Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami okazało się, że przygotowane w
grudniu ubiegłego roku podsumowanie w postaci muzycznego alfabetu 2017 wymaga
uzupełnienia. Pośród moich muzycznych odkryć znalazło się jeszcze kilkanaście zeszłorocznych
wydawnictw, które z różnych przyczyn „zaginęły” i nie znalazły się na liście.
Styczeń to dobry czas, by zwrócić na nie uwagę, zanim zasypie nas grad nowości z 2018 roku. Zapraszam do lektury
alfabetowego suplementu.
A
ALGIERS - The
Underiside Of Power
Amerykański kwartet dał się
poznać szerszej publiczności w 2015 roku, gdy ukazało się doskonałe
debiutanckie wydawnictwo muzyków. Awangardowy rock łączący w sobie gitarową
moc, elektroniczne, trafione w punkt beaty, energetyczną sekcję rytmiczną i
soulowy wokal to mieszanka wybuchowa, która określana jest mianem dystopijnego
soulu. Algiers to jeden z tych zespołów, które przykładają ogromną wagę do
przekazywanych w sztuce treści. Nie bez znaczenia jest tu sama nazwa grupy,
pochodząca od nazwy afrykańskiego pustynnego państwa, mająca podkreślić
historyczne znaczenie walki z kolonializmem i sytuację czarnoskórych emigrantów,
którzy niejednokrotnie spotykają się z przejawami przemocy, rasizmu i sporami
religijnymi.
Charyzmatyczny, czarnoskóry lider
zespołu Franklin James Fisher dysponuje fenomenalnym, głębokim soulowym głosem,
przy pomocy którego wygłasza pełne emocji treści utworów, fantastycznie
komponujące się z dynamiką utworów. Drugi album to rozwinięcie stylistyki
wypracowanej na debiucie, wzbogaconej o jeszcze większą dawkę tanecznych
brzmień, które mieszają się z gitarowymi eksperymentami, wprowadzającymi
słuchaczy w stan transu.
ALL THEM WITCHES – Sleeping Through The War
Tym razem będzie bardzo krótko. Czwarte wydawnictwo Amerykanów ukazało się w lutym 2017 roku. Kilkadziesiąt minut gitarowych odlotów, połączonych z odrobiną bluesa i psychodelii oraz ciekawy wokal to przepis na dobrą płytę, która może stać się zarówno towarzyszem codziennych zajęć jak i przyjemnością po godzinach.
B
BASTARDA - Promitat Eterno
Klarnecista Paweł Szamburski,
wiolonczelista Tomasz Pokrzywiński oraz Michał Górczyński grający na klarnecie
kontrabasowym w październiku ubiegłego roku zaprezentowali album "Promitat eterno", zawierający
siedem piętnastowiecznych kompozycji autorstwa Piotra Wilhelmiego, zwanego
również Piotrem z Grudziądza. Nazwisko tego średniowiecznego twórcy utworów
religijnych i świeckich bardzo długo nie było znane muzykologom - zostało zidentyfikowane
dopiero w 1975 roku.
C
WOJCIECH
CIURAJ - Ballady Bez Romansów
Wrażliwi młodzi ludzie, kierujący
się w życiu troską o otaczający świat jeszcze istnieją - taki wniosek nasuwa
się po wysłuchaniu najnowszej propozycji Wojciecha Ciuraja, wokalisty i
gitarzysty zespołu Walfad. Artysta niespełna rok po premierze trzeciej płyty
macierzystego zespołu postanowił podzielić się z fanami albumem wydanym pod
własnym nazwiskiem, który odkrywa dotąd niezbadane w jego twórczości muzyczne
regiony. Na solowej płycie podjął współpracę z utalentowanymi przyjaciółmi z
czasów szkolnych, którzy na co dzień zajmują się muzyką klasyczną, jazzową oraz
popem.
"Ballady Bez Romansów"
to nieco ponad czterdziestominutowa opowieść, nie dająca się jednoznacznie
sklasyfikować w jednym gatunku muzycznym. Lider Walfad od dawna zafascynowany jest
klasyką rocka progresywnego, pełną instrumentalnych improwizacji, barwnych muzycznych
pejzaży i zmian nastroju, co słyszalne jest również na najnowszym wydawnictwie.
Tym razem muzyk postanowił zrezygnować w większości z długich form i nagrać
piosenki. Nie są to jednak typowo komercyjne, trzyminutowe, przebojowe utwory. Album
zawiera lekkie i melodyjne, a jednocześnie niepozbawione nostalgii i
tajemniczości kompozycje, co czyni je progresywnymi.
D
DRAB MAJESTY - The
Demonstration
Nostalgiczne powroty do
dekadenckich brzmień lat osiemdziesiątych były w ostatnich latach słyszane
niejednokrotnie, jednak dawno nie było albumu, który brzmiałby tak, jakby
nagrano go w tamtej epoce. Drab Majesty to jednoosobowy projekt tajemniczego
muzyka z Los Angeles, Andrew Clinco, występującego pod pseudonimem Deb DeMure.
Jego sceniczna prezencja nawiązująca do mody sprzed ponad trzydziestu lat to
tylko stylistyczny zabieg. Pod wizualną otoczką kryje się wielki kompozytorski
talent, w którym ujawniają się oczywiste nawiązania do nowej fali, new romantic
i gotyckiego rocka, tak charakterystycznego dla twórczości The Cure. Na drugim
albumie artysty słychać wszystko to, co w muzyce lat osiemdziesiątych było najpiękniejsze
– pełne romantyzmu melodie, podszyte mrokiem, chłodem i melancholią. Gitary
łączą się tu z brzmieniami syntezatorów. Dodatkową wartość twórczość ta zyskuje
w wersji koncertowej – śpiewającego i grającego na gitarze DeMure na scenie
wspiera Mona D, zagadkowa osoba obsługująca syntezatory. Klimatycznej muzyce
towarzyszą dobrze dopasowane światła i ciekawe wizualizacje. Miałam przyjemność
usłyszeć zespół w kwietniu 2017, przed koncertem King Dude, podczas którego
support okazał się być dużo ciekawszym niż gwiazda wieczoru.
F
FIVE THE HIEROPHANT -
Over Phlegethon
Coś więcej? Five
The Hierophant to brytyjskie trio, któremu przewodzi Polak o pseudonimie Kali. Żaden
z muzyków nie ujawnia swojej prawdziwej tożsamości, sugerując słuchaczom pełną
koncentrację na twórczości.
„Over Phlegethon” to dźwiękowe
połączenie jazzu, metalu i muzyki etnicznej. Album został nagrany podczas jam
session, będącym muzycznym eksperymentem i improwizacją na temat rytualnych
zwyczajów różnych kultur, z przewagą tradycji i obyczajów wywodzących się z
regionu Himalajów. Gitarowy mrok łączy się tu z doskonałym brzmieniem perkusji
i instrumentów dętych, tworząc niesamowity klimat, spójny także z górzystymi
krajobrazami Skandynawii. Nie dziwi więc fakt, że płyta została wydana w
norweskiej wytwórni. Zdecydowanie polecam!
L
LAMBERT – Sweet
Apocalypse
Lambert to kolejny artysta w tym
zestawieniu, który chroni swoją prawdziwą tożsamość, ukrywając się za
artystycznym pseudonimem i zwierzęcą skórzaną maską, zainspirowaną zwyczajami
karnawałowymi w Ottanie, maleńkiej, dwuipółtysięcznej miejscowości. „Sweet
Apocalypse” to trzecie wydawnictwo pianisty, na którym artysta zaprasza słuchaczy do swojego
melancholijnego muzycznego świata. Dźwięki, które wydobywa z ukochanego instrumentu
są niezwykle szczere i dotykają głębi ludzkiej duszy. Wzruszenie towarzyszy
odbiorcy od pierwszej do ostatniej minuty albumu, pełnego nieoczywistych
brzmień i doskonałych technicznie partii fortepianu. Całości towarzyszy
fantastyczna okładka.
N
NORDIC GIANTS - Amplify Human Vibration
Niespełna trzy lata temu Kscope
wydał debiutancki album tajemniczego duetu, który zaprezentował zupełnie nowe
oblicze post rocka, uzupełniając charakterystyczne brzmienie narastających gitarowo-perkusyjnych
ścian o fortepianowe pasaże, niebiański wokal oraz melorecytację bardzo istotnych
kwestii dotyczących kondycji świata, człowieka i otoczenia. Nordic Giants
zaskoczyli słuchaczy swoją muzyczną wizją, która pełnię wyrazistości osiąga
podczas występów na żywo, gdy dźwiękowe pejzaże wspaniale współgrają z
charakterystycznymi strojami muzyków oraz pokazem krótkometrażowych filmów. W
taki sposób duet pragnie przekazać światu ważne treści, które dotykają każdego
wrażliwego na piękno słuchacza. Na drugim wydawnictwie Brytyjczycy rozwijają swoje
brzmienie i dopracowują do perfekcji charakterystyczny niepodrabialny styl. Muzyka
porusza jeszcze bardziej niż dotychczas - gitary, fortepian i perkusja wzbogaca
szczypta elektroniki oraz dźwięki instrumentów dętych. To wzruszająca podróż w
głąb ludzkiej duszy, trafiająca do najgłębszych jej zakamarków. Zdecydowanie warto
w nią wyruszyć i dać się ponieść emocjom.
P
PARADISE LOST -
Medusa
Piętnasty album studyjny
brytyjskich legend metalu to bardzo udany powrót do korzeni zespołowego
Obchodzący w tym roku trzydziestolecie działalności zespół nagrał równy
album, któremu warto się głębiej przysłuchać i zanurzyć się w mrocznych
growlach oraz bardzo dobrej technicznej grze muzyków. To jeden z najlepszych albumów z gatunku ciężkich
brzmień wydanych w 2017 roku, do którego wraca się z przyjemnością.
stylu.
Najnowsze kompozycje łączą w sobie wszechobecny w twórczości Paradise Lost doom
metalowy ciężar z… odrobiną przebojowości.
R
RAVENTALE – Planetarium
Black metal to jedna z najmniej przyjaznych
odmian metalu. Wielu słuchaczy podchodzi do płyt opatrzonych taką gatunkową
klasyfikacją jak do jeża, spodziewając się niestrawnych pokrzykiwań i
niekoniecznie innowacyjnego uderzania w instrumenty. Okazuje się jednak, że pośród
masy podobnych do siebie wydawnictw można odnaleźć perełki. Prawie trzy lata
temu w naszym kraju światło dzienne ujrzał doskonały debiut Batushki, który
wyniósł black metal na zupełnie inny poziom. Tym razem niezwykłe wydawnictwo
pojawiło się na Ukrainie.
Ciężka muzyka może być melodyjna i słuchanie
jej może sprawiać niemałą przyjemność – właśnie taka jest najnowsza płyta
Raventale. Gitarowe odloty kontrastują tu z szaleńczym tempem. Nad całością
unosi się mroczna, duszna atmosfera, którą przełamują naprawdę ciekawe melodie.
Warto sprawdzić!
ROSK - Miasma
Pominięcie przeze mnie tego
albumu w podstawowym zestawieniu to dowód na to, że styczeń nie jest najlepszym
miesiącem do wysyłania w świat premier płytowych. Siedmioosobowy zespół z Warszawy
niespełna rok temu ujawnił swoje debiutanckie wydawnictwo, na którym zamieścił
cztery bardzo ciekawe kompozycje, które jednak bardzo niesłusznie nie spotkały
się z większym zainteresowaniem portali muzycznych i stacji radiowych. Wypełnia
je mroczna, duszna atmosfera, przenikająca słuchacza do szpiku kości. Siłą twórczości
muzyków jest dialog dwóch wokalistów, gdzie rozdzierające duszę krzyki
kontrastują z growlem i czystym śpiewem. To połączenie post i black metalu,
ocierające się o szamanizm, któremu zdecydowanie warto poświęcić czas i
zasłuchać się w tej nieco przytłaczającej, lecz bardzo przestrzennej muzyce,
przypominającej trochę wczesną twórczość Blindead. Warto również zaznaczyć, że
wszystkie partie instrumentalne, w tym gitary, perkusja, elektronika i bas
zostały zarejestrowane w nowo powstałym Nebula Studio, należącym do doskonale
znanych i cenionych muzyków Tides From Nebula.
T
THE DEAD BIRDS – The Avalanche
Wiele wskazuje na to, że Skandynawia staje do
rywalizacji o słuchaczy z Wielką Brytanią – w
ostatnich latach pojawiła się tam
ogromna liczba wartych uwagi zespołów, których twórczość jest bardzo różnorodna
gatunkowo. W 2005 roku Øystein Furevik powołał do życia swój osobisty projekt –
The Dead Birds, po czym cztery lata później własnym nakładem środków
debiutancki album, a następnie…zamilkł na osiem lat. W listopadzie 2017
powrócił z drugim wydawnictwem, które zgodnie z tytułem, niczym lawina zalewa
słuchacza mrocznymi dźwiękami trafiającymi głęboko w serce. Post rockowe,
gitarowe ściany dźwięku, ambientowe klawisze, duszna atmosfera i szczere teksty,
docierające do najczarniejszych myśli i zakamarków duszy – wszystko to
charakteryzuje “The Avalanche”. Natchnienie i twórcza energia nie opuszczają Furevika.
Muzyk rozpoczął już pracę nad kolejnym albumem, który będzie nosił tytuł
“Ruin”.
U
U2 - Songs Of
Experience
Czternasty album
najpopularniejszego na świecie irlandzkiego zespołu to kontynuacja wydanej
przed trzema laty “Songs Of Innocence”. Dwuczęściowy cykl pod kątem lirycznym
oparty jest na przeciwieństwach – część pierwsza dotyczyła okresu młodości
kwartetu i związanych z nim muzycznych inspiracji przełomu lat
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, natomiast kolejna to zdecydowanie
bardziej osobista kombinacja utworów dotyczących konkretnych miejsc i wydarzeń
istotnych w życiu członków zespołu.
Prace nad „Songs Of Experience”
miały rozpocząć się tuż po zakończeniu nagrań na poprzednie wydawnictwo,
jednakże tak naprawdę zaczęły nabierać kształtu dopiero gdy wypadek rowerowy
uniemożliwił poturbowanemu Bono kontynuowanie trasy koncertowej. Najnowsze
wydawnictwo zespołu jak zawsze wypełniają ciekawe teksty, w których tym razem
zaangażowany w tematykę społeczno-polityczną wokalista dotyka problemów
współczesnego świata, w tym sprawy topiących się uchodźców, Aleppo, czy też
zmiany znaczenia takich pojęć jak demokracja, wolność.
Podstawowa część płyty zawiera
trzynaście, a wersja deluxe siedemnaście utworów. Muzycznie zawarte jest w nich
wszystko to, co fani kochają u zespołu – popowa przebojowość, gitarowa lekkość
i dobre melodie. Pojawiają się też
drobne eksperymenty z elektroniką, które dodają brzmieniu zespołu nieco
świeżości i różnorodności. Całości dopełnia naprawdę dobra okładka.
Z
ZEITKRATZER - Performs Songs From "Kraftwerk" & "Kraftwerk 2"
Zeitkratzer to współczesna mini
orkiestra, słynąca z reinterpretacji twórczości artystów specjalizujących się w
przeróżnych gatunkach, począwszy od muzyki eksperymentalnej, przez noise,
electro, aż po pop i folk. Dziesięcioosobowy zespół zasłynął m.in. doskonałym
wykonaniem "Metal Machine Music" Lou Reeda i ciekawymi aranżacjami
niemieckiej muzyki ludowej. Na wydanej w marcu 2017 roku płycie muzycy sięgnęli
po materiał z dwóch pierwszych albumów zespołu Kraftwerk, do których autorzy kompozycji
przyznają się bardzo niechętnie.
Album jest połączeniem porywających
improwizacji, tanecznej energii oraz dźwiękowych eksperymentów przeplatanych zwiewnymi,
popowymi melodiami. Struktury orkiestrowych aranżacji utworów, pomimo
zachowanej prostoty oryginału, zostały utkane bardzo precyzyjnie, co pozwala na
odczuwanie wielowarstwowości i ogromnego potencjału kompozycji łączących
brzmienie fletu, klarnetu, rogu, puzonu, fortepianu, gitary, skrzypiec,
wiolonczeli, kontrabasu oraz perkusji. Niemcy intrygują zwariowanymi pomysłami,
imitując na swoich instrumentach śpiew ptaków, przyprawiające o zawrót głowy trzaski
i szepty oraz mrożące krew w żyłach dźwięki syreny alarmowej, udowadniając, że
ich twórczość to ciągłe odkrywanie nowych brzmień i przekraczanie gatunkowych
granic.
ZOLA JESUS - Okovi
Amerykańska wokalistka powróciła
w ubiegłym roku z piątym albumem, doskonale łączącym popowo-elektroniczną
lekkość z orkiestrowymi aranżacjami i operowym przepychem. Zola Jesus naprawdę
nazywa się Nika Roza Danilova i jest córką rosyjskich emigrantów. Swoją
niezwykłą wrażliwość na piękno zawdzięcza prawdopodobnie temu, że wychowała się
z dala od cywilizacji, pośród przyrody, w mroźnej miejscowości Merrill, w
środowisku myśliwych.
Artystka uczyła się śpiewu
operowego od dziesiątego roku życia. Od lat nastoletnich rozpoczęła też
eksperymenty z muzyką rockową i zainspirowana takimi artystami jak Ian Curtis,
Lydia Lunch, Diamanda Galás, Throbbing Gristle i Swans zaczęła komponować swoje
utwory, wykorzystując wszystko, co miała pod ręką. Ta niezwykła kombinacja
inspiracji zaowocowała nietuzinkową twórczością, która wymyka się gatunkowym
klasyfikacjom. Najnowszy album to mroczna, bardzo osobista opowieść artystki o
ograniczeniach i przeciwnościach losu, z którymi podejmuje nieustanną walkę.
Kompozycje na nim zawarte obfitują w przepiękne, przestrzenne dźwiękowe pasaże,
lecz nie brakuje w nich również odrobiny przebojowości, dzięki czemu mogą
dotrzeć do szerszej grupy odbiorców.