu – multiinstrumenalistę Thorstena Quaeschninga (gitara elektryczna, gitara basowa, klawisze), klawiszowca Ulricha Schnaussa oraz skrzypaczkę Hoshiko Yamane. Jak przystało na dzieło Tangerine Dream, nie jest to przypadkowy zbiór utworów, lecz album koncepcyjny, będący próbą muzycznego przedstawienia zagadnień nauki i otaczającego nas świata. Tym razem twórcy skupili się na…fizyce kwantowej i filozofii.
Ta na pozór nietuzinkowa tematyka ściśle związana jest z tajemnicami budowy Wszechświata, które od lat muzycy próbują rozwikłać. Słuchając dokonań zespołu odbiorca ma możliwość metaforycznego przeniesienia się w inne wymiary czasoprzestrzeni. Najnowszy album Tangerine Dream jest podróżą do dobrze już znanej, a jednocześnie wciąż nie w pełni odkrytej krainy elektroniki, w której ambientowe pejzaże przeplatają się z psychodelicznymi odlotami i wybuchami energii. To nic innego jak muzyczny obraz odległych galaktyk, które dzięki artystom mamy przyjemność podziwiać z perspektywy dowolnie wybranego miejsca. Mimo upływu lat ta forma muzycznego wyrazu wciąż brzmi świeżo i nowatorsko, inspirując rzesze twórców na całym świecie.
Rocznicowe wydawnictwo powstawało przez prawie trzy lata w Berlinie oraz w Wiedniu. Jakościowo w niczym nie ustępuje legendarnym albumom grupy, zyskując dodatkowo dopracowanym, nowoczesnym brzmieniem. Za mastering albumu odpowiedzialny jest Birgir Jón “Biggi” Birgisson, znany ze współpracy z islandzkimi artystami takimi jak Sigur Rós, Björk oraz Sólstafir, jak również Francuzami z Alcest, Johnem Hopkinsem i zespołem Spiritualized. Majestatyczną okładkę zaprojektowała natomiast wdowa po Edgarze Froese, Bianka Froese-Acquaye. Wyjątkowość dzieła podkreślają też sami muzycy, zaznaczając, że "Quantum Gate" stał się jednocześnie testamentem lidera zespołu oraz symbolicznym początkiem nowej drogi – w przestrzeni kosmicznej nieustannie mają miejsce procesy narodzin i śmierci ciał niebieskich.
Kosmiczny lot w krainę syntezatorów trwa tu dokładnie siedemdziesiąt trzy minuty. Słuchając dziewięciu kompozycji nie czuje się jednak upływu czasu – utwory łączą się ze sobą, tworząc wciągającą, majestatyczną i bardzo spójną całość, której najlepiej słucha się w ciszy po zmroku. Dynamiczne, pełne radości fragmenty przeplatają się z melancholijną delikatnością, tworząc barwne krajobrazy, które kontrastują z momentami nieco bardziej mrocznymi. Dzięki temu odbiorca ma możliwość zajrzenia nie tylko w te najpiękniejsze miejsca we Wszechświecie, lecz także poczuć siłę spadania w pustkę oraz ogrom przestrzeni rozpościerającej się dookoła niego.
Trudno wyróżnić na płycie poszczególne kompozycje – nie ma tu fragmentów lepszych i gorszych. Przeciwnie, wszystkie są warte uwagi i tworzą fascynującą opowieść. Na singiel promujący wybrany został utwór ósmy, prawdopodobnie ze względu na to, że jest jednym z najkrótszych na albumie. Bogata paleta dźwięków została osiągnięta zaś dzięki wyeksponowaniu brzmienia skrzypiec i gitar, które są wspaniałym dodatkiem do klawiszowej wirtuozerii.
"Quantum Gate" to dla fanów elektronicznych brzmień pozycja obowiązkowa. Jestem jednak przekonana, że każdy znajdzie na tej płycie coś dla siebie – któż z nas nie chciałby choć raz spojrzeć na Ziemię z perspektywy lotu ptaka, poczuć błogi stan nieważkości i dać ponieść się wyobraźni? Zdecydowanie warto spróbować!
8/10
Posłuchaj fragmentu: Tangerine Dream - Tear Down The Grey Skies