"To jest mój trzeci album zatytułowany "Małomiasteczkowy" i zawiera dziesięć piosenek, które napisałem i zaśpiewałem po polsku" - wiecie o kim mowa? O Dawidzie Podsiadło słyszał już prawdopodobnie każdy, kto choć w minimalnym stopniu ma styczność z muzyką. Wokalista z Dąbrowy Górniczej zadebiutował w 2013 roku singlem "Trójkąty i Kwadraty", udowadniając, że jest jednym z najciekawszych artystów i największych talentów młodego pokolenia i jako jeden z niewielu ma szansę pogodzić słuchaczy poszukiwaczy ambitnych dźwięków z "koneserami" stacji, w których prym wiodą piosenki z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, nuconych podczas konsumpcji schabowego lub klepania w klawiaturę w pracy. Po pięciu latach powraca z nową płytą, wyprodukowaną zgodnie z najnowszymi trendami, paskudnie przebojową, ale zdecydowanie nie banalną.
Na "Małomiasteczkowym" hit goni hit - w lekkich, wpadających w ucho melodiach dominują syntezatory i wygładzone gitary. Spoglądając całościowo na zawartość muzyczną jest to album jeden z wielu - taki, który nie przeszkadza i może być towarzyszem codziennych prac domowych. W pewnym momencie jednak sprawia, że słuchacz zatrzymuje się na moment i zaczyna zastanawiać nad tym, co właśnie usłyszał… Okazuje się, że za prościutkim elektro-popem z elementami alternatywy kryje się drugie dno.
Na muzyczne wyróżnienie zasługuje kompozycja rozpoczynająca całość, "Cantate Tutti", będąca muzyczną wypadkową pomiędzy "Town Of Strangers" Bokki dzięki pogłosom i charakterystycznej elektronicznej perkusji, a wrażliwością i sposobem śpiewania Mirona Grzegorkiewicza z JAAA!, akustyczna, fortepianowa ballada "Nie Kłami", przypominająca o coldplay'owo - radioheadowych inspiracjach Dawida z pierwszej płyty, a także eksperymentalno-hip hopowa "Co Mówimy?". Podobnie jak na poprzednich albumach Podsiadło śpiewa świetnie, lekko, trafiając za każdym razem w punkt i skupiając uwagę słuchacza na swoim charakterystycznym głosie.
To, na co tak naprawdę warto zwrócić tutaj uwagę, to teksty - inteligentne i trafnie puentujące rzeczywistość postrzeganą z punktu widzenia młodych ludzi. Dwudziestopięcioletni piosenkarz w dziesięciu utworach rysuje portret współczesnej młodzieży, zapatrzonej w ekrany telefonów i komputerów i żyjącej chwilą. To obraz szkolnych dzieciaków przeżywających na swój sposób pierwsze miłosne rozterki, pierwsze seksualne kontakty, spotykanie się w ukryciu przed rodzicami i próby wspólnego życia. Artysta mówi ich językiem, chcąc zwrócić uwagę na to, co w życiu ważne. Nie zapomina też jednak o "dorosłych", ośmieszając chociażby tak zwaną małomiasteczkowość - pęd do wielkiej kariery i próby dostosowania się do panującej mody w różnych dziedzinach życia za wszelką cenę. W tytułowym nagraniu wytyka ludzką sztuczność oraz płytkość i banał ludzkiego myślenia.
To jednak nie wszystko. Na swojej nowej płycie artysta udowadnia, że ma do siebie i swojej twórczości ogromny dystans. Wideo z tekstem do "Nie ma fal" jest zrobione na wzór tych tworzonych przez "zespoły zza granicy", a jedynym celem jego publikacji jest zachęta fanów do nauczenia się tekstu na koncerty, by móc je wspólnie śpiewać z wokalistą. W ten sposób puszcza oczko do wszystkich tych, którzy mają świadomość tego, co jest wyznacznikiem popularności w branży muzycznej. Podsiadło jest inteligentnym młodym człowiekiem, który dobrze wie, co robi i ma świadomość tego, co oznacza wielka kariera. Daje temu wyraz w słowach kompozycji "Trofea", gdzie podkreśla, co może stać się w momencie osiągnięcia sławy, opisując na swoim przykładzie życie w blasku reflektorów i wewnętrzną samotność, tęsknotę za wolnością i grożącą mu tak zwaną "wodę sodową". Znamienne jest też nawiązanie w ostatniej minucie utworu do pierwszej kompozycji na płycie, będącej wyrazem twórczej wolności.
Czy Dawid Podsiadło ma szansę zmienić oblicze polskiego popu? Kto wie, ma ku temu ogromne szanse - jego piosenki znajdują się w czołówce list przebojów praktycznie wszystkich rodzimych komercyjnych stacji radiowych, dzięki czemu znają i nucą je miliony Polaków. Zagoszczenie w świadomości słuchaczy będzie jednak możliwe tak naprawdę dopiero gdy znajdzie się nieco więcej niż garstka osób, które zrozumieją drugie dno zawarte w tekstach. "Małomiasteczkowy" to płyta z przekazem dużo ważniejszym niż muzyczne, popowe tło, który dzięki tej przebojowości mają szansę docenić rzesze słuchaczy. Oby tak się stało.
Na muzyczne wyróżnienie zasługuje kompozycja rozpoczynająca całość, "Cantate Tutti", będąca muzyczną wypadkową pomiędzy "Town Of Strangers" Bokki dzięki pogłosom i charakterystycznej elektronicznej perkusji, a wrażliwością i sposobem śpiewania Mirona Grzegorkiewicza z JAAA!, akustyczna, fortepianowa ballada "Nie Kłami", przypominająca o coldplay'owo - radioheadowych inspiracjach Dawida z pierwszej płyty, a także eksperymentalno-hip hopowa "Co Mówimy?". Podobnie jak na poprzednich albumach Podsiadło śpiewa świetnie, lekko, trafiając za każdym razem w punkt i skupiając uwagę słuchacza na swoim charakterystycznym głosie.
To, na co tak naprawdę warto zwrócić tutaj uwagę, to teksty - inteligentne i trafnie puentujące rzeczywistość postrzeganą z punktu widzenia młodych ludzi. Dwudziestopięcioletni piosenkarz w dziesięciu utworach rysuje portret współczesnej młodzieży, zapatrzonej w ekrany telefonów i komputerów i żyjącej chwilą. To obraz szkolnych dzieciaków przeżywających na swój sposób pierwsze miłosne rozterki, pierwsze seksualne kontakty, spotykanie się w ukryciu przed rodzicami i próby wspólnego życia. Artysta mówi ich językiem, chcąc zwrócić uwagę na to, co w życiu ważne. Nie zapomina też jednak o "dorosłych", ośmieszając chociażby tak zwaną małomiasteczkowość - pęd do wielkiej kariery i próby dostosowania się do panującej mody w różnych dziedzinach życia za wszelką cenę. W tytułowym nagraniu wytyka ludzką sztuczność oraz płytkość i banał ludzkiego myślenia.
To jednak nie wszystko. Na swojej nowej płycie artysta udowadnia, że ma do siebie i swojej twórczości ogromny dystans. Wideo z tekstem do "Nie ma fal" jest zrobione na wzór tych tworzonych przez "zespoły zza granicy", a jedynym celem jego publikacji jest zachęta fanów do nauczenia się tekstu na koncerty, by móc je wspólnie śpiewać z wokalistą. W ten sposób puszcza oczko do wszystkich tych, którzy mają świadomość tego, co jest wyznacznikiem popularności w branży muzycznej. Podsiadło jest inteligentnym młodym człowiekiem, który dobrze wie, co robi i ma świadomość tego, co oznacza wielka kariera. Daje temu wyraz w słowach kompozycji "Trofea", gdzie podkreśla, co może stać się w momencie osiągnięcia sławy, opisując na swoim przykładzie życie w blasku reflektorów i wewnętrzną samotność, tęsknotę za wolnością i grożącą mu tak zwaną "wodę sodową". Znamienne jest też nawiązanie w ostatniej minucie utworu do pierwszej kompozycji na płycie, będącej wyrazem twórczej wolności.
Czy Dawid Podsiadło ma szansę zmienić oblicze polskiego popu? Kto wie, ma ku temu ogromne szanse - jego piosenki znajdują się w czołówce list przebojów praktycznie wszystkich rodzimych komercyjnych stacji radiowych, dzięki czemu znają i nucą je miliony Polaków. Zagoszczenie w świadomości słuchaczy będzie jednak możliwe tak naprawdę dopiero gdy znajdzie się nieco więcej niż garstka osób, które zrozumieją drugie dno zawarte w tekstach. "Małomiasteczkowy" to płyta z przekazem dużo ważniejszym niż muzyczne, popowe tło, który dzięki tej przebojowości mają szansę docenić rzesze słuchaczy. Oby tak się stało.
5/10 za muzykę, 8/10 za teksty
Posłuchaj fragmentu: Dawid Podsiadło - Nie Ma Fal