"Nie mam pojęcia, jak opisać utwory zawarte na moich albumach. Lubię je i jednocześnie ich nienawidzę. Analizowanie piosenek niszczy pasję w nich zawartą (...)." W dalszej części tej wypowiedzi pojawiło się kilka niecenzuralnych słów i zalecenie wsłuchania się w muzykę. Christoffer Gunrup, wokalista, gitarzysta i kompozytor The Amazing jest perfekcjonistą i zdecydowanie woli zająć się graniem, niż dywagacjami i poznawaniem opinii na temat swojej twórczości. Postępując odrobinę na przekór przekonaniom lidera postanowiłam przyjrzeć się kompozycjom zespołu nieco bliżej i opowiedzieć pokrótce o zawartości "In Transit", piątej płyty grupy, która ukazała się z początkiem kwietnia.
Najnowsze wydawnictwo szwedzkiego
kwintetu to kwintesencja rozmarzonej i melancholijnej atmosfery oraz przestrzennych
gitarowych pejzaży, do których zespół przyzwyczaił fanów na swoich poprzednich
albumach, uzupełniona o nowe inspiracje i dźwiękowe eksperymenty, dodające
kompozycjom świeżości. Muzyka na "In Transit" zawieszona jest
pomiędzy dream popowymi melodiami bliskimi twórczości Slowdive i
progresywno-psychodelicznymi gitarowymi pasażami, które dopełniają malownicze
harmonie wokalne, subtelne partie perkusji i klawiszy oraz delikatny puls basu.
Utwory pasują do siebie i tworzą spójny dźwiękowy spektakl, z małym wyjątkiem,
o którym opowiem w dalszej części tego tekstu.
W składzie The Amazing jest aż
trzech gitarzystów, co stwarza możliwości komponowania wielowarstwowych
instrumentalnych struktur. Partie gitar na nowej płycie brzmią bardzo
wyraziście, tworząc malownicze muzyczne pejzaże, hipnotyzujące słuchacza od
pierwszej do ostatniej minuty albumu. W kilku momentach pojawiają się
wybudzające z sennego transu elementy zaskoczenia, takie jak charakterystyczne
dla stylistyki shoegaze'owej lawiny przesterów oraz zwariowane improwizowane
solówki, za które odpowiedzialny jest przede wszystkim znany z Dungen Reine
Fiske. Doskonałym przykładem jest tutaj zakończenie siódmej kompozycji "Benson
se Convirtio Completamente Furiosa", w której zgodnie z hiszpańskim
tytułem gitarzysta zaprezentował "całkowitą wściekłość". To jedna z
najbardziej niesamowitych improwizacji i nietypowych zakończeń utworów, jakie
miałam okazję usłyszeć.
Następstwem tych szalonych
dźwięków jest jedyna na płycie partia zagrana na gitarze akustycznej, w
najkrótszym w zestawie, ósmym "For No One", czarującym także
wykorzystaniem instrumentów perkusyjnych, na czele z grzechotkami i pulsującym
rytmem bębnów. Pierwszy "Pull" i piąty "Rewind" to dream
popowo - shoegaze'owe klasyki, oparte na charakterystycznych motywach dla tych
gatunków. Podobnie jest także w drugiej kompozycji, nieco bardziej dynamicznej,
lecz przede wszystkim ujmującej wokalną partią i chórkami nawiązującymi do
dokonań duetu Rachel Goswell i Neila Halsteada oraz klimatu muzyki Slowdive.
"Asleep" jest jak senne
marzenie i spojrzenie w błękitne, letnie niebo. Utwór wprowadza do
nostalgicznej aury towarzyszącej płycie element lekkości. Gitarowa partia
wycisza i relaksuje, a pojawienie się pod koniec uroczych dzwoneczków wywołuje
uśmiech na ustach. Całość dopełniają trafione w punkt uderzenia perkusji i
piękne partie klawiszy. Rozmarzony jest także "Leave Us A Light", w
którym słyszalne są inspiracje twórczością The Cure. W szóstej minucie, po
chwili wyciszenia następuje natomiast zwrot akcji w postaci dynamicznej,
jazzującej, wręcz tanecznej gitarowej partii.
Jazzową sekwencję perkusyjną
można usłyszeć także w wieńczącym album "Je Travaille Dans la
Banque", która pięknie uzupełnia się ze zwiewną melodią i uroczym,
beatlesowskim refrenem, a następnie przekształca się w gitarowo-perkusyjną
galopadę, która po kilku zapętleniach niknie w przestrzeni. Progresywnie jest
natomiast w czwartym "First Touch Of Light".
"In Transit" również w
warstwie lirycznej znajduje się gdzieś "w trasie", pomiędzy dniem i
nocą, spokojem i lękiem, jawą i snem, nostalgią i radością, czy też marzeniami
i zadumą. Słodko-gorzkie, nastrojowe partie wokalne pełnią tu często funkcję
instrumentu, budując nostalgiczną, intymną atmosferę albumu i dużo istotniejszy
od słów jest sam klimat kompozycji. Na tle malowniczych, głównie gitarowych
pejzaży Gunrup głębokim głosem snuje refleksyjną opowieść na temat ulotności
cennych życiowych momentów, docenianiu piękna otaczającego świata oraz tego, co
nieuchwytne, tak jak pierwszy "dotyk" promieni słońca czy brzmienie
ukochanego głosu. To także historia duszy błądzącej w zaświatach, zawieszonej w
stanie przejścia pomiędzy światem żywych i umarłych. Do zawartości muzycznej i
tekstowej pięknie nawiązuje czarno-biała oprawa graficzna wydawnictwa, na
której rozmyte granice kształtów płynnie przechodzą w siebie wzajemnie.
Tak jak wspomniałam na początku
tekstu jedenaście nowych kompozycji The Amazing tworzy ciekawą, lecz w pełni
spójną całość. Już przy pierwszym odsłuchu zauważa się, że kolejność utworów
nie została do końca przemyślana i utwór siódmy, który wieńczy szaleńcza
improwizacja Reine Fiske zdecydowanie lepiej sprawdziłby się w finale albumu,
niż w jego środkowej części. Zastanawiające są także same tytuły - dziewięć
zapisana jest w języku angielskim, jeden - siódmy, w hiszpańskim i ostatni we
francuskim. Co najdziwniejsze, kompozycja nazwana po francusku zaśpiewana jest
po angielsku…
Zgodnie z zaleceniem lidera
zespołu czas jednak odłożyć rozważania na bok i zacząć czerpać radość z
pieknych dźwięków, poddając się urokowi gitarowych partii i melodii głosu
wokalisty. Najnowszy album The Amazing to bardzo dobra propozycja szczególnie
na wieczór, pozwalająca wyciszyć się i zrelaksować po długim dniu.
8/10
Posłuchaj: The Amazing - In Transit