To "największy pianista, jakiego spotkałem w życiu", stwierdził Daniel Cavanagh, jeden z założycieli Anathemy. Wychwalają go także Nick Beggs i Steve Hogarth. Gleb Kolyadin, rosyjski pianista, który wraz z wokalistką Marjaną Semkiną tworzy duet Iamthemorning, postanowił zaprezentować swój autorski solowy album, który zachwyca wirtuozerią, kompozytorskimi pomysłami oraz obecnością znakomitych gości.
Wydawanie własnych płyt przez
członków zespołów, którzy nie są ich liderami to zawsze ryzyko. Pierwsze
pytanie, które przychodziło na myśl po przeczytaniu zapowiedzi to jak słuchacze
przyjmą brak charyzmatycznej wokalistki? W tym przypadku wszelkie obawy i
wątpliwości okazały się bezpodstawne. Trzy fantastyczne albumy duetu, na których
dominował zwiewny głos Marjany wyśpiewującej niewesołe teksty przy fortepianowym
akompaniamencie Gleba zapewniły Iamthemorning sympatię fanów na całym świecie,
a także uznanie gwiazd rocka progresywnego, takich jak Riverside czy Gazpacho,
z którymi zespół miał przyjemność występować na jednej scenie podczas ich tras
koncertowych. Szacunek artystów dla twórczości duetu oraz przyjaźń
międzyzespołowa sprawiły, że wielcy muzycy z chęcią podjęli się współpracy przy
solowej płycie Gleba, dodając klasycznym fortepianowym pejzażom dynamiki i
oryginalności. To wyjątkowe wydawnictwo, mieniące się paletą muzycznych barw,
łączące elementy muzyki klasycznej i jazzu z rockową energią i balladową
melodyjnością.
Album wyprodukował i zmiksował
stały współpracownik Iamthemorning, Vlad Avy, który zagrał w kilku kompozycjach
na gitarze elektrycznej, wzbogacając je fantastycznymi solówkami. Inżynier
dźwięku otwiera bogatą listę gości, która już po przeczytaniu samych nazwisk
zapiera dech. Na płycie słyszymy popisy współpracowników Stevena Wilsona - basowe
pasaże Nicka Beggsa, baśniowe dźwięki fletu Theo Travisa, a także doskonałe partie
perkusji Gavina Harrissona. Co więcej swoich nieprzeciętnych zdolności użycza
tu klawiszowiec Dream Theater – Jordan Rudess oraz wokaliści - doskonale znany
fanom rocka progresywnego Steve Hogarth, a także obdarzony niezwykłą
wrażliwością Mick Moss z Antimatter. Co ciekawe, muzycy nie spotkali się razem
w studiu - każdy z nich nagrywał swoją partię oddzielnie. Cały skomplikowany proces
rozpoczął Gleb rejestrując partię fortepianu w znanym studiu Mosfilm, a
następnie swoje cegiełki dokładali kolejni wspaniali artyści, tworząc
wielowarstwowe kompozycje, których dobrze słucha się od początku do końca, krok
po kroku odkrywając ich potencjał.
Solowe wydawnictwo Gleba
Kolyadina jest muzyczną podróżą w głąb duszy artysty, który odkrywa przed
słuchaczami jej najgłębsze zakamarki. To opowieść złożona z dwóch części,
opisująca poszukiwanie mistycznej krainy czarów i poznawanie jej tajemnic,
jednak w metaforycznym odniesieniu do odkrywania tajników ludzkiej natury. Dzieło
rozpoczyna się od fortepianowego "Insight", w którym wyraźnie słychać
kompozytorski talent i klasyczne wykształcenie pianisty. To przepiękny wstęp do
wędrówki prowadzącej do muzycznego świata marzeń. Do fortepianowego pasażu po
chwili dołączają podkreślające rytm perkusyjne uderzenia i początkowy spacer
zmienia się w pełen niepokoju bieg, zaznaczony wyraźnie zwariowaną klawiszową
solówką. Wisienką na torcie jest tu natomiast saksofonowy popis Theo Travisa.
Taka mnogość wrażeń już w samym
wstępie zwiastuje naprawdę niezwykłe wydawnictwo. Za brzmienie perkusji na
całej płycie odpowiedzialny jest wspomniany już fenomenalny Gavin Harrisson,
który jak nikt inny potrafi trafić w punkt i w swojej grze oddać pełną
emocjonalność kompozycji. W połączeniu z klasycznymi fortepianowymi melodiami powstają
niesamowite pejzaże, do których chce się wielokrotnie wracać, by móc przebywać
w muzycznym niebie. W dalszej części płyty robi się jeszcze ciekawiej. W "Astral
Architecture" swoim głębokim głosem porusza Mick Moss, który jest autorem
tekstu kompozycji. Instrumentalnie wtórują mu Kolyadin, Harrisson oraz Avy,
który czaruje przepiękną melodią zagraną na gitarze elektrycznej. Baśniowy
klimat i lekkość kompozycji słyszalna jest także w kolejnej fortepianowej balladzie,
"White Dawn".
Jednym z charakterystycznych
elementów albumu jest płynność motywów i łączenie się kompozycji. "Kaleidoscope"
to kontynuacja poprzedzającego go utworu, jednak w bardziej dynamicznej i
radosnej formie. Jazzująca melodia mieni się paletą barw i odcieni, pośród
których wyróżnia się dialog perkusji i fortepianu, anielska tajemnicza wokaliza
oraz wspaniała partia fletu.
Połączone są także trzy następne
kompozycje. "Eidolon" rozpoczyna się od znanego z nagrań
Iamthemorning motywu, którego dynamika zmienia się w "Into The Void",
wprowadzającym słuchacza w krainę czarów dzięki bajecznej partii fletu i cudownej
grze Harrissona. "The Room" odkrywa jej niezwykłe zakamarki, gdzie
rywalizację na solówki toczą Kolyadin i Travis.
"Confluence" błyszczy
transowością przypominającą tę znaną z dokonań Stevena Wilsona. Po cichutkim,
delikatnym wstępie na fortepianie z oddali wyłania się tajemniczy szept samego
Steve’a Hogartha, który napisał słowa do utworu. Kompozycja przez dziesięć
minut zwiewnie dryfuje i przenosi słuchaczy w świat marzeń, pozwalając oderwać
się od rzeczywistości. W "Constellation/The Bell" nie ma mowy o
powrocie na ziemię – ten wspaniały muzyczny temat pozwala podziwiać piękno niebiańskich
dźwiękowych krajobrazów. Melodia płynnie przechodzi w "Echo", w
którym stopniowo narasta napięcie i dynamika, dzięki kolejnym doskonałym
dialogom fortepianu Gleba i perkusji Gavina.
Wirtuozeria muzyków słyszalna
jest także w kolejnym "Penrose Stairs". Po nim następuje fenomenalne
zakończenie, w którym słuchacz dowiaduje się, że kraina czarów została
ostatecznie odnaleziona. "Storyteller" zawiera cytat z twórczości
Lewisa Carolla, który niczym zaklęcie wypowiada Ole Irenaeus Wierod. To także
moment, w którym można podziwiać jedyny w swoim rodzaju klawiszowy pojedynek
Kolyadina z Jordanem Rudessem. Zwieńczeniem albumu jest natomiast fantastyczna
ballada zaśpiewana przez Steve’a Hogatha, która przepięknie podsumowuje całą
muzyczną wędrówkę.
Po około trzech minutach
ostatniego utworu nagle zapada cisza, po której jedynym logicznym rozwiązaniem
jest ponowne odtworzenie albumu i powrócenie do krainy czarów. Przecież nikt po
takich muzycznych wrażeniach nie chciałby wracać do rzeczywistości…
9/10
Posłuchaj fragmentu: Gleb Kolyadin - Storyteller