Oto kolejny po zespole Alcest przykład
na to, że francuska muzyka to kopalnia alternatywnych brzmień. 21 kwietnia 2017
również nakładem niemieckiej Prophecy Production ukazał się trzeci studyjny
album Les Discrets. To projekt muzyka, grafika i reżysera Fursy Teyssiera,
założony w 2003 roku, gdy udzielał się on jeszcze w zespole Phest. Od 2009 roku
skład grupy poza głównym kompozytorem, który jest także wokalistą i gitarzystą,
tworzy także wspierająca go wokalistka i autorka tekstów - Audrey Hadorn.
Les Discrets i Alcest łączy jednak
coś więcej niż tylko kraj pochodzenia i wspólna wytwórnia. Do 2013 roku duety
wspierały się wzajemnie na koncertach (w 2009 roku ukazał się nawet album
dokumentujący wspólny split), a perkusista Winterhalter udzielał się na dwóch
pierwszych albumach swoich przyjaciół. Na
"Prédateurs"
na tym instrumencie gra natomiast gościnnie Jean Joly.
Najnowsza propozycja Les Discrets
to melancholijna opowieść o utracie piękna, miłości i empatii, zadedykowana naszej
planecie i jej mieszkańcom. To muzyczna forma przeprosin za zniszczenia, jakich
dokonał człowiek wobec natury. Ta mroczna, nieco tajemnicza płyta prowadzi nas
przez paletę emocji, pośród których dominują smutek, melancholia i złość. Muzycznie
przypomina nieco dokonania Archive, ocierając się o elektroniczno-trip-hopowe
budowanie napięcia, charakterystyczne dla brytyjskiego kolektywu. Apokaliptyczny
nastrój podkreślają natomiast oscylujące na granicy post rocka i shoegaze'u
gitarowe, przestrzenne dźwięki.
Na "Prédateurs"
składa się dziesięć płynnie przechodzących w siebie, przepełnionych melancholią
kompozycji, z których żadna nie przekracza sześciu minut. Większość, poza dwoma
anglojęzycznymi utworami, zaśpiewana jest w języku francuskim, co dodatkowo
buduje ich wyjątkowy nastrój. Podkreśla go również melorecytacja Audrey, która
wspaniale uzupełnia się z wokalizami Fursy’ego.
Całość rozpoczyna się od
dwuminutowej miniatury, która wprowadza słuchacza w ciemność. Z wszechobecnego
mroku wyłania się delikatny wokal Teyssiera, wybrzmiewający na tle subtelnego
elektronicznego motywu. Pomimo przytłaczającego emocjonalnego bagażu utwór jest
niezwykle melodyjny, głównie dzięki pejzażom malowanym przez gitary - słuchający
ich odbiorca ma wrażenie unoszenia się nad ziemią i spoglądania na nią z
perspektywy lotu ptaka. W utworze trzecim po raz pierwszy słyszymy
sentymentalny duet obojga wokalistów, który kontrastuje z dosadnie wygłoszonym
manifestem oraz energetycznym brzmieniem perkusji. Gitarowe riffy przywodzą zaś
na myśl dokonania Archive.
Kompozycja oznaczona numerem
czwartym to ukłon w stronę nie-francuskojęzycznych słuchaczy, a jednocześnie
liryczna kwintesencja apokaliptycznego konceptu. Bohater utworu zastaje
zniszczony świat pozbawiony natury, zderzając się brutalnie z prawdą o tym, że
człowiek zagubił się w szaleństwie cywilizacyjnego pędu, niszcząc po drodze to,
co piękne i wartościowe. To również utwór najdłuższy na płycie, z wyeksponowaną
elektroniczną partią, ocierającą się o stylistykę r'n'b, która wręcz "przejeżdża
po uszach walcem", symbolizując apokalipsę, a następnie wycisza się, przechodzą
w delikatne gitarowe dźwięki, przepięknie obrazujące krajobraz po katastrofie.
"Fleur des murailles"
to kolejny na albumie wspólny popis obojga wokalistów. Z nokturnowego wstępu
wyłaniają się gitarowo-elektroniczne dźwięki oraz przejmujące, tajemnicze głosy.
Mroczny klimat utrzymuje się w kolejnych kompozycjach, w których ponownie na
pierwszym planie słyszymy gitarowe riffy i pogłosy, wraz z mrożącymi krew w
żyłach recytacją i szeptem.
W utworze ósmym mrok ustępuje
nieco miejsca balladowej, nostalgicznej melodyjności, podkreślonej post rockowo
łkającą gitarą. Nie znika on jednak całkowicie i objawia się w postaci grobowych
dźwięków dzwonów. Przedostatnia kompozycja to natomiast transowy taniec w rytm
zapętlonego gitarowo-klawiszowego motywu i drugi językowy ukłon w stronę
międzynarodowej publiczności.
W tekście utworu ciemność wypełnia miasto krok po krok, a zaniepokojony narrator muzycznej opowieści pyta: "Czy pamiętasz zapach wiosny?", przypominając jednocześnie, że my, ludzie zamieniliśmy strumienie w ulice, wciąż biegnąc przed siebie i próbując osiągnąć niemożliwe. To jeden z najsmutniejszych fragmentów albumu, który dobitnie prezentuje przekaz płyty i przestrzega słuchacza przed tym, by nie dopuścił do utraty tego, co najcenniejsze.
Podróż przez apokaliptyczny
krajobraz kończy się szumem padającego deszczu, który jest zwieńczeniem
zamykającej album instrumentalnej kompozycji. Bohater, w rytm ambitnej
elektroniki, przemierza puste tereny, na których pozostały tylko zgliszcza
dawnej świetności ziemskiego krajobrazu.
"Prédateurs" to album godny
uwagi każdego wrażliwego odbiorcy, poszukującego nietuzinkowych brzmień i
ciekawych historii zawartych w muzyce. Warto przyjrzeć się także
minimalistycznej okładce i książeczce dołączonej do płyty, utrzymanej w ciemnej
tonacji, dopełniającej przekaz. To wyjątkowe dzieło dla wyjątkowych słuchaczy,
któremu należy poświęcić czas i posłuchać go w całości, aby odkryć bogactwo
dźwiękowe na nim zawarte.
8/10
Posłuchaj fragmentu: Les Discrets - Vanishing Beauties