Jak to możliwe, że ledwo zaczął
się 2018 rok, a już dobiega końca pierwszy kwartał? Jak co roku w ciągu
pierwszych trzech miesięcy roku ukazało się już całkiem sporo ciekawych płyt, o
których warto wspomnieć i których warto posłuchać. Aby nie pogubić się w
końcoworocznych podsumowaniach, postanowiłam co kwartał publikować zestawienie
płyt, o których nie zdążyłam napisać w ciągu danych trzech miesięcy wraz z
mini-recenzją. To, że nie doczekały się pełnego tekstu nie oznacza, że na niego
nie zasługują. Zapraszam do lektury części pierwszej, obejmującej okres od
stycznia do marca.
Weedpecker - III (5.01.2018)
Trzeci album warszawskiego
kwartetu to "wyjście z mroku" w kierunku światła i jedna z pierwszych
muzycznych propozycji 2018 roku. Po dwóch płytach, zawierających oparte
na mięsistym brzmieniu basu doom metalowe dźwięki w połączeniu ze stoner
rockową jazdą bez trzymanki z domieszką psychodelii, tym razem członkowie
Weedpecker oferują lżejsze, bardziej przestrzenne, atmosferyczne kompozycje. Na
"III" zespół sięga po inspiracje klasyką rocka progresywnego i zestawia
je z psychodelicznymi odlotami, do czego zobowiązuje już sama nazwa grupy. Twórczość warszawiaków młodszym
słuchaczom może trochę przypominać dokonania czerpiącego garściami z muzyki lat
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych australijskiego Tame Impala. Mocne gitarowe
riffy i perkusyjne galopady spotykają tu melotronowe wielobarwne pejzaże. To
bardzo równy album, którego słucha się z przyjemnością.
Rok temu zachwycił mnie utrzymany
w zbliżonej stylistyce "Ruination" Finów z Kairon; IRSE!,
który znalazł się później w końcoworocznym podsumowaniu. Trzecie wydawnictwo
Weedpecker ma dużą szansę zapisać się w pamięci jako jedna z najbardziej psychodelicznych
płyt 2018 roku.
Posłuchaj: Weedpecker -"III"
Hamferð - Támsins Likam (12.01.2018)
Czy szukaliście kiedyś zespołów
pochodzących z Wysp Owczych? Hamferð istnieje już od dziesięciu lat, jednak o
jego historii wiadomo stosunkowo niewiele.
Trzecie wydawnictwo sekstetu to mroczna podróż w świat legend o
zaginionych żeglarzach, błądzących po bezkresnym oceanie. To sześć kompozycji
utrzymanych w stylistyce doom metalowej, pełnych rytualnych dźwięków opartych
na narastaniu ściany gitar, mięsistym brzmieniu basu i perkusyjnych galopadach.
Album wyróżniają nieprzeciętne zdolności wokalisty, który bez najmniejszych
problemów przechodzi od czystego, pełnego patosu śpiewu do energetycznych
growli. Co więcej, utwory wykonywane są w ojczystym języku!
Posłuchaj: Hamferð "Támsins likam"
Posłuchaj: Hamferð "Támsins likam"
Seven That Spells - The Death And Resurrection Of Krautrock (OMEGA) (15.01.2018)
Najnowsza propozycja Seven That Spells to ostatnia
część trylogii "The Death And Resurrection Of Krautrock". Chorwacki
kwartet po sześciu latach od rozpoczęcia cyklu postanowił zakończyć opowieść o
śmierci i odrodzeniu krautrocka. Album zawiera pięć kompozycji, w których
dominują psychodeliczne ściany dźwięku pełne zapętleń i gitarowo-perkusyjnych
odlotów. To muzyczny rytuał wyśpiewany po chorwacku. Całości słucha się bardzo
dobrze, z każdym kolejnym podejściem odkrywając nowe warstwy utworów.
Moonparticle - Hurricane Esmeralda (20.01.2018)
Muzycy Stevena Wilsona w wolnych
chwilach zdecydowanie nie próżnują. Kilka tygodni temu wspominałam o solowym
albumie Adama Holzmana, który podzielił się z fanami swoimi
przemyśleniami na temat kondycji współczesnego świata. W nagraniach wzięli
udział jego przyjaciele, między innymi Nick Beggs, Craig Blundell i Theo
Travis. Okazuje się, że to nie jedyny projekt, w który dwaj pierwsi muzycy
zaangażowali się przed wilsonową trasą. 20 stycznia ukazał się debiutancki
album projektu Moonparticle, na czele którego stoi były gitarzysta Stevena i
założyciel Lifesigns, Niko Tsonev.
Czterdziestominutowy album wypełnia
muzyczna fuzja jazzowych improwizacji, popowych melodii oraz progresywnych
pejzaży, zbliżonych stylistycznie do solowej twórczości Wilsona. Słyszymy
baśniowe partie fletu i skrzypiec, intrygujące gitarowe solówki, przepiękne
klawiszowe pasaże oraz ciekawe sekwencje perkusyjne. Niejednokrotnie pojawiają
się ujmujące muzyczne dialogi, jak chociażby wzruszająca "rozmowa"
gitary i klawiszy w przedostatnim "Reverend Mum". Całości dopełniają jazzowe wokalizy Grog
Lisee, której w kilku momentach wtóruje Tsonev. To bardzo przyjemna propozycja
na wieczór.
Posłuchaj fragmentu: Moonparticle - "Michelangelo Don't Stop"
Nils Frahm - All Melody (26.01.2018)
Niemiecki pianista powraca z
dziewiątym studyjnym wydawnictwem, które przygotował we własnym, berlińskim
studiu. Artysta przywiązuje ogromną wagę do jakości brzmienia i dźwiękowych
detali, czemu daje dowód na "All Melody". Album łączy klasyczne
brzmienie fortepianu z elektronicznymi eksperymentami, które dopełnia chór
Shards. Płyta zawiera siedemdziesiąt cztery minuty klawiszowych, zapierających
dech, pełnych rozmachu improwizacji, które kontrastują z minimalistycznymi zapętleniami
nawiązującymi do stylistyki techno oraz ambientowymi pejzażami. To bardzo dobra propozycja na spokojny,
relaksujący wieczór.
Posłuchaj fragmentu: Nils Frahm - "All Melody"
LUTY
Rausch –Book II (2.02.2018)
Niewiele jest neoprogresywnych
zespołów, które potrafią zainteresować wymagającego słuchacza ciekawym
rozwiązaniem brzmieniowym. Filadelfijski Rausch, założony w 2009 roku przez
Douga Rauscha, właśnie napisał swoją drugą muzyczną książkę. Jak przystało na dobrą
literacką historię, zawiera ona kilka wątków oraz zwrotów akcji.
Album nagrany został z
patetycznym rozmachem rodem z twórczości Queen. W utworach rockowa dynamika
przeplata się z pełnymi melancholii klasycznymi partiami fortepianu, popową
melodyką, baśniowością instrumentów smyczkowych oraz elementami jazzu, tak jak w
czwartym "Irked", gdzie jazzująca melodia zgrabnie ustępuje miejsca
fantastycznej gitarowej solówce. Warto sprawdzić chociażby ten jeden utwór, ale
kto czytałby książkę od środkowego rozdziału? Zdecydowanie polecam całość.
GoGo Penguin - A Humdrum Star (9.02.2018)
Młodzi Brytyjczycy odkrywają nowe
muzyczne terytoria, łącząc jazzowe improwizacje z minimalistycznymi
ambientowymi brzmieniami, elementami trip hopu oraz muzyki klasycznej. Czwarty
album, wydany w lutym 2018 ugruntowuje pozycję zespołu jako jednego z
najciekawszych przedstawicieli alternatywnego jazzu. Trio złożone z perkusisty,
kontrabasisty i pianisty na nowym wydawnictwie prezentuje klimatyczne pejzaże
inspirowane brzmieniami bliskimi twórczości Briana Ino, Aphex Twina, Massive
Attack, a także współczesnych kompozytorów klasyki, takich jak Shostakovich czy
Debussy. Podstawę brzmienia albumu stanowią przepiękne fortepianowe partie,
które wspaniale relaksują po dniu pełnym wrażeń.
Posłuchaj: GoGo Penguin - "Window"
VLMV - Stranded, Not Lost (16.02.2018)
Jak wspominałam w relacji z
koncertu w gdańskiej Plamie, o istnieniu zespołu VLMV dowiedziałam się
przypadkiem. Pewnego wieczoru, przeglądając nowości ze świata muzyki natrafiłam
na zagadkowo brzmiącą, czteroliterową nazwę brytyjskiej grupy. Zaintrygowana
kombinacją liter, którą niełatwo zapisać w pamięci zaczęłam drążyć temat i
natrafiłam na informację o trasie promującej drugi studyjny album grupy.
Duet stworzony przez Pete'a
Lambrou i Ciarana Morakana na najnowszym wydawnictwie prezentuje przepełnione
melancholią kompozycje, w których nad gitarowymi pasażami przeważa brzmienie
instrumentów smyczkowych oraz klawiszy, na czele ze zjawiskowo pięknym "If
Only I". Lambrou dysponuje subtelnym, emocjonalnym wokalem, którego barwa
zbliżona jest do głosu Jonsi'ego z Sigur Ros. Na albumie śpiewa poruszające,
osobiste teksty, traktujące o samotności, izolacji i tęsknocie za miłością.
Intymna, kameralna atmosfera albumu wykreowana została dzięki temu, że płyta
nagrywana była w prowizorycznym studiu w piwnicy wokalisty.
Posłuchaj: VLMV - "If Only I"
Henry David's Gun - Thales From The Whale's Belly (21.02.2018)
Henry David's Gun to trio, które
miałam okazję poznać przy okazji występu muzyków na gdańskim wokalista
i kompozytor Wawrzyniec Dąbrowski, który dał się poznać słuchaczom klika lat
wcześniej, udzielając się w Letters From Silence. Każdy z trójki przyjaciół gra
na kilku instrumentach, co nadaje muzyce projektu wyjątkowości.
Soundrive Festival w 2016 roku. Panowie zagrali wtedy kameralny koncert w jednej ze stoczniowych hal w sąsiedztwie klubu B90, zachwycając ciekawym podejściem do muzyki folkowej. Na czele zespołu stoi
Soundrive Festival w 2016 roku. Panowie zagrali wtedy kameralny koncert w jednej ze stoczniowych hal w sąsiedztwie klubu B90, zachwycając ciekawym podejściem do muzyki folkowej. Na czele zespołu stoi
Twórczość zespołu oscyluje na
granicy folku, bluesa i alternatywnego rocka i zbliżona jest nieco do muzyki
znanej z albumów Finka. W kompozycjach dominują analogowo-akustyczne dźwięki z
przewagą gitary akustycznej, dopełnionej brzmieniem pianina, cymbałów, banjo, kontrabasu,
subtelnych partii perkusji i gitary elektrycznej. Wszystko to wzbogacone jest
głębokim wokalem Wawrzyńca, dzięki czemu trio łączy tradycję z nowoczesnością,
nie pozwalając o sobie zapomnieć.
Posłuchaj: Henry David's Gun - "Loneliness In Nevada"
Hover Even - Fervour for the Maimed (28.02.2018)
Hover Even to trio, które poza
imionami muzyków nie ujawnia informacji na temat zespołowej tożsamości. Na swoim profilu facebookowym Vilberg, David
i Linus piszą, że grają progresywny rock/metal. Intrygująco, prawda?
Na "Fervour for the
Maimed" progresywne gitarowe pejzaże, u podstawy których znajduje się
twórczość zespołów inspirujących się legendarnym Pink Floyd spotykają
skandynawską melancholię nasyconą ciężkim brzmieniem bliskim dokonaniom
Katatonii i Opeth z dodatkiem odrobiny psychodelii. Muzycy prezentują ciekawe
rozwiązania kompozycyjne i mimo, że nie zawsze wybierają ścieżkę idealnie
podtrzymującą nastrój, na debiutanckim wydawnictwie pokazują swój ogromny
potencjał, szczególnie w promującym je singlu "Truth Asynchronous"
oraz wieńczącym, urzekającym piękną gitarową solówką "The Phenomenon Of
The Glowing Ocean".
Posłuchaj: Hover Even - "Truth Asynchronous"
Posłuchaj: Hover Even - "Truth Asynchronous"
MARZEC
Rolo Tomassi - Time Will Die And Love Will Bury It (2.03.2018)
Twórczość istniejącego od blisko
dekady kwintetu z Sheffield nie daje się jednoznacznie zaklasyfikować w jednym
muzycznym gatunku. W utworach Rolo Tomassi mathcore i death metal spotykają
ambientowe, tajemnicze pejzaże, jednocześnie łącząc się z popem oraz indie
rockiem. Ta niesamowita fuzja pozornie sprzecznych ze sobą gatunków składa się
na nietuzinkowe brzmienie i wyróżnia zespół na tle setek podobnych do siebie
wykonawców. Wyjątkowości dodaje mu obecność niesamowitej wokalistki Evy Spence,
która potrafi zaśpiewać czysto, by chwilę później zaskoczyć obłędnym growlem.
Piąty album muzyków wypełniają
mroczne, apokaliptyczne teksty, nad którymi warto się pochylić. Muzycznie
słyszalne są tam inspiracje twórczością Converge, The Dillinger Escape Plan,
lecz także Brianem Eno oraz… King
Crimson. Niemożliwe? Sprawdźcie sami.
Posłuchaj: Rolo Tomassi - "Time Will Die And Love Will Bury It"
Posłuchaj: Rolo Tomassi - "Time Will Die And Love Will Bury It"
Those Who Dream By Day – Glad To Be… (5.03.2018)
"Ta płyta to emocje, które towarzyszyły nam przez ostatnie dwa lata. To pełne przestrzeni i wspomnień dźwięki, których esencją jest przede wszystkim przyjaźń. Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że wreszcie możemy się z Wami podzielić naszymi snami. Dobrze tu być." Tymi słowami warszawski kwartet zapowiedział swój debiutancki album, na którym prezentuje zgrabne połączenie post rockowych ścian dźwięku z ambientowymi pejzażami i dream - popową melodyką.
Czwórka młodych przyjaciół posiada naturalną zdolność opowiadania muzycznych historii z filmowym potencjałem. W ośmiu kompozycjach zespół prowadzi słuchaczy przez meandry osobistych wspomnień podanych w ciekawej brzmieniowo formie. Opowieść rozpoczyna się tajemniczym dwuminutowym prologiem, stanowiącym bramę do krainy dzieciństwa i ważnych życiowych momentów. Razem z muzykami odbiorca odwiedza plac zabaw, wspomina ostatnie dni wakacji, a także moment, gdy po raz pierwszy naprawdę poczuł strach, pobyt w osobistym raju oraz pierwszą miłość. Album wypełniają emocjonalne dźwięki, które zawarte są w zwartych formach, z których jedynie ostatnia przekracza granicę radiowej długości. Mnóstwo w nich melancholii, poruszającej duszę delikatności, lecz także elementów nieskrępowanej radości i tańca oraz dźwięków natury i odgłosów życia codziennego. W piątej, singlowej kompozycji pojawia się bardzo przyjemny wokal, wskazujący wyraźnie punkt kulminacyjny wydawnictwa.
Warto zwrócić uwagę również na sam tytuł płyty i nazewnictwo kolejnych utworów – tytuł każdej kompozycji jest dokończeniem tytułu albumu. Podkreśla to pomysłowość i kreatywność młodych muzyków.
Przyjaciele mówią, że "grając, dają ponieść się sennym marzeniom by nie umknęło im to, co umyka tym, którzy śnią jedynie nocą." Po kilkukrotnym wysłuchaniu całości nie sposób się z nimi nie zgodzić. Ich debiut to jedna z najciekawszych płyt pierwszego kwartału 2018 roku.
Posłuchaj: Those Who Dream By Day - "Glad To Be..."
Colin Edwin, Robert Jürjendal – Another World (9.03.2018)
Colin Edwin, znany jako jeden z najsympatyczniejszych basistów na świecie
(nieodłącznie na dźwięk nazwiska Edwin w mojej pamięci pojawia się obraz
uśmiechniętego muzyka podczas koncertów uwiecznionych na DVD "Arriving
Somewhere" oraz "Anesthetize"), po zawieszeniu działalności
Porcupine Tree często angażuje się w różne międzynarodowe muzyczne projekty.
Dzięki współpracy z Timem Bownessem poznał estońskiego gitarzystę i kompozytora
Roberta Jürjendala i postanowił nagrać z nim album.
"Another World" to fuzja hipnotyzujących partii basu oraz
eksperymentalnych, często nawiązujących do stylistyki jazzowej partii gitar.
Basistę i gitarzystę na albumie wsparli australijski trębacz Ian Dixon oraz
norweski kompozytor muzyki elektronicznej, Isak Nygaard. To wyrafinowana
muzyczna propozycja dla wymagających odbiorców, świetnie sprawdzająca się
zarówno jako bardzo nastrojowa całość, której słucha się z zapartym tchem, jak
również muzyka towarzysząca codziennym zajęciom. Album wypełniają nostalgiczne,
relaksujące dźwięki, o potencjale filmowym, przenoszące słuchacza w świat
sennych marzeń i wspomnień.
Addiktio - Verraton (9.03.2018)
Addiktio to norweska odpowiedź na Animals As
Leaders. Instrumentalne trio na swoim niespełna czterdziestominutowym
debiucie prezentuje przestrzenne, wielowarstwowe dźwięki zawarte w dziewięciu
kompozycjach porażających zapierającą dech techniką i energią. To muzyka, od której można się uzależnić. Post
rock spotyka tu ciężkie brzmienia i jazzrockowe improwizacje, a mrok łączy z
tajemniczością i radosnymi, skocznymi melodiami.
Addiktio jak już wspomniałam jest
triem - w skład zespołu wchodzą gitarzysta, basista i perkusista. Należy to
wyraźnie podkreślić, ponieważ podczas odsłuchu albumu odbiorca ma wrażenie, że
muzyków jest zdecydowanie więcej. Członkowie zespołu utrzymują, że ich
twórczość jest wypadkową inspiracji Radiohead, Mew, Bon Iver, czy Aiming for
Enrike, lecz także Mehuggah, Intronaut oraz Shining. Zdecydowanie jest im
bliżej do nagrań trzech ostatnich wymienionych zespołów.
Posłuchaj: Addiktio - "Unelma"
Posłuchaj: Addiktio - "Unelma"
Dungen & Woods – Myths 003 (16.03.2018)
Pomysł na współpracę Szwedów i
Amerykanów narodził się przy okazji wspólnej trasy po Stanach Na
albumie dominują baśniowe partie fletu, przepiękne gitarowe solówki oraz
hipisowskie brzmienia przywodzące na myśl lata siedemdziesiąte, a także
beztroski czas wakacji i wypoczynku na łonie natury. Polecam ten album na
chłodne wieczory, by móc ogrzać się przy tych niezwykle ciepłych dźwiękach.
Zjednoczonych i występu muzyków na festiwalu Marfa Myths w zachodnim Teksasie latem 2009 roku. Dziewięć lat po pamiętnych koncertach Dungen i Woods prezentują siedem zupełnie nowych, nagranych razem kompozycji, które są wypadkową psychodelicznych odlotów oraz indie-folkowych, zwiewnych melodii.
Zjednoczonych i występu muzyków na festiwalu Marfa Myths w zachodnim Teksasie latem 2009 roku. Dziewięć lat po pamiętnych koncertach Dungen i Woods prezentują siedem zupełnie nowych, nagranych razem kompozycji, które są wypadkową psychodelicznych odlotów oraz indie-folkowych, zwiewnych melodii.
Posłuchaj: Dungen & Woods - "Turn Around"
Bruce Lamont - Broken Limbs Excite No Pity (23.03.2018)
Bruce Lamont to człowiek
o wielu twarzach i szerokich horyzontach. Amerykanin jest liderem kilkunastu projektów
muzycznego podziemia, z których najbardziej znane są Yakuza, Corrections House oraz
Brain Tentacles. Od lat związany jest ze sceną metalu ekstremalnego, łącząc w
swojej twórczości elementy noise rocka, elektroniki, muzyki progresywnej,
hardcore’u oraz… jazzu. To wirtuoz instrumentów dętych, który przy pomocy
saksofonu i klarnetu kreuje świat nieoczywistych dźwięków – pełnych emocji,
ekstremalnego ciężaru, a zarazem niezwykle intrygujących.
Na najnowszym
wydawnictwie Lamont prezentuje siedem nowych kompozycji, którym daleko do
lekkiej i przyjemnej muzyki towarzyszącej słuchaczowi przy wypełnianiu
codziennych obowiązków. To nie są utwory o radiowej długości i zwartej
strukturze, a zaprojektowane struktury dźwiękowe, tworzące spójną całość,
których podstawą jest nieziemskie brzmienie saksofonu, przyprawiające o zawrót
głowy. Muzyk tworzy je z naturalną, intuicyjną łatwością, hipnotyzując
odbiorcę, a następnie wylewając na niego przysłowiowe wiadro zimnej wody, by
wybudzić go z transu.
W dźwiękach zawartych na "Broken
Limbs Excite No Pity" mrok i niepokój przeplatają się z melancholią i tajemniczością.
Obłędne partie saksofonu kontrastują z gitarowymi przesterami, folkowymi
partiami gitary akustycznej i ambientowymi pejzażami, którym towarzyszą
chóralne śpiewy i głęboki wokal. To album, któremu warto poświęcić nieco więcej
czasu, by w pełni docenić jego potencjał.
Posłuchaj: Bruce Lamont - "Broken LimbsExcite No Pity"
Sunnata - Outlands (23.03.2018)
"Outlands" to spójny,
dopracowany koncept przenoszący słuchacza w mroczną, tajemniczą krainę, jednocześnie
porażający intensywnością i psychodeliczną transowością, która słyszalna jest szczególnie
w dwóch najdłuższych fragmentach albumu - ponad dziewięciominutowym "Lucid
Dream" oraz niespełna trzynastominutowym, wieńczącym dzieło "Hollow
Kingdom". Doom metal spotyka tu elektroniczne eksperymenty, bliskowschodnie
rytualne dźwięki i… grunge. Śpiewane na głosy partie wokalne w kilku utworach budzą
skojarzenia z twórczością Alice In Chains, nadając powolnej, toczącej się
niczym walec instrumentalnej podstawie kompozycji lekkości i hipnotyczności. Z odsłuchu
na odsłuch album odkrywa swoje ukryte pod mglistą metalową otoczką warstwy i
coraz bardziej uzależnia.
Na przestrzenność płyty i poszerzenie
brzmieniowych horyzontów z pewnością miała wpływ ubiegłoroczna listopadowa wspólna trasa
Sunnaty z mistrzami budowania napięcia - Tides From Nebula. O poznańskim koncercie
w ramach Knock Out Tour pisałam tutaj.
Posłuchaj: Sunnata - "Outlands"
Posłuchaj: Sunnata - "Outlands"