Wrażliwi młodzi ludzie, kierujący
się w życiu troską o otaczający świat jeszcze istnieją - taki wniosek nasuwa
się po wysłuchaniu najnowszej propozycji Wojciecha Ciuraja, wokalisty i
gitarzysty zespołu Walfad. Artysta niespełna rok po premierze trzeciej płyty
macierzystego zespołu postanowił podzielić się z fanami albumem wydanym pod
własnym nazwiskiem, który odkrywa dotąd niezbadane w jego twórczości muzyczne
regiony. Na solowej płycie podjął współpracę z utalentowanymi przyjaciółmi z
czasów szkolnych, którzy na co dzień zajmują się muzyką klasyczną, jazzową oraz
popem.
"Ballady Bez Romansów"
to nieco ponad czterdziestominutowa opowieść, nie dająca się jednoznacznie
sklasyfikować w jednym gatunku muzycznym. Lider Walfad od dawna zafascynowany jest
klasyką rocka progresywnego, pełną instrumentalnych improwizacji, barwnych muzycznych
pejzaży i zmian nastroju, co słyszalne jest również na najnowszym wydawnictwie.
Tym razem muzyk postanowił zrezygnować w większości z długich form i nagrać
piosenki. Nie są to jednak typowo komercyjne, trzyminutowe, przebojowe utwory. Album
zawiera lekkie i melodyjne, a jednocześnie niepozbawione nostalgii i
tajemniczości kompozycje, co czyni je progresywnymi.
Osiem utworów zaśpiewanych jest w
całości w języku polskim, co zdecydowanie nie jest łatwym zadaniem i wymaga
dużo większej językowej elastyczności niż układanie tekstu po angielsku, za co
autorowi słów należy się szacunek. "Ballady Bez Romansów" to dzieło
bardzo osobiste, na którym artysta udowadnia, że pośród wszechobecnego pędu do
kariery i natłoku niekoniecznie potrzebnych informacji jest jeszcze miejsce na refleksje.
Tytuł zainspirowany został twórczością polskiego wieszcza narodowego (jest
parafrazą jednego z najbardziej znanych utworów Adama Mickiewicza). Nie jest to
jednak album koncepcyjny, a zbiór utworów o spójnej tematyce, nawiązującej do
przemyśleń największego z mistrzów epoki romantyzmu oraz przepełnionej troską o
otaczający świat i koniecznością walki o ocalenie piękna niszczonej przyrody.
Ciuraj w bezkompromisowych tekstach przekazuje ogrom emocji, docierając do
głębi dusz wrażliwych odbiorców. Śpiewa w swoim charakterystycznym stylu, raz
bardzo delikatnie, innym razem bardziej dynamicznie, zawsze jednak niezwykle szczerze.
Wokal na albumie pełni rolę
elementu tworzącego nostalgiczny klimat, który buduje przede wszystkim muzyka.
Dużą zaletą wydawnictwa jest siedmioosobowy skład zespołu i różnorodność
wykorzystanych instrumentów. Sam Ciuraj poza gitarą gra na mandolinie, co już
samo w sobie czyni album wyjątkowym. Co więcej, oprócz typowo rockowego
instrumentarium w postaci perkusji, gitary elektrycznej i basu, słyszalne są
przepiękne klawiszowe pasaże, a także spotykane głównie w muzyce klasycznej
skrzypce oraz flet. Nad brzmieniem całości czuwał gitarzysta i klawiszowiec
Daniel Arendarski, znany ze współpracy z Walfad, który dodatkowo wsparł zespół
w dwóch utworach.
"Ballady Bez Romansów"
rozpoczynają się przebojowym, nawiązującym do muzyki lat dziewięćdziesiątych bardzo
rytmicznym gitarowo-perkusyjnym, narastającym motywem. Po osiągnięciu punktu
kulminacyjnego tempo zwalnia - na pierwszym planie pojawia się przepiękna
gitarowa solówka, która po chwili ustępuje miejsca klawiszowej galopadzie i
partii skrzypiec. Kolorytu tym barwnym pejzażom dodają nieco przewrotne słowa
tekstu, w których wokalista przestrzega: "uważaj na nogi, bo nie wiadomo,
dokąd Cię poniosą…" Ciuraj czyni to nie bez powodu, gdyż ogrom muzycznych
doznań zachęcić może do niekontrolowanego tańca, w którym dobrze jest zachować
nieco zdrowego rozsądku, by bezpiecznie wkraczać w kolejne zmiany nastroju.
Ciekawie jest również w dalszej
części albumu, gdzie romantyczne ballady, w których dominują akustyczne gitary
i mandolina kontrastują z pełnymi złości, dynamicznymi fragmentami. Najjaśniejszym
punktem wydawnictwa jest trzyczęściowa, eksperymentalna kompozycja
"Okrąglik", która wymyka się piosenkowej formie dominującej na płycie
i podkreśla nieprzeciętne umiejętności Ciuraja oraz wspierających go muzyków.
Dziesięciominutowa opowieść to mini-baśń, która rozpoczyna się folkową, bardzo
intrygującą improwizacją na gitarze akustycznej. Chwilę później nastrój staje się mroczny - na
pierwszym planie słyszalny jest ostry, doom-metalowy riff. Gitarze elektrycznej
towarzyszą tu miarowe uderzenia perkusji oraz podkreślająca baśniowy klimat,
bardzo niepokojąca partia fletu, która prowadzi słuchacza w ciemność. Gdy tempo
utworu staje się wolniejsze, pojawia się miejsce na chwilę zadumy - bohater wolno,
bardzo ostrożnie wkracza do lasu i zauważa, że nie wygląda on już tak, jak
kiedyś - jest jakby mniejszy i bardziej opustoszały, co staje się przyczyną rozpaczy
i poszukiwania rozwiązania. Wyrazem jego wołania o pomoc jest przejmująca
gitarowa solówka, która wspomagana brzmieniem klawiszy i perkusji stopniowo
przyspiesza, by szaleńczo rozpędzić się i w finale utworu eksplodować
emocjonalnością.
"Ballady Bez Romansów"
to jedno z najciekawszych polskich wydawnictw ubiegłego roku, wobec którego nie
można pozostać obojętnym. To płyta, która daje nadzieje na to, że pośród tłumu
nijakich, szarych ludzi goniących za karierą, sławą i pieniędzmi są jeszcze
osoby wrażliwe na piękno, dla których ważne są emocje i uczucia drugiego
człowieka.
Posłuchaj płyty: Wojciech Ciuraj - Ballady Bez Romansów