Son Lux zwrócił moją uwagę cztery lata temu, gdy Artur Orzech
zaprezentował w trójkowym "Zaraz Wracam" kompozycje z EPki "Alternate
Worlds", tj. wariacje na temat utworów z wydanego w 2013 roku "Lanterns".
Nowatorskie pomysły na połączenie tajemniczo snujących się melodii z mrocznymi elektronicznymi
eksperymentami i popową przebojowością znalazły odzwierciedlenie między innymi
w hipnotyzującym "Easy" i nostalgicznym "Lost It To Trying".
Trudno w to uwierzyć, ale w tym
roku mija dekada od debiutu zespołu, który kilka lat temu z solowego projektu
klawiszowca i wokalisty Ryana Lotta
stał się triem. W 2015 roku do lidera dołączyli gitarzysta Rafiq Bhatia i
perkusista Ian Chang, dzięki czemu Son Lux zaczął intensywnie koncertować,
zdobywając grono oddanych fanów, również w Polsce. Muzycy wypracowali własny niepodrabialny
styl, łączący klawiszowe pasaże i elektroniczne eksperymenty z rockową energią
i popową przebojowością, któremu klimatu dodaje odrobina mroku i tajemniczości.
Szóste wydawnictwo zespołu jest
kwintesencją charakterystycznego brzmienia Son
Lux – przystępność kontrastuje tu z zaskakującymi rozwiązaniami dźwiękowymi
- elementami trip-hopu, post-rocka, ambientu, tanecznego transu i potrzaskanych
elektronicznych dźwięków. Pomimo kompozycyjnego eklektyzmu album jest jednak spójną,
klimatyczną opowieścią. Ryan Lott swoim pełnym nostalgii, niejednokrotnie
łamiącym się głosem powraca w tekstach do wspomnień bohatera historii i
skrajnych emocji im towarzyszących, co sprawia, że dodatkowo jest to dzieło poruszające
i bardzo osobiste.
"Brighter Wounds" rozpoczyna melancholijny "Forty
Screams", przepełniony poruszającym głosem Lotta i subtelnym brzmieniem klawiszowy.
Po czterech minutach pięknego wprowadzenia następuje gwałtowna zmiana nastroju.
Elektroniczne zapętlenia instrumentów smyczkowych, "zgrzyty" i "trzaski",
przesterowany bas, wyraziste bębny, chóralne "ooo", wokal dobiegający
jakby z zaświatów, klimatyczne dźwięki perkusji, delikatność cymbałków oraz
zabawa ciszą składają się na wielowątkową kompozycję singlowego "Dream State", jednego z
najjaśniejszych punktów albumu.
Łamiący się głos Lotta,
fortepianowa delikatność, soulowy wokal i przepiękna melodia to z kolei
wyznaczniki ballady "Labor", prowadzącej słuchacza niespiesznie w
mrok następnej kompozycji. "The Fool You Need" wypełniają elektroniczne
eksperymenty z brzmieniem instrumentów dętych, poszatkowaną rytmiką i bardzo
fajną gitarową solówką, zagraną najpierw z przesterem, a następnie w wersji
akustycznej.
"Slowly" przynosi
kolejną zmianę nastroju w postaci sennie płynącej, trip-hopowej, romantycznej ballady.
Za chwilę jednak ustępuje miejsca najdłuższemu na płycie "All Directions",
hipnotyzującemu psychodelicznym brzmieniem perkusji i instrumentów smyczkowych,
a w drugiej części partią organów, improwizacjami na bębnach, "dzwoneczkami"
i chóralnym śpiewem. Spokojny, klawiszowy "Aquatic" przywodzi na myśl
wprowadzający w trans klimat twórczości Sleep
Party People. Po kilku minutach wytchnienia album ponownie rozpędza się - "Surrounded"
rozpiera perkusyjna dynamika.
Wprowadzeniem do wieńczącej
dzieło kompozycji jest niespełna półtoraminutowe, ulotne, podniosłe "Young",
bezpośrednio nawiązujące do beztroskich czasów dzieciństwa. Przestrzenne, mieniące
się mnogością dźwięków "Resurrection" potwierdza natomiast, że muzyka
Son Lux ma filmowy potencjał i może poruszać duszę wrażliwego słuchacza.
Na szóstym albumie muzycy Son Lux
udowadniają, że są obecnie jedną z najciekawszych elektronicznych formacji na
świecie, a ich eklektyczna twórczość, emocje i energia zawarte w kompozycjach
mogą pogodzić fanów różnych muzycznych gatunków. Wszyscy Ci, którzy mieli
okazję posłuchać tria na żywo zgodnie twierdzą, że jest to niesamowite
przeżycie. Będzie okazja przekonać się o tym już niebawem – Ryan Lott z
przyjaciółmi odwiedzą Polskę ponownie pod koniec września, aby wystąpić w
Gdańsku w B90 i we Wrocławiu w klubie A2.
9/10
Posłuchaj fragmentu: Son Lux - Dream State