Co robi Steven Wilson,
gdy nie nagrywa nowego solowego albumu, nie promuje go, nie jest w trasie
koncertowej, nie pracuje nad remasteringiem rockowej klasyki i nie współpracuje
z muzykami No Man, Blackfield czy Porcupine Tree? Oczywiście nie byłby sobą,
gdyby nadal nie zajmował się muzyka - jest przecież jednym z największych
pracoholików w tej branży.
Nie zdążyły ucichnąć
dyskusje dotyczące wydanego w sierpniu "To The Bone", a już otrzymaliśmy
kolejne wydawnictwo sygnowane nazwiskiem Bosonogiego. 1 grudnia do użytkowników
portali streamingowych trafił soundtrack do gry "Last Day Of June",
który zawiera piętnaście wilsonowych kompozycji.
Nie są to jednak utwory
zupełnie nowe - pochodzą z czterech solowych wydawnictw ("Insurgentes",
"Grace For Drowning", "The Raven That Refused To Sing",
"Hand Cannot Erase") oraz eksperymentalnego, ambientowo - dronowego
projektu Bass Communion. W takim razie jaki jest sens znów wspominać o muzyce,
o której napisano już niejeden tekst? Kompozycje na nowym wydawnictwie zostały
zaprezentowane w zmienionych, instrumentalnych aranżacjach, stanowiących
doskonałe uzupełnienie gry, lecz także, a nawet przede wszystkim spójną,
poruszającą całość. Niesamowitym jest, że pomimo różnic w czasie powstawania
każdej z części soundtracku, jak również tekstowej przynależności do kilku
odrębnych płytowych opowieści, utwory pasują do siebie i brzmią tak, jakby
napisano je specjalnie do gry. Album na razie został wydany jedynie w wersji
cyfrowej, nie jest wykluczone jednak, że niebawem ukaże się na nośniku
fizycznym.
Wilson od dawna marzył
o nagraniu filmu fabularnego. Próbował zrealizować swoje pragnienie
kilkukrotnie - wystarczy wspomnieć choćby album "Deadwing" Porcupine
Tree, będący w zamyśle ścieżką dźwiękową do scenariusza filmu, który
ostatecznie nie został nakręcony oraz eksperymentalny dokument
"Insurgentes" przedstawiający życie i inspiracje artysty. Kilka lat
temu pojawiła się okazja, by jeszcze raz spróbować wcielić w życie ten pomysł -
teledyskiem do utworu "Drive Home", przedstawioną w niej historią
oraz samą muzyką zachwycił się wielokrotny laureat prestiżowych wyróżnień w
branży gier komputerowych - Massimo
Guarini z 505 Games, który poprosił Stevena o możliwość wykorzystania tego motywu
w fabule nowej przygodowej gry. Zainteresowany
oczywiście z ochotą zgodził się na współpracę.
"Last Day Of
June" miała swoją premierę niespełna dwa tygodnie po "To The
Bone". Gra przedstawia historię dwojga ludzi - Carla oraz June, którzy
toczą szczęśliwe, spokojne życie. June jest malarką i realizuje się
artystycznie, tworząc dzieła sztuki, m.in. dokumentując swój związek z Carlem.
Pewnego dnia zakochani wybierają się na wycieczkę nad jezioro. Po drodze
dochodzi do nieszczęśliwego wypadku samochodowego, w wyniku którego kobieta
ponosi śmierć. Mężczyzna nie może pogodzić się ze stratą ukochanej. Odkrywa, że
dzięki obrazom pozostawionym przez artystkę, może przenosić się w czasie i wykorzystuje
je, by za wszelką cenę spróbować zmienić bieg wydarzeń i ocalić swoją wybrankę.
Musi jednak ponosić konsekwencje swoich wyborów, o czym gracz dowiaduje się,
rozwiązując kolejne zadania i podejmując próby pokonania poszczególnych etapów
wirtualnej historii.
Koncept gry to
niezwykle szczera, bezpośrednia, dotykająca najgłębszych zakamarków duszy
opowieść o miłości i stracie. Podobnie jak towarzysząca jej muzyka Stevena
Wilsona, która jako akompaniament dla kolejnych jej aktów wpasowuje się
idealnie. Nie dość, że wybrane na soundtrack utwory są już same w sobie doskonałe,
to ich wersje instrumentalne wydobywają z kompozycji dodatkowe atuty,
pozwalające docenić strukturę utworów, siłę melodii oraz przekaz płynący z
samych dźwięków. Steven Wilson jak żaden inny artysta potrafi w swoich dziełach
doskonale oddać całą paletę emocji, takich jak: melancholia, radość, smutek,
złość, przerażenie, euforia.
Dodatkową atrakcją dla
słuchaczy jest możliwość rozszyfrowywania poszczególnych utworów zawartych na
składance. A nie jest to zadanie łatwe, szczególnie w przypadku wykorzystanych
motywów z twórczości Bass Communion. Nie zdradzę, których konkretnie kompozycji
użyto - dociekliwy czytelnik i tak sprawdzi to w innych źródłach. Chętnym i
uważnym słuchaczom pozostawię natomiast możliwość zabawienia się w Sherlocka
Holmesa i rozwiązania tej pasjonującej zagadki.
Sam Wilson jest
zachwycony końcowym efektem prac Guariniego. W wywiadzie przyznaje, że nie
spodziewał się, że ujrzy wspaniałe dzieło sztuki, które do głębi go poruszy.
Jest pod ogromnym wrażeniem miłości twórcy gry do muzyki oraz obrazów, które
powstają w jego wyobraźni w trakcie poznawania dźwięków, a także podejmowanego
ryzyka w przedstawieniu ich w nietypowej formie odbiorcom. Dodaje, że około
trzydziestu lat temu z góry założył, że gra komputerowa to forma artystycznego
wyrazu, w którą nie będzie w stanie się zaangażować, co okazało się błędem.
Podobnie jak malarstwo, muzyka, czy teatr również ta dziedzina przeszła
technologiczną i ideologiczną rewolucję, sprawiając, że stała się nową formą
sztuki. Wyraża również niemałą radość z faktu, że poprzez zaangażowanie w
powstawanie gry spełnił swój sen o stworzeniu filmu.
Pomimo, że nie jest to
materiał premierowy, a stanowiący raczej suplement do już i tak bardzo bogatej
dyskografii Bosonogiego, jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla sympatyków
twórczości Wilsona i fanów gier, lecz dla każdego wrażliwego słuchacza,
poszukującego w muzyce emocji. „Last Day Of June” to dzieło kompletne, mogące
stanowić doskonały akompaniament życia codziennego, jak również formę odrębnego
dźwiękowego przeżycia, które porusza duszę. Jedyną jego wadą jest czas trwania,
ponieważ czterdzieści minut muzycznych pejzaży to zdecydowanie za mało, by w pełni
nacieszyć się tak doskonałą muzyką. Jest to wydawnictwo, do którego chce się
wracać wielokrotnie.
8/10
Posłuchaj fragmentu: Last Day Of June OST - trailer