Zniknęła z branży muzycznej na pięć lat, by odnaleźć nową artystyczną drogę. Powróciła jeszcze bardziej niezależna i świadoma swojego talentu. Brytyjska wokalistka i kompozytorka Anna Calvi od początku miała na scenie muzycznej dużo do powiedzenia, co udowodniła na doskonale przyjętych przez słuchaczy alternatywnego rocka i branżę muzyczną dwóch pierwszych albumach. Za sprawą trzeciego studyjnego wydawnictwa chce wyśpiewać światu jeszcze więcej – swój manifest wolności silnej i niezależnej kobiety.
Porównywana
do PJ Harvey i Siouxie Sioux wokalistka wypracowała swój
charakterystyczny styl, oparty na połączeniu gitarowych riffów z odrobiną
taneczności i przebojowości, na tle których rozbrzmiewa głęboki głos artystki. Za produkcję „Hunter” odpowiedzialny
jest stały współpracownik Nicka Cave’a – Nick Launay, co nie pozostaje
bez znaczenia dla aranżacji poszczególnych kompozycji, nawiązujących do twórczości
artysty i jego zespołu The Bad Seeds, a przede wszystkim klimatu albumu "Push
The Sky Away", a także dokonań nieodżałowanego Davida Bowiego. Podstawę
utworów, poza gitarowym tłem stanowią przestrzenne bębny, klawiszowe pejzaże
oraz instrumenty smyczkowe.
Anna
Calvi cieszy się w muzycznym
środowisku wielką estymą – nagrywała już między innymi z legendarnym muzykiem Talking Heads Davidem Byrne i występowała u boku Arctic Monkeys. Nic w tym dziwnego – oprócz budzących podziw
umiejętności wokalnych artystka posiada zmysł kompozytorski i potrafi grać na
gitarze, basie oraz fortepianie. Na nowym albumie wtóruje jej kwartet smyczkowy
- skrzypaczki i wiolonczelistka, a wśród gości można wyróżnić basistę Martyna Casey’a, który na co dzień gra
z Nickiem w grupie Bad Seeds, Adriana
Utleya z Portishead, czarującego
słuchaczy grą na melotronie i syntezatorach, perkusistę Alexa Thomasa oraz
grającą na wibrafonie i fortepianie Mally Harpaz.
Różnorodne
instrumentarium i udział nietuzinkowych gości sprawiają, że nowy album Calvi
wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, oscylując na pograniczu alternatywnego
rocka, popu oraz muzyki klasycznej. Artystka
o płycie mówi następująco: „Cały czas czegoś poszukuję – pragnę
doświadczenia, intymności, seksualnej wolności. Chcę siły, chcę czuć się
chroniona i pragnę znaleźć coś pięknego w całym tym chaosie.” Zarówno w
warstwie muzycznej jak i lirycznej bardzo kobieco manifestuje twórczą wolność i
przełamuje płciowe uprzedzenia. Tekstowy
liberalizm wyraża chociażby w utworach "Chains" czy singlowym "Don’t
Beat The Girl Out Of My Boy", natomiast instrumentalnie najpełniej
podkreśla go w "Alpha", "Hunter" oraz "Indies or
Paradise", w których generując agresywne riffy łamie oklepany stereotyp,
że tylko mężczyźni potrafią grać na gitarach. Tu warto przypomnieć także inne
świetne gitarzystki, jak chociażby wspomnianą już PJ Harvey czy też
mroczną Chelsea Wolfe, która niedawno zagrała w Poznaniu.
Na
„Hunter” Calvi śpiewa charyzmatycznie i z niesamowitą lekkością, z łatwością
balansując pomiędzy wyższymi i niższymi rejestrami. Album jest spójny, a co
więcej poraża przebojowością, przykuwając uwagę słuchacza od pierwszej do
ostatniej minuty. Rozpoczyna się bardzo chwytliwą partią perkusji i gitarowo-wokalnym
dialogiem w "As A Man", które porywają do
tańca. Tytułowy "Hunter" czaruje zaś melodią instrumentów smyczkowych
oraz narracją w stylu Davida Bowiego. Gitarowe sprzężenia przywodzą zaś
na myśl dokonania Nicka Cave'a. Utwór płynie lekko i sennie, a głos
wokalistki sprawia, że słuchacz ma wrażenie unoszenia się w przestworzach.
Trzeci,
singlowy "Don't
Beat The Girl Out Of My Boy" przykuwa uwagę ciekawym gitarowym riffem, podkreślającą
go partią perkusji oraz uroczymi chórkami. Z minuty na minutę utwór nabiera
mocy, po czym wybucha energią w postaci wokalizy i gitarowej solówki. Rytmiczne
uderzenia w bębny sprawiają zaś, że jest to idealny kandydat do wspólnego
klaskania fanów podczas koncertów. "Indies or Paradise" rozpoczyna
się od charakterystycznego basowego riffu, na tle którego rozbrzmiewają tajemnicze
szepty Calvi. Natomiast refren jest tak przebojowy, że chce się go śpiewać
razem z wokalistką.
"Swimming
Pool" to ujmująca lekkością ballada, w której melodię prowadzą skrzypce i
gitara. Tanecznie robi się ponownie w "Alpha", pulsującym
basowo-perkusyjnym rytmem i czarującym intrygującym wokalno-gitarowym dialogiem.
W "Chain" oprócz świetnego tekstu słyszymy także piękną progresywną
solówkę. "Wish" to zaś powrót do mrocznego tańca i narracji w stylu PJ
Harvey, które kontrastują z przestrzenny, ulotnym refrenem. Przedostatni
"Away" to akustyczna ballada, w której Anna prezentuje piękno swojego
głosu w całej okazałości. Album wieńczy zaś podniebny "Eden", którego
melodia oparta jest na gitarowym zapętleniu, chóralnej wokalizie i chwytliwych,
krótkich partiach skrzypiec.
"Hunter"
jest idealnie wyważony - trwa niespełna trzy kwadranse. Dzięki połączeniu popowej
lekkości i przebojowości z rockową dynamiką i odrobiną klasyki może spodobać
się zarówno fanom wyrafinowanych dźwięków, jak i słuchaczom poszukującym bardziej
przystępnych brzmień. To także dowód na niezwykły talent Brytyjki, która
potrafi przy pomocy wpadających w ucho rytmów zwrócić uwagę na ważne treści. Warto się w nie zagłębić w wolnej chwili.
8/10
Posłuchaj fragmentu: Anna Calvi - Hunter