Porywające świetlno-wizualne widowisko, przełomowe kompozycje z repertuaru Pink Floyd, prawie trzygodzinny spektakl i ważny przekaz zawarty w słowie "RESIST" – tak pokrótce można opisać występy Rogera Watersa w ramach "Us + Them Tour". Trwająca od maja 2017 roku trasa koncertowa legendy rocka progresywnego nareszcie dotarła do Polski – artysta wystąpił 3 sierpnia w krakowskiej Tauron Arenie i dwa dni później w gdańskiej Ergo Arenie, wzbudzając kontrowersje i poddając w wątpliwość kondycję współczesnego świata.
Pomimo bardzo wysokich cen
biletów koncert spotkał się z ogromnym zainteresowaniem słuchaczy. Nic w tym
dziwnego – było to jedno z tzw. wydarzeń obowiązkowych dla sympatyków
dźwiękowych pejzaży. Już na kilka godzin przed występem pod Ergo Areną zaczęła ustawiać się
gigantyczna kolejka spragnionych wrażeń fanów. Wszystko po to, aby znaleźć się
jak najbliżej centrum wydarzeń rozgrywających się na scenie.
Zbudowany z dwóch części spektakl
to starannie wyreżyserowane, dopięte na ostatni guzik, spójne widowisko, któremu
należało poświęcić 100% uwagi, by w pełni zrozumieć płynący ze sceny przekaz.
Pomocne okazało się już samo poprzedzające koncert wprowadzenie w postaci
wizualizacji wyświetlanej na telebimie, której bohaterką była siedząca tyłem do
widzów na nadmorskiej plaży dziewczyna, obserwująca poruszające się w rytm
delikatnych, wyciszających dźwięków fale. Podczas koncertu zgadzało się wszystko –
przemyślane zagrania i ruchy muzyków, kolejność utworów opowiadających spójną
historię oraz zapierające dech w piersiach wizualizacje, idealnie podkreślające
treść i klimat poszczególnych kompozycji. W koncertowej setliście znalazło się
siedem pozycji z ubiegłorocznej solowej płyty artysty "Is This Life That
We Really Want" oraz najważniejsze nagrania z repertuaru Pink Floyd z przełomowych albumów "Dark
Side Of The Moon", "The Wall", "Wish You Were Here"
oraz "Animals".
Aby zrealizować swoją wizję
Waters zaprosił do współpracy doskonałych multiinstrumentalistów i wokalistów, którzy
w zależności od utworu zamieniali się rolami, grając na gitarach akustycznych,
elektrycznych, basowych, klawiszach i organach Hammonda. Całości dopełnili
perkusista i saksofonista. Sam mistrz oprócz śpiewania grał także na basie,
gitarze akustycznej i elektrycznej. W gitarowych improwizacjach prześcigali się
znany ze współpracy ze Stevenem Wilsonem
Dave Kilminster oraz Jonathan
Wilson, śpiewający ponadto większość partii Davida Gilmoura. Prawdziwą gratką były natomiast popisy wokalne
Jess Wolfe i Holly Laesing z indie popowego amerykańskiego zespołu Lucius, które zachwyciły wokalizami w
„The Great Gig In The Sky” oraz „Mother”, ponadto porywając publiczność synchronicznym
tańcem oraz rytmicznym uderzaniem w bębny. Co ciekawe, pomimo ogromu
koncertowej sali, która może pomieścić dziesiątki tysięcy ludzi nagłośnienie
nawet wysoko na trybunach było bez zarzutu. Nie było również problemów z
widocznością.
Nie od dziś wiadomo, że podczas
swoich występów Roger Waters
dobitnie dzieli się swoimi przekonaniami i poglądami politycznymi z
publicznością. Działo się tak już przy okazji koncertów trasy "The Wall",
w trakcie których na scenie budowany był wielki mur zdobiący okładkę albumu, będący
metaforą podziałów międzyludzkich. Tym razem artysta postanowił skoncentrować
uwagę słuchaczy na wizualnej stronie "Animals" oraz "Dark Side
Of The Moon"...
Wspominałam już, że koncert składał
się z dwóch części przedzielonych dwudziestominutową przerwą, która nie była
zwykłym czasem pozostawionym widzom na złapanie oddechu, rozprostowanie się i załatwienie
potrzeb fizjologicznych. Na wielkim ekranie z tyłu sceny wyświetlały się hasła
wyrażające bunt Watersa przeciwko antysemityzmowi, pogwałceniu praw człowieka,
politycznym zagrywkom dyktatorów, których wymienił z nazwiska, niszczeniu
dorobku ludzkości oraz środowiska naturalnego i bezsensownym politycznym wojnom,
prowadzącym do śmierci niewinnych ludzi.
Pierwszy, nieco spokojniejszy,
bardziej atmosferyczny i refleksyjny set, podczas którego usłyszeliśmy między
innymi "Speak To Me", "Breathe", "The Great Gig In The
Sky", "Time", "Wish You Were Here" zakończyło
brawurowe wykonanie "Another Brick In The Wall" Part 2 oraz Part 3 z
udziałem grupy dzieci. Co istotne, w każdym mieście na trasie do udziału w
koncercie zapraszane są kilkulatki mieszkające w nim. To wyjątkowy moment podkreślający
jedność artysty z miejscem, w którym występuje. W Gdańsku, po zakończeniu
występu i gromkiej owacji Waters wyraził podziw i uznanie dla młodych artystów,
którzy mieli jedynie kilka godzin na zsynchronizowanie tanecznych ruchów i
opanowanie układu oraz pozbycie się tremy związanej z występem przed
kilkunastotysięczną publicznością. Podziękował także słuchaczom za okazane
wsparcie i zaprosił na drugą część wieczoru.
Po zakończeniu prezentacji haseł
i poglądów artysty, pośród których dominowało "resist" przyszedł czas
na wizualno-dźwiękowy manifest polityczny. Podczas pierwszych taktów "Dogs"
nad płytą Ergo Areny zawisły gigantyczne ruchome ekrany, które ułożone zostały
na kształt elektrowni zdobiącej okładkę "Animals". Posłużyły one do
wyświetlenia ruchomych wizualizacji krytykującej politykę i postępowanie
Donalda Trumpa. Waters ośmieszył hasła wyborcze, decyzje oraz samą postać prezydenta
Stanów Zjednoczonych, przedstawiając go jako dyktatora, kłamcę i osobę niegodną
zaufania. Nie zabrakło także zawieszonej nad ekranami świni oraz wielkiego
balonu tego samego kształtu z hasłem "pozostań człowiekiem" w języku
polskim i angielskim, które podkreśliły dodatkowo aktualność treści zawartych w
kompozycjach Pink Floyd.
Koncept "Animals" nawiązuje
do "Folwarku Zwierzęcego" George’a
Orwella, gdzie ludzie podzieleni są na trzy grupy - psy, świnie oraz owce. "Dogs"
to muzyczna metafora żądnego pieniędzy i kariery pokolenia menedżerów, zaś "Pigs"
dotyczy bezpośrednio ludzi na wysokich szczeblach władzy, polityków i
urzędników państwowych. Siłę przekazu zwiększyło ponadto energetyczne wykonanie
"Money". To nie były jednak jeszcze wszystkie wizualne atrakcje tego
wieczoru. Pod koniec występu nad publicznością w pierwszej strefie płyty
wyświetliła się olbrzymia laserowa piramida, nawiązująca do rozszczepienia
światła białego przedstawionego na okładce "Dark Side Of The Moon".
Pomimo, że nie każdemu mogło się
spodobać tak liczne wykorzystanie motywów politycznych podczas koncertu, należy
jednak przyznać, że pomysł przekazania ważnych treści na tak dużym wydarzeniu
to strzał w dziesiątkę. Muzyka to jedna z najlepszych form dotarcia do
szerokiego grona odbiorców, poruszająca tłumy i mogąca skłonić do zmiany
postępowania. Artysta w ten sposób chciał zaapelować do zgromadzonej publiczności
o otrząśnięcie się z letargu i podjęcie walki o lepsze jutro. Podkreślał to
także już samym tytułem najnowszego wydawnictwa, retorycznie pytając, czy właśnie
takiego życia pragniemy (ang. Is This Life
That We Really Want?).
Waters miał bardzo dobry kontakt
z publicznością. Słuchacze euforycznie reagowali na jego gesty, gdy przechadzał
się wzdłuż sceny machając do fanów na trybunach, a przede wszystkim, gdy
zszedł, by przybić piątki z osobami w pierwszym rzędzie. Pod koniec występu
wyraźnie się wzruszył, kiedy publiczność obdarzyła go gromką owacją po wyrażeniu
solidarności z Polakami walczącymi o wolność słowa i ubraniu koszulki z napisem
konstytucja. Koncert zwieńczyło ujmujące wykonanie utworu "Wait For
Her", opartego na tłumaczeniu artysty poezji Palestyńczyka Mahmouda Darwisha, przed którym Waters podkreślał
leczniczą rolę miłości w ludzkim życiu nawiązując do swojego romansu z
Palestynką oraz poruszająca, odśpiewana z publicznością wersja Floydowego "Comfortably
Numb", po którym historia dziewczyny przewijająca się na wizualizacjach
podczas całego koncertu zatoczyła koło.
O samym występie można by
opowiadać godzinami, a i tak temat nie zostałby należycie wyczerpany. Działo
się tak dużo, że nie sposób w pełni wyrazić to w kilkudziesięciu zdaniach. Wszyscy
obecni na scenie muzycy wykonali swoją pracę wzorowo i udowodnili, że zarówno
nowe kompozycje, jak i te, które mają już ponad czterdzieści lat są
ponadczasowe i uniwersalne.