"People are fragile things, you should know by now (…) Be careful what you put them through" - tymi słowami trzynaście lat temu, powtarzanymi niczym mantra, kwartet z Birmingham zwojował najpierw brytyjski, a następnie europejski rynek muzyczny. Debiutancki singiel, "Munich", eksplodujący bardzo nośnym, napędzającym utwór gitarowym riffem i porywającym wokalem wprowadził powiew świeżości do indie-rockowego, popularnego na początku dwudziestego pierwszego wieku brzmienia i wyróżnił Editors na tle dziesiątek podobnych do siebie zespołów, zakładanych przez przyjaciół ze szkoły w całej Anglii. Dziś po zmianach personalnych i brzmieniowej ewolucji muzycy zespołu są w zupełnie innym miejscu…
Wydany trzy lata temu album "In
Dream" był odważnym i ryzykownym krokiem w stronę ambitnej elektroniki,
synth popu oraz koncepcyjnego spojrzenia na płytę jako całość wizualną, liryczną
i muzyczną. Wtedy rozpoczęła się współpraca Editors z izraelskim fotografem i
reżyserem Rahi Rezvani, który nakręcił trzy teledyski i przygotował przepiękną
oprawę graficzną wydawnictwa. Na "Violence" artyści prezentują
jeszcze odważniejszy koncept, udowadniając, że nie wyczerpuje się ich kreatywność
oraz wrażliwość na otaczającą rzeczywistość i ugruntowują swoją pozycję pośród
najciekawszych zespołów łączących wpływy ambitnego popu lat osiemdziesiątych z
rockową energią.
Okładkę albumu zdobi mroczna, bardzo
odważna i dość brutalna fotografia Rezvani'ego, przedstawiająca artystyczną
kompozycję kilku ciał, walczących ze sobą i usiłujących wyplątać się z
niekorzystnego położenia, wprowadzająca w tematykę płyty, lecz jednocześnie
pozostawiająca dowolność interpretacji. Wydanie deluxe box zawiera szesnaście
dodatkowych zdjęć, starannie wyselekcjonowanych przez autora oraz plakat prezentujący
w powiększeniu okładkowe dzieło, który zapiera dech.
Podziwiając oprawę graficzną
przed odsłuchem albumu można spodziewać się brutalnej elektroniki, industrialnych
brzmień i bardzo mrocznych opowieści o przemocy. Lider Editors, wokalista, gitarzysta,
klawiszowiec i autor tekstów, Tom Smith, tak tłumaczy wydźwięk całości:
"Bohaterowie albumu usiłują uciec przed brutalnym światem, w którym
funkcjonują. Głównym punktem konceptu są według mnie relacje międzyludzkie, ale
w tym przypadku w znaczeniu ucieczki, w formie np. wyłączenia telefonu,
zamknięcia drzwi i zajęcia się czymś innym przez jakiś czas. Przemoc to
oczywiście bardzo silne określenie, które może odnosić się do przemocy
emocjonalnej, jak również zła świata, w którym żyjemy. Sposób przedstawiania
tego, co się dzieje dookoła nas jest sam w sobie pełen przemocy - wszechobecny konsumpcjonizm
oraz bombardujące nas obrazy i informacje są pełne nienawiści - nieważne po której
stronie jesteśmy - ten proces trwa nieustannie i cały czas przeraża."
Słuchając najnowszego albumu nie sposób
nie zgodzić się ze Smithem. W tekstach dominuje tematyka relacji międzyludzkich
w kontekście zarówno osobistym jak i globalnym. "Cold" to opowieść o
samotności i przemijaniu uczuć, zaś "Nothingness" i "Counting
Spooks" o potrzebie bliskości i bycia razem w trudnych chwilach. Utwór
tytułowy, przepełniony transowym, mrocznym brzmieniem klawiszy, traktuje o agresji
i przemocy okazywanej sobie przez ludzi wiecznie toczących wojny i wzajemnie
się wyniszczających. Ofiarami tych działań są chociażby walczący o przetrwanie
i lepsze życie uchodźcy z Syrii, których historia poruszyła wokalistę, gdy
wybrał się w charytatywną podróż do północnej Grecji wraz z brytyjską fundacją
Oxfam. Tom Smith zadedykował im drugi singiel promujący wydawnictwo,
eksplodujący gitarową ścianą dźwięku "Hallelujah (So Low)". Pierwszy
udostępniony przez zespół utwór - "Magazine", opatrzony doskonałym teledyskiem
Rezvani'ego traktuje zaś o korporacyjnym wyścigu szczurów.
Rahi Rezvani nie był jedynym
współpracownikiem zespołu podczas tworzenia "Violence". W procesie
nagrywania brał udział Benjamin John Power, znany jako Blanck Mass - brytyjski
producent, który specjalizuje się w tzw. muzyce drone, pełnej agresywnych gitarowo-klawiszowych,
powtarzających się dźwięków. Dzięki temu muzyka Editors zyskała bardziej
mechaniczne, brutalne brzmienie. Głównym producentem albumu został natomiast Leo
Abrahams, który pracował wcześniej z Florence and The Machine i Brianem Eno. Połączył
on pomysły zespołu z dronowymi wpływami w spójną całość, zawieszoną pomiędzy
mrocznymi elektronicznymi eksperymentami, gitarowymi pasażami oraz brzmieniem
lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, odnoszącym się do
twórczości Kate Bush, Depeche Mode, New Order, U2 i Petera Gabriela.
Przez lata działalności zespół wypracował
własny muzyczny styl, którego podstawą jest popowa przebojowość i gitarowa
energia. Nad nimi góruje czysty i niezwykle ekspresyjny wokal Toma Smitha,
który z łatwością przechodzi od głębokiego barytonu do porywającego lekkością
falsetu. "Violence" porywa transowością, tanecznością i niespodziewanymi
zwrotami akcji, jednocześnie skłaniając do refleksji. Narastające klawiszowe
motywy i gitarowe ściany dźwięku niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a
melodyjność kompozycji pozwala oddać się pełni przyjemności słuchania.
Perełką dla wiernych fanów jest
umieszczona na albumie pod numerem siódmym znana już z soundtracku do popularnej
wśród nastolatków sagi "Zmierzch" kompozycja "No Sound But The
Wind", przedstawiona w nowej, poruszającej aranżacji. Treść utworu
inspirowana powieścią "The Road" Connana Mc Carthy, opowiadająca o
dążeniu do celu za wszelką cenę i wzajemnym wsparciu, stanowi bardzo mocny
punkt albumu. Podstawową wersję płyty (deluxe zawiera dwa dodatkowe utwory, pasujące
do całości) wieńczy "Belong", rozpoczynający się fantastycznym
motywem przypominającym tykanie zegara, a następnie narastający klawiszową,
kołyszącą do snu transowością, by ostatecznie w finale eksplodować orientalnym
brzmieniem klawiszy i gitarową solówką.
Szósty album Editors to płyta, która
z powodzeniem może pogodzić fanów wyszukanych brzmień oraz słuchaczy gustujących
w dobrych, popowych albumach. Dziewięć kompozycji zawartych na
"Violence" tworzy równą, spójną całość, której słucha się z zapartym
tchem, nieświadomie nucąc melodie poszczególnych utworów. Album zapada w pamięć od pierwszego odsłuchu i
z każdym kolejnym zyskuje, stając się silnym kandydatem do czołówki najciekawszych
wydawnictw 2018 roku.
8/10
Posłuchaj fragmentu: Editors - "Hallelujah (So Low)"