Jak połączyć wrażliwość Iana Curtisa, mrok gitarowych sprzężeń rodem z kompozycji Swans, grobową atmosferę muzycznych dokonań Nicka Cave’a i jednocześnie zachować twórczą niezależność? Jest to zadanie trudne i wymagające nieprzeciętnych umiejętności kompozytorskich. Złowrogie brzmienie skrzypiec, wzruszające partie fortepianu, dynamiczna perkusja, głęboki baryton, subtelne wokalizy i emocjonalne teksty – wszystko to zawarte jest na najnowszym wydawnictwie Wrekmeister Harmonies.
Amerykański kolektyw dowodzony
przez J.R. Robinsona i wspierany od 2014 roku przez skrzypaczkę i wokalistkę
Esther Shaw na piątym albumie poszerza swoje muzyczne horyzonty. Znany z
poprzednich dokonań doom metalowy ciężar i gitarowe ściany dźwięku kontrastują
tu z bezpośredniością przekazu, wyciszeniem i muzycznymi eksperymentami. W obliczu osobistych doświadczeń muzyków,
takich jak śmierć ukochanej osoby i konieczność zmagania się ze śmiertelną
chorobą członka rodziny powstała najbardziej emocjonalna i dotychczas
najważniejsza płyta zespołu.
Muzyka na najnowszym wydawnictwie
to swoista wspólna terapia artystów i sposób na pogodzenie się z otaczającą
rzeczywistością. "The Alone Rush" to sześć kompozycji, utrzymanych w
mrocznej, melancholijnej i tajemniczej atmosferze, poruszających najgłębsze
zakamarki duszy. Robinson swoim głębokim głosem śpiewa w nich o kondycji
współczesnego świata z perspektywy ludzkich zachowań i reakcji na różne
zdarzenia. Jest tu zarówno obserwatorem, jak i bohaterem swojej opowieści. Wyrażając
szczere emocje takie jak ból, lęk, cierpienie i poczucie odizolowania jest
bardzo wiarygodny. Jego baryton przywodzący na myśl glos Nicka Cave’a wspaniale
dopełniają eteryczne i subtelne wokalizy Shaw.
Kluczowym elementem najnowszych kompozycji
Wrekmeister Harmonies są pełne melancholii partie skrzypiec oraz eteryczne
klawiszowe pejzaże, które nie brzmiałyby jednak tak wyjątkowo, gdyby nie udział
w nagraniach gości, na czele z przyjacielem muzyków Thorem Harrisem. Perkusista
Swans, w zależności od zapotrzebowania w danym utworze prezentuje intensywne,
emocjonalne partie lub delikatne, miarowe uderzenia, budujące podniosły,
mistyczny klimat muzyki. Poza doskonałą grą na swoim flagowym instrumencie
zachwyca także ciekawymi pomysłami na wykorzystanie brzmienia klarnetu.
Kompozycje zawarte na płycie,
pomimo znaczących różnic w długości (od około czterech do ponad czternastu
minut) stanowią spójną całość. Album rozpoczyna prawie dziesięciominutowy "A
300 Year Old Silt Throat", przywodzący na myśl ostatnie dokonania Nicka
Cave’a, kompozycję "Atmosphere" z repertuaru Joy Division oraz klimat
serialu "Miasteczko Twin Peaks". Delikatne brzmienie gitary i
fortepianu, uzupełnione smutną partią skrzypiec i dźwiękami klarnetu, tworzą
fantastyczną przestrzeń dla obojga wokalistów. Sennie snująca się melodia i
podniosła wokaliza wprowadzają słuchacza w o połowę krótszy "Descent Into
Blindness", w którym stopniowo narasta napięcie – wyciszenie ustępuje
miejsca post metalowym eksperymentom i gitarowo-perkusyjnej galopadzie. Na
pierwszy plan wysuwa się natomiast przepiękna solówka na skrzypcach, która z
minuty na minutę nabiera intensywności.
Ciekawa, momentami budząca lęk
partia klawiszy i dodatek instrumentów perkusyjnych to charakterystyczne
elementy hipnotyzującego "Behold! The Final Scream", który w drugiej
części nabiera rozpędu i atakuje słuchacza agresywnymi gitarowymi przesterami. Po nich następuje moment refleksji w
najkrótszym, singlowym "Covered In Blood From Invisible Wounds",
gdzie atmosferę budują szmery miotełek pocierających o perkusyjne talerze oraz
przepiękna partia skrzypiec.
Piąta kompozycja, to absolutne
dzieło sztuki, którego nie powstydziłby się sam Michael Gira, a zarazem
stanowiące poważną konkurencję w wyścigu o najbardziej
eksperymentalny utwór 2018 roku dla prawie siedemnastominutowej kompozycji
"Ugly And Vengeful" Anny von Hausswolff (recenzja tu). "Forgive Yourself And Let Go"
wprowadza w trans niespiesznie snującą się fortepianowo - smyczkową melodią,
której towarzyszy brzmienie instrumentów perkusyjnych. Atmosfera napięcia spowodowana
głównie gitarowymi sprzężeniami narasta z minuty na minutę, by w punkcie
kulminacyjnym osiągnąć szczyt intensywności, a następnie przynieść słuchaczowi
chwilę wytchnienia. Album wieńczy siedmiominutowy utwór tytułowy, który poza
ulotną melodią dominujących na płycie instrumentów zachwyca podniosłym,
mistycznym chóralnym śpiewem dobiegającym jakby z zaświatów.
Muzycy Wrekmeister Harmonies koncertowali
już w Polsce kilkukrotnie i są coraz bardziej rozpoznawalni w naszym kraju,
szczególnie po doskonałym występie podczas ubiegłorocznej edycji katowickiego
Off Festivalu. O tym, jak zabrzmi na żywo najnowsze wydawnictwo zespołu będzie
można przekonać się już w nadchodzący weekend podczas koncertów w poznańskim
klubie Las, warszawskiej Hydrozagadce oraz sopockim Teatrze Na Plaży.
9/10
Posłuchaj: Wrekmeister Harmonies - The Alone Rush