K
KAIRON; IRSE! - Ruination
Trzeci album Finów w porównaniu z
poprzednimi wydawnictwami odchodzi nieco od shoegaze'owych gitarowych ścian na
rzecz crimsonowskiego malowania dźwiękiem. Sześć utworów prezentuje ciekawe
muzyczne rozwiązania, balansujące na granicy psychodelii i cięższych brzmień,
dzięki czemu słuchacz rozpływa się w przepięknych muzycznych pejzażach,
jednocześnie dając ponieść się szaleństwu. Falsetowe wokalizy oraz ocierające
się o krzyk śpiewy lidera dodają zaś utworom oryginalności. Takie nieco
eksperymentalne zestawienie nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że połowa
zespołu to członkowie post-black metalowego Oranssi Pazuzu.
KILBEY KENNEDY - Glow
And Fade
Wspólny projekt australijskich
muzyków - Martina Kennedy z All India Radio i Steve'a Kilbey z The Church to
nostalgiczna podróż do lat siedemdziesiątych. Delikatny głos lidera The Church
przepięknie płynie na tle zwiewnych melodii, które wypełniają floydowskie
gitary ubarwione dodatkiem subtelnej elektroniki. Tę płytę poznałam w tym roku
jako jedną z ostatnich i z pewnością będę do niej wracać wielokrotnie.
KING GIZZARD
AND THE LIZARD WIZARD - całokształt 2017
Niezliczone pokłady twórczej energii i zwariowanych
pomysłów to znak rozpoznawczy King Gizzard And The Lizard Wizard. Australijczycy
postawili sobie praktycznie niewykonalny cel - w ciągu roku postanowili wydać
pięć albumów studyjnych. Najnowsze zapowiedzi wskazują na to, że uda im się go
zrealizować. Cztery płyty już się ukazały, a w połowie grudnia pojawił się w
sieci singiel promujący kolejne wydawnictwo. Biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy
album z cyklu, tj. "Flying Microtonal Banana" usłyszeliśmy pod koniec
lutego 2017, jest duża szansa, że do lutego 2018 zespół wyrobi się z kolejną
płytą.
Muzycy w swojej twórczości eksperymentują z psychodelią,
odwołując się do tradycji, a jednocześnie zaskakując nowoczesnymi
rozwiązaniami. Na jednej z płyt zdecydowali się nagrać wszystkie kompozycje w
tonacji mikrotonowej i w tym celu zamówili specjalne instrumenty. Kolejny album
to zwariowana opowieść o zagładzie wszechświata i wycieczka w kierunku
gęstszego, bardziej dynamicznego brzmienia. Trzecia tegoroczna propozycja to
crimsonowskie pejzaże połączone z bluesową tradycją, czwarta to transowy odlot,
jednakże zagrany w charakterystycznym dla zespołu stylu, natomiast piąta
zapowiada się na nostalgiczną, popowo-balladową podróż w kierunku brzmień
ocierających się o britpop i twórczość The Beatles.
Ten zespół prawdopodobnie potrafi zagrać wszystko.
Ciekawe czym zaskoczy w 2018… może rekordowo długą trasą koncertową?
To jeszcze pozwolę sobie wymienić dotychczasowe 4 tegoroczne wydawnictwa zespołu:
"Flying Microtonal Banana"
"Murder Of The Universe"
"Sketches Of Brunswick East"
"Polygondwanaland"
To jeszcze pozwolę sobie wymienić dotychczasowe 4 tegoroczne wydawnictwa zespołu:
"Flying Microtonal Banana"
"Murder Of The Universe"
"Sketches Of Brunswick East"
"Polygondwanaland"
piąte w drodze ;)
KOYO - Koyo
Koyo to debiutanci z Leeds, którzy szturmem wdarli się na
brytyjski rynek muzyczny. Nic w tym dziwnego - album grupy to wypadkowa
fantastycznych muzycznych inspiracji. Radioheadowa nostalgia spotyka tu
psychodeliczne barwne pejzaże, w których słychać wpływy rocka progresywnego i
post rocka. Całość dopełnia momentami wręcz popowa przebojowość i bardzo
brytyjskie brzmienie. Zespół gra tak, jakby jego muzycy znali się od dawna i
rozumieli bez słów, bez trudu reagując na dawane sobie wzajemnie muzyczne znaki
i włączając się we wspólne eksperymenty. Ciekawym rozwiązaniem jest tu również
wykorzystanie głosu męskiego i żeńskiego w niektórych fragmentach, przywodzące
na myśl twórczość The XX. Warto śledzić dalsze losy tej grupy.
L
LACRIMOSA - Testimonium
"W 2016, świat stracił zbyt
wielu wspaniałych artystów - którzy stworzyli wyjątkowe chwile dla wieczności!
Dorastałem z ich sztuką, wielkością, megalomanią, wyjątkowością, a cały ich
dorobek ukształtował moje dzieciństwo i młodość i często mnie prowadził:
wizjonerska wszechstronność Davida Bowie, nie mająca sobie równych wyjątkowość
Prince'a, głębia, melancholia i pokora Leonarda Cohen'a! Dzięki ich dziełom,
nauczyłem się nie tylko słuchania muzyki, ale również jej odczuwania! To co
tworzyli było dla mnie inspiracją, aby wejść w magiczny świat muzyki! Ten album
dedykuję im wszystkim - jako podziękowanie"- tymi słowami o następcy "Hoffnung"
opowiedział niekwestionowany król gotyckiego metalu symfonicznego, Tilo Wolff.
Trzynasty album Lacrimosy to
dzieło kompletne, podkreślające wyjątkowość niemieckiej grupy. Godzinna,
szczera do bólu muzyczna opowieść przedstawiona została w czterech aktach.
Znajdziemy w nich wszystko to, za co fani kochają zespół - doskonałe melodie,
przepiękne teksty, wyjątkowy, nie dający się pomylić z żadnym innym głos Tilo,
a przede wszystkim ogrom emocji, a także kilka dźwiękowych eksperymentów.
Muzycznie oprócz orkiestrowych aranżacji i teatralnych, pełnych patosu
konstrukcji, obecne są przepiękne motywy klawiszowe, soczyste brzmienie basu,
doskonałe gitarowe pasaże, jak również ocierające się o death metal
gitarowo-perkusyjne galopady, przyprawiające o zawrót głowy.
LEBOWSKI - Plays
Lebowski
zawiera sześć premierowych kompozycji. Sześćdziesiąt trzy minuty materiału
nagrano na żywo podczas festiwalu w Szczecinie. Zawartość płyty wskazuje na to,
że był to koncert fantastyczny, poruszający do głębi, podczas którego można
było usłyszeć cudowne klawiszowe pejzaże, gitarowe solówki, dodatek
instrumentów dętych i doskonałą sekcję rytmiczną. Lebowski to obecnie jeden z
najciekawszych polskich zespołów, którego twórczość zwykło nazywać się
"muzyką do nieistniejącego filmu", co w pełni oddaje jej charakter.
To ważne polskie wydawnictwo, które warto mieć w swojej płytotece.
LEPROUS - Malina
Zapoznanie z muzyką
Norwegów zajęło mi trochę czasu i wymagało kilku podejść. Albumem przełomowym
stał się dla muzyków wydany 2 lata temu „The Congregation”, gdzie
wykrystalizowało się charakterystyczne brzmienie zespołu, balansujące na
granicy progresywnego metalu, elektroniki i alternatywnego rocka, podkreślone
fenomenalnym, ocierającym się o falset głosem wokalisty. Na najnowszym dziele
muzyka Leprous przeszła kolejne szlify i zyskała więcej przebojowości. Jak
przyznają sami muzycy jest to płyta, nad którą pracowali najdłużej, by doprowadzić
każdy jej element do perfekcji i w pełni wykorzystać twórczą energię.
Po trzech ujawnionych
przedpremierowo singlach promujących wydawnictwo można było oczekiwać
chwytliwego, bardzo przebojowego, pop-rockowego albumu. Nic bardziej mylnego! "Malina"
to dzieło, którego nie da się zaszufladkować w jednym konkretnym gatunku
muzycznym. Jedenaście utworów składających się na prawie godzinną opowieść
prezentuje bardzo organiczne i energetyczne dźwięki oraz nietypowe dla
poprzednich dokonań zespołu rozwiązania brzmieniowe. Pojawiają się tu jeszcze
bardziej skomplikowane struktury rytmiczne oraz muzyczne wycieczki w stronę
popu, elektroniki, muzyki symfonicznej i elementów jazzu. To równy, bardzo
dobry album, na którym próżno szukać choćby jednej niepotrzebnej kompozycji.
Słucha się go z zapartym tchem od początku do końca.
LES DISCRETS - Prédateurs
Najnowsza propozycja Les Discrets
to melancholijna opowieść o utracie piękna, miłości i empatii, zadedykowana
naszej planecie i jej mieszkańcom. To muzyczna forma przeprosin za zniszczenia,
jakich dokonał człowiek wobec natury. Ta mroczna, nieco tajemnicza płyta
prowadzi nas przez paletę emocji, pośród których dominują smutek, melancholia i
złość. Przypomina nieco dokonania Archive, ocierając się o elektroniczno-trip-hopowe
budowanie napięcia, charakterystyczne dla brytyjskiego kolektywu.
Na "Prédateurs"
składa się dziesięć płynnie przechodzących w siebie, przepełnionych nostalgią
kompozycji, z których żadna nie przekracza sześciu minut. Większość, poza dwoma
anglojęzycznymi utworami, zaśpiewana jest w języku francuskim, co dodatkowo
buduje ich wyjątkowy nastrój. Ten album to doskonały przykład tego, że francuska
muzyka to kopalnia alternatywnych brzmień.
LONDON GRAMMAR - Truth
Is A Beautiful Thing
W minimalizmie drzemie
niesamowita siła, gdyż to właśnie w pozbawionych ozdobników aranżacjach
najwięcej jest emocji. Na drugi album Brytyjczyków trzeba było poczekać długie
cztery lata, jednakże końcowy efekt jest absolutnie wyjątkowy. Niesamowity,
głęboki i bardzo zmysłowy głos Hannah Reid w połączeniu z
delikatną elektroniką i symfonicznymi aranżacjami brzmi nieziemsko. To płyta
bardzo intymna, przeznaczona do słuchania wieczorami przy świecach. Pozycja
obowiązkowa dla każdego, kto lubi wzruszyć się i całkowicie wczuć w klimat
muzyki.
LUNATIC SOUL -
Fractured
"Moja dusza i
ciało domagały się rozliczenia z niedawną przeszłością. Domagały się
poskładania rzeczy rozrzuconych. Sklejenia tego, co popękane. Zaszycia tego, co
rozdarte. Opowiedzenia o tym, jak to było, kiedy wszystko rozpadło się na
kawałki." - tak Mariusz Duda opisał zawartość swojego najnowszego dzieła,
którego od pierwszej do ostatniej nuty słucha się z pełnym zaangażowaniem i
krok po kroku wkracza się w niezwykle bogaty i różnorodny świat dźwięków. To
najbardziej odważny album w karierze artysty, nagrany podobnie jak poprzednie
płyty na najwyższym światowym poziomie, który otwiera przed słuchaczami nowe
obszary.
Muzycznie jest ostrzej,
eklektycznie, dźwięki są połamane, jeszcze bardziej transowe, lecz także w
znacznym stopniu… piosenkowe. Znajdują się tu utwory krótsze, o długości
radiowej, jak i kompozycje oscylujące w okolicach ośmiu-dziesięciu minut. Mimo
różnorodności stylistycznej album jest spójny. Poza dobrze znaną z poprzednich
wydawnictw sekcją rytmiczną składającą się jak dotychczas z melodyjnego basu
Mariusza, charakterystycznej perkusji Wawrzyńca Dramowicza oraz różnych
instrumentów rytmicznych i elementów elektroniki, instrumentarium zostało
uzupełnione o orkiestrę symfoniczną – głównie instrumenty smyczkowe oraz dęte,
a także malujące barwne i często bardzo sugestywne pejzaże instrumenty
klawiszowe. Pojawia się również więcej gitar (z wyłączeniem elektrycznych).
Całości dopełnia jak zawsze piękny, czysty, delikatny i kojący głos wokalisty.
Jest to album do słuchania wielokrotnego, który odkrywa się krok po kroku,
warstwa po warstwie.
M
MOTORPSYCHO - The
Tower
Krótko mówiąc - to
doskonały album do odsłuchu wielokrotnego. Co ciekawe i nietypowe w przypadku
wydawnictw dwupłytowych jest to dzieło, na którym pomimo, że trwa prawie
półtorej godziny, nie znajdziemy ani jednego zbędnego utworu! Dźwiękowa podróż
przez meandry gitarowych solówek, zwiewne melodie fletu, perfekcyjne sekwencje
sekcji rytmicznej, klawiszowe motywy i folkowe, akustyczne, pełne radości
granie pozwala podziwiać w wyobraźni bujność skandynawskiej przyrody.
Norweski zespół z ponad trzydziestoletnim
stażem przeżywa drugą młodość. W 2017 roku wydał dwa albumy. Pozostaje mieć
nadzieję, że kolejne 365 dni będzie dla Motorpsycho równie owocne.
MT. MOUNTAIN - Dust
Na ten niezwykły album
zupełnie nieznanego, australijskiego zespołu natrafiłam, przyglądając się dogłębnie liście do głosowania na "ulubiony album 2017" przygotowanej
przez rockserwis.fm. Już pierwsze dźwięki
tytułowej, ponad siedemnastominutowej kompozycji zwróciły moją uwagę sennym,
gęstym klimatem, wprowadzającym słuchacza w całkowitą hipnozę. Muzycy na swoim
drugim długogrającym wydawnictwie w fantastyczny sposób przedstawili dźwiękowy
obraz australijskiej pustyni - snujące się niespiesznie psychodeliczne
zapętlenia przywodzą na myśl pozbawiające człowieka tchu, duszne pustynne
powietrze, gdzie gęstą mgłę od czasu do czasu rozgania piaskowa burza.
N
NOVA COLLECTIVE - The Further Side
Technika
gry na najwyższym możliwym poziomie - doskonałe solówki gitarowe, fenomenalna
gra perkusji, soczysty bas, wypełniające przestrzeń klawisze i niezliczone
improwizacje - czego chcieć więcej? Muzyczną zawartość tego albumu śmiało można
nazwać jazzem progresywnym. W składzie Nova Collective spotkali się
fantastyczni muzycy - basista Dan Briggs (Between the Buried and Me),
gitarzysta Richard Henshall (Haken), perkusista Matt Lynch (Trioscapes, Cynic)
i były klawiszowiec Haken - Pete Jones. Teoretycznie po zapoznaniu się z samym
składem tej supergrupy można było założyć w ciemno, że będzie bardzo ciekawie,
jednakże w przypadku zespołów złożonych z ważnych muzyków, które wydały płyty w
2017 roku przestało być to takie oczywiste - pojawiły się już w tym roku
przypadki, w których znane nazwiska nie dały rady nagrać razem epokowego
dzieła.
Materiał
zawarty na "The Further Side" powstawał prawie dwa lata i przez ten
czas został dopracowany do perfekcji. Pomimo tego, że jest on wypełniony
popisami każdej z gwiazd, słucha się go z przyjemnością. Jazzowe improwizacje i
energetyczne, ocierające się o metal fragmenty mają w sobie lekkość i
przebojowość.
O
OLIVIER MELLANO, BRENDAN PERRY, BAGAD' CESSON -
No Land
Co może wyniknąć ze
spotkania francuskiego wizjonera, który od początku lat dziewięćdziesiątych
Owocem pracy muzyków jest koncept-album, a raczej trzydziestosiedmiominutowy
muzyczny manifest, będący polityczną fikcją. udzielał się w ponad pięćdziesięciu zespołach, jednego z najwybitniejszych
wokalistów naszych czasów i ludowej orkiestry? Ten nietuzinkowy skład jest bez
wątpienia gwarancją wyjątkowych muzycznych doznań. Gitarzysta i kompozytor
Olivier Mellano zaprosił do współpracy Brendana Perry oraz zespół Bagad' Cesson
- reprezentantów folkloru Bretanii.
Album poza bardzo ważną treścią i
niesamowitym wokalem wypełniają dźwięki, które, pomimo że w tym przypadku
schodzą na nieco dalszy plan, potrafią głęboko poruszyć. Transowa, czasem
dynamiczna, a momentami nawet taneczna melodia poematu stwarza przestrzeń dla
wyrażenia palety muzycznych emocji. "No Land" to zdecydowanie jedna z
najoryginalniejszych płyt tego roku, która już po pierwszym przesłuchaniu
zwraca uwagę i zapada głęboko w pamięć.