Od ostatniej polskiej wizyty Anglików z The Pineapple Thief
minęło sześć długich lat. W 2011 roku zagrali gościnnie krótki set przed
koncertem swoich przyjaciół z Riverside na dziesięciolecie ich twórczej
działalności. Brakowało jednak pełnowymiarowego występu - nie przyjechali do
nas by promować świetne albumy z lat 2012-2014 pt. „All The Wars” oraz
„Magnolia”. Wreszcie jednak nadszedł upragniony przez fanów dzień dobrych
wiadomości – wiosną ogłoszono, że 7 września 2017 na zaproszenie wydawnictwa
Rock Serwis zespół pojawi się w warszawskiej Progresji, a dzień później w
krakowskim klubie Kwadrat. Miałam przyjemność uczestniczyć w
pierwszym z wydarzeń.
Po wejściu na koncertową salę od razu w oczy rzucała się
wielka tajemnicza konstrukcja, przykryta czarną płachtą. Było to oczywiście
narzędzie pracy jednego z najwybitniejszych wirtuozów perkusji naszych czasów,
znanego przede wszystkim z Porcupine Tree oraz aktualnego wcielenia King
Crimson - Gavina Harrisona. Bardzo udana współpraca popularnych Złodziei
Ananasów z cenionym perkusistą przy okazji nagrywania jedenastego studyjnego
albumu zespołu pt. „Your Wilderness” zaowocowała gościnnym udziałem muzyka w
trasie koncertowej oraz wydaniem koncertowej płyty DVD pt. „Where We Stood”,
która ukaże się w październiku. Obecny trzyosobowy skład zespołu na potrzeby
występów na żywo zasilił również lider grupy Godsticks, Darran Charles.
Wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor tekstów Bruce
Soord, basista Jon Sykes oraz klawiszowiec Steve Kitch w towarzystwie
wspomnianych gości pojawili się na scenie kilkanaście minut po 21. Przez ponad półtorej
godziny pełnego energii i emocji występu zaprezentowali szesnaście starannie
wyselekcjonowanych kompozycji – wszystkie osiem utworów z „Your Wilderness”
oraz przegląd najciekawszych fragmentów starszej twórczości, w nowych, bardziej
rozbudowanych aranżacjach. Był to magiczny wieczór, który dla wielu słuchaczy
mógłby trwać w nieskończoność. Rewelacyjne nagłośnienie, czysty, bardzo ciepły
głos wokalisty, wspaniale uzupełniający się gitarzyści, malujące w tle
dźwiękowe pejzaże klawisze i doskonała sekcja rytmiczna usatysfakcjonowały
chyba każdego odbiorcę.
Sęk w tym, że jak na zespół takiego formatu widzów było jak
na lekarstwo…Pomimo jedenastu wydanych albumów i prawie dwudziestu lat
działalności The Pineapple Thief nie doczekał się jeszcze uznania na jakie
zasługuje – sala klubu została wypełniona ledwie w połowie. Jednakże widzowie,
którzy tego dnia przybyli do Progresji to w dużej mierze świadomi słuchacze o wyrafinowanym
muzycznym guście. Przyjęli oni swoich idoli niezwykle ciepło, bardzo
entuzjastycznie reagując na każdy z granych utworów i z radością odpowiadając
na nienachalne znaki zachęty do wspólnej zabawy, dawane ze sceny przez muzyków.
Świadczy o tym między innymi równe, rytmiczne klaskanie oraz znajomość tekstów.
Atmosfera radości i zrozumienie przekazu niełatwych utworów przez słuchaczy
udzieliły się artystom, którzy przez cały koncert uśmiechali się do siebie i do
fanów.
Muzycy dali z siebie wszystko. Bruce Soord nie tylko
świetnie zagrał na gitarze, lecz także był tego dnia w wybornej formie wokalnej
– jego głos brzmiał bardzo czysto i wyraźnie. Co więcej jego delikatna,
naturalna i niezwykle ciepła barwa podkreślała melancholijny nastrój
kompozycji. Basista dwoił się i troił wydobywając ze swojego instrumentu moc,
świetnie czuł grane przez siebie partie, dzięki czemu dodawał energii nieco
schowanemu w tle klawiszowcowi oraz prezentującemu fantastyczne solówki
Darranowi Charlesowi. Czystą przyjemnością było słuchanie i oglądanie popisów
Gavina Harrisona, który za każdym razem trafiał w punkt, idealnie wpisując się
w klimat utworów i dodając im przestrzeni. Bez jego udziału ten koncert nie
byłby tak emocjonalnym przeżyciem. Każde jego uderzenie było niesamowicie
lekkie i naturalne, a jednocześnie niezwykle precyzyjne. Nie sposób było
oderwać od niego wzroku, gdyż z szelmowskim uśmiechem co chwilę zaskakiwał
coraz to ciekawszym i bardziej skomplikowanym rozwiązaniem brzmieniowym.
Jednakże koncert nie mógł odbyć się bez jeszcze jednej
ważnej osoby – technicznego zespołu, który stał się prawą ręką Bruce’a oraz
Darrana. Wokalista chętnie żartował ze swojego „niewolnika”, który praktycznie
co utwór przynosił mu inną gitarę, wspomagając przy okazji również muzyka
Godsticks. To dzięki jego wsparciu cały występ mógł zabrzmieć olśniewająco.
Punktem kulminacyjnym wieczoru okazał się brawurowo wykonany
utwór „The Final Thing On My Mind”, wypełniony popisami każdego z muzyków i
wspólnym śpiewaniem złożonych z samogłosek chórków. Po 10 minutach muzycznej
uczty, członkowie zespołu wrócili jeszcze na dwuutworowy bis i ostatecznie
ukłonili się zgromadzonej publiczności. Z relacji osób obecnych w Krakowie dowiedziałam
się, że Złodzieje Ananasów obiecali powrót do Polski w przyszłym roku.
Pozostaje zaciskać kciuki, by zapowiedzi zostały spełnione 😊
Kilka ciepłych słów uznania należy się również zespołowi
Godsticks, którzy przyjęli tego wieczoru rolę supportu. Darran Charles z
przyjaciółmi bardzo udanie zaprezentowali fragmenty mającej ujrzeć światło
dzienne 13 października czwartej płyty pt. „Face With Rage”, wypełnionej gęstym
brzmieniem gitar i zdecydowanymi uderzeniami perkusji. Sympatyczni muzycy
zachęcili nie tylko do zakupu nowego albumu, lecz również do szerszego
zapoznania się z całą swoją twórczością.
Posłuchaj fragmentu: The Pineapple Thief - Show A Little Love