środa, 5 września 2018

Anna Calvi – Hunter (31.08.2018)


Anna Calvi – Hunter

Zniknęła z branży muzycznej na pięć lat, by odnaleźć nową artystyczną drogę. Powróciła jeszcze bardziej niezależna i świadoma swojego talentu. Brytyjska wokalistka i kompozytorka Anna Calvi od początku miała na scenie muzycznej dużo do powiedzenia, co udowodniła na doskonale przyjętych przez słuchaczy alternatywnego rocka i branżę muzyczną dwóch pierwszych albumach. Za sprawą trzeciego studyjnego wydawnictwa chce wyśpiewać światu jeszcze więcej – swój manifest wolności silnej i niezależnej kobiety.



Porównywana do PJ Harvey i Siouxie Sioux wokalistka wypracowała swój charakterystyczny styl, oparty na połączeniu gitarowych riffów z odrobiną taneczności i przebojowości, na tle których rozbrzmiewa głęboki głos artystki. Za produkcję „Hunter” odpowiedzialny jest stały współpracownik Nicka Cave’a – Nick Launay, co nie pozostaje bez znaczenia dla aranżacji poszczególnych kompozycji, nawiązujących do twórczości artysty i jego zespołu The Bad Seeds, a przede wszystkim klimatu albumu "Push The Sky Away", a także dokonań nieodżałowanego Davida Bowiego. Podstawę utworów, poza gitarowym tłem stanowią przestrzenne bębny, klawiszowe pejzaże oraz instrumenty smyczkowe. 

Anna Calvi cieszy się w muzycznym środowisku wielką estymą – nagrywała już między innymi z legendarnym muzykiem Talking Heads Davidem Byrne i występowała u boku Arctic Monkeys. Nic w tym dziwnego – oprócz budzących podziw umiejętności wokalnych artystka posiada zmysł kompozytorski i potrafi grać na gitarze, basie oraz fortepianie. Na nowym albumie wtóruje jej kwartet smyczkowy - skrzypaczki i wiolonczelistka, a wśród gości można wyróżnić basistę Martyna Casey’a, który na co dzień gra z Nickiem w grupie Bad Seeds, Adriana Utleya z Portishead, czarującego słuchaczy grą na melotronie i syntezatorach, perkusistę Alexa Thomasa oraz grającą na wibrafonie i fortepianie Mally Harpaz. 

Różnorodne instrumentarium i udział nietuzinkowych gości sprawiają, że nowy album Calvi wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, oscylując na pograniczu alternatywnego rocka, popu oraz muzyki klasycznej. Artystka o płycie mówi następująco: „Cały czas czegoś poszukuję – pragnę doświadczenia, intymności, seksualnej wolności. Chcę siły, chcę czuć się chroniona i pragnę znaleźć coś pięknego w całym tym chaosie.” Zarówno w warstwie muzycznej jak i lirycznej bardzo kobieco manifestuje twórczą wolność i przełamuje płciowe uprzedzenia.  Tekstowy liberalizm wyraża chociażby w utworach "Chains" czy singlowym "Don’t Beat The Girl Out Of My Boy", natomiast instrumentalnie najpełniej podkreśla go w "Alpha", "Hunter" oraz "Indies or Paradise", w których generując agresywne riffy łamie oklepany stereotyp, że tylko mężczyźni potrafią grać na gitarach. Tu warto przypomnieć także inne świetne gitarzystki, jak chociażby wspomnianą już PJ Harvey czy też mroczną Chelsea Wolfe, która niedawno zagrała w Poznaniu. 

Na „Hunter” Calvi śpiewa charyzmatycznie i z niesamowitą lekkością, z łatwością balansując pomiędzy wyższymi i niższymi rejestrami. Album jest spójny, a co więcej poraża przebojowością, przykuwając uwagę słuchacza od pierwszej do ostatniej minuty. Rozpoczyna się bardzo chwytliwą partią perkusji i gitarowo-wokalnym dialogiem   w "As A Man", które porywają do tańca. Tytułowy "Hunter" czaruje zaś melodią instrumentów smyczkowych oraz narracją w stylu Davida Bowiego. Gitarowe sprzężenia przywodzą zaś na myśl dokonania Nicka Cave'a. Utwór płynie lekko i sennie, a głos wokalistki sprawia, że słuchacz ma wrażenie unoszenia się w przestworzach. 

Trzeci, singlowy "Don't Beat The Girl Out Of My Boy" przykuwa uwagę ciekawym gitarowym riffem, podkreślającą go partią perkusji oraz uroczymi chórkami. Z minuty na minutę utwór nabiera mocy, po czym wybucha energią w postaci wokalizy i gitarowej solówki. Rytmiczne uderzenia w bębny sprawiają zaś, że jest to idealny kandydat do wspólnego klaskania fanów podczas koncertów. "Indies or Paradise" rozpoczyna się od charakterystycznego basowego riffu, na tle którego rozbrzmiewają tajemnicze szepty Calvi. Natomiast refren jest tak przebojowy, że chce się go śpiewać razem z wokalistką.  

"Swimming Pool" to ujmująca lekkością ballada, w której melodię prowadzą skrzypce i gitara. Tanecznie robi się ponownie w "Alpha", pulsującym basowo-perkusyjnym rytmem i czarującym intrygującym wokalno-gitarowym dialogiem. W "Chain" oprócz świetnego tekstu słyszymy także piękną progresywną solówkę. "Wish" to zaś powrót do mrocznego tańca i narracji w stylu PJ Harvey, które kontrastują z przestrzenny, ulotnym refrenem. Przedostatni "Away" to akustyczna ballada, w której Anna prezentuje piękno swojego głosu w całej okazałości. Album wieńczy zaś podniebny "Eden", którego melodia oparta jest na gitarowym zapętleniu, chóralnej wokalizie i chwytliwych, krótkich partiach skrzypiec. 

"Hunter" jest idealnie wyważony - trwa niespełna trzy kwadranse. Dzięki połączeniu popowej lekkości i przebojowości z rockową dynamiką i odrobiną klasyki może spodobać się zarówno fanom wyrafinowanych dźwięków, jak i słuchaczom poszukującym bardziej przystępnych brzmień. To także dowód na niezwykły talent Brytyjki, która potrafi przy pomocy wpadających w ucho rytmów zwrócić uwagę na ważne treści.  Warto się w nie zagłębić w wolnej chwili. 

8/10

Posłuchaj fragmentu: Anna Calvi - Hunter