Dwie gitary elektryczne, gitara
basowa, perkusja oraz mały, kameralny klub - przepis na udany muzyczny wieczór
jest bardzo prosty. W ostatnią listopadową sobotę w Poznaniu, "U
Bazyla", w ramach Knock Out Tour, wystąpiły trzy bardzo ciekawe polskie
zespoły – Sunnata, Materia oraz przede wszystkim Tides From Nebula.
Jesienna trasa najważniejszych
przedstawicieli polskiego post rocka była ostatnią promującą płytę
"Safehaven", a zarazem pożegnaniem z fanami przed zapowiedzianą,
dwuletnią przerwą, którą zespół postanowił przeznaczyć na odpoczynek oraz pracę
nad nowym albumem. W czasie blisko dziesięciu lat działalności warszawski
kwartet dotarł ze swoją muzyką do kilkunastu krajów Europy, a nawet do Indii. W
ciągu dwóch minionych tygodni muzycy zagrali osiem koncertów w największych
miastach Polski, pomijając tym razem Trójmiasto, do którego zawitali we
wrześniu w ramach festiwalu Smoke Over Dock.
Muzyczną, gitarowo-perkusyjną podróż rozpoczęła Sunnata, zabierając słuchaczy w świat przerażająco ponurych brzmień poruszających najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Oscylujące na pograniczu doom i post metalu ściany dźwięku, z towarzyszącym im growlem dwojga gitarzystów, przytłaczały swoją intensywnością. Pod koniec występu zaczęły stawać się nieco nużące, jednakże klimatu dodawały im zapalone na scenie kadzidełka oraz panujący na niej półmrok.
Po blisko
godzinnym koncercie warszawiaków, maleńką scenę klubu opanowali czterej muzycy
ze Szczecinka, którzy występy w Poznaniu traktują jak te w rodzinnej
miejscowości. Zespół Materia cieszy
się wsród słuchaczy z Wielkopolski niemałą sympatią gdyż właśnie w "mieście
doznań" stawiał swoje pierwsze muzyczne kroki na scenie, by wkrótce
wedrzeć się szturmem do programu Must Be The Music i z powodzeniem zorganizować
sześć edycji festiwalu Materia Fest.
Podczas występu
można było odnieść wrażenie, że ponad połowa zgromadzonej publiczności przybyła
do "Bazyla" właśnie dla nich. Już od pierwszych minut artystom i
fanom udzieliła się atmosfera beztroskiej zabawy. Z pozoru trudne w odbiorze
kompozycje obfitujące w growl, krzyk i skomplikowane struktury dźwiękowe stały
się pretekstem do szaleńczych okrzyków, charakterystycznych dla metalowych
koncertów "młynków" oraz "ścian śmierci". Fani dali z
siebie wszystko, wspierając muzyków przez cały czas trwania występu, za co
artyści odwdzięczyli się bardzo dobrą technicznie grą oraz rock and rollowym
poczuciem humoru. Pod względem instrumentalnym na szczególną uwagę zasłużył
jeden z gitarzystów, który zainspirowany twórczością zespołu Meshuggah
prezentował piekielnie trudne do wykonania sekwencje oraz solówki na siedmio i
ośmiostrunowych, przepięknych gitarach.
Obydwa supporty
postawiły przed gwiazdą wieczoru niełatwe zadanie. Aby zyskać pełną uwagę
zmęczonej zwariowanymi tańcami publiczności, Tides From Nebula musieli zaprezentować się z naprawdę najlepszej
strony. Nie było jednak najmniejszych wątpliwości, że właśnie tak się stanie.
Występy Macieja Karbowskiego, Adama Waleszyńskiego, Przemka Węgłowskiego i
Tomasza Stołowskiego to dopracowane świetlno-dźwiękowe spektakle poruszające
duszę i przenoszące słuchaczy w odległe galaktyki.
Brzmienie Tides
From Nebula to wyjątkowa odmiana post rocka, pełna gitarowych dialogów, rytmicznych
zmian tempa i wspaniałych melodii. Muzycy jak mało kto potrafią malować muzyczne
pejzaże i obrazować przy pomocy dźwięków wspaniałości otaczającego nas świata. Ich
twórczość wypełniona jest barwną paletą emocji – od smutku, melancholii i
nostalgii, przez złość, aż po radość i euforię, które odczuwa się ze
zwielokrotnioną intensywnością w momentach, gdy muzyka zostaje zgrana ze różnobarwnymi
światłami.
Koncerty w
ramach "Knock Out Tour" były ukłonem w stronę wszystkich wiernych
fanów, którzy od blisko dekady są wsparciem dla zespołu. Zespół zaprezentował
setlistę marzeń, która spełniła oczekiwania nawet najbardziej wymagających
słuchaczy. W sobotni wieczór wybrzmiało aż pięć kompozycji z debiutanckiego
albumu "Aura", w tym wyczekiwany "Apricot", cztery z
fenomenalnego "Safehaven", wliczając niewykonywany podczas
poprzednich polskich tras utwór tytułowy (z wyjątkiem koncertu w Gdańsku), a
także ukochane utwory z dwóch pozostałych wydawnictw, między innymi porywająca
"Siberia" oraz ekspresyjny "Now Run". Występ muzycy
zakończyli tradycyjnie brawurowym wykonaniem „Tragedy of Joseph Merrick”,
podczas którego obaj gitarzyści ku uciesze fanów grają swoje partie wśród
publiczności.
W ostatnią
trasę przed przerwą zespół wyruszył już w pełnym składzie, z Adamem
Waleszyńskim, który z powodów zdrowotnych był zmuszony zrezygnować z większości
występów w 2016 roku. Na szczęście powrócił już do pełni sił i mógł czerpać
radość ze spotkania z publicznością, dziękując zgromadzonym, z niemałym
wzruszeniem, za przybycie nie tylko na ten koncert, lecz okazywanie sympatii
przez wszystkie lata.
Pomimo
osiągnięcia przez warszawski kwartet statusu zespołu światowego, muzycy
pozostali skromnymi, uśmiechniętymi i otwartymi ludźmi, którzy traktują swoich
sympatyków jak przyjaciół, zawsze chętnie zamieniając kilka zdań po koncercie,
a nawet zapraszając na wspólne piwo. Ostatnia szansa na spotkanie z Tides From
Nebula przed przerwą już 1 grudnia w Łodzi, podczas koncertu w Klubie
Scenografia.
Posłuchaj fragmentu: Tides From Nebula - Tragedy Of Joseph Merrick