niedziela, 28 października 2018

Immortal Onion - Sopot, Teatr Na Plaży, 27.10.2018


Ich twórczość łączy jazzowe improwizacje, hipnotyzujące pejzaże, elementy muzyki filmowej i energię progresywnego metalu. Postawili sobie za cel zburzenie powszechnego stereotypu o elitarności muzyki jazzowej i przełamanie barier między artystami, a odbiorcami. Immortal Onion - trio z Gdańska, które zachwyciło słuchaczy podczas występu na Warsaw Summer Jazz Days 2017 oraz inauguracyjnego koncertu dwudziestej edycji Festiwalu Jazz Jantar tym razem spotkało się z fanami w sopockim Teatrze Na Plaży.




27 października 2018 roku był bardzo ważnym dniem dla młodych muzyków, ponieważ właśnie wtedy spełniło się ich marzenie o zarejestrowaniu zespołowego koncertu w formie audio i video. Udało się je zrealizować dzięki hojności fanów - w ciągu niespełna miesiąca zebrano niezbędną sumę na portalu odpalprojekt.pl, a jedną z nagród był darmowy udział w sobotnim koncercie. 

Mimo ogromnej konkurencji w postaci koncertów Bokki, Kultu, Festiwalu Jazz Jantar i występu Voo Voo z Orkiestrą Sądecką sala sopockiego teatru wypełniła się po brzegi. Nic w tym dziwnego - dzięki licznym występom w Trójmieście i bardzo dobremu przyjęciu wydanej w ubiegłym roku debiutanckiej płyty "Ocelot Of Salvation" udało im się zyskać sympatię sporej grupy słuchaczy. 

Kontrabasista, grający także na basie i obsługujący syntezator Ziemowit Klimek, pianista Tomir Śpiołek i perkusista Wojtek Warmijak zainspirowani twórczością  Tigrana Hamasyana, Esbjörna Svenssona i Hiromi Uehary postanowili założyć zespół wiosną 2016 roku. Dzięki niewątpliwemu talentowi mimo młodego wieku już dysponują budzącymi podziw umiejętnościami technicznymi. 

Ich muzyka wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, balansując na granicy klasycznych fortepianowych pasaży, eklektycznych improwizacji, basowego pulsu, elektronicznego transu i rockowej energii, dzięki czemu ma szansę dotrzeć nie tylko do wielbicieli wyrafinowanego jazzu, lecz także odbiorców o otwartych umysłach. Nazwa zespołu celowo łączy w sobie patetyczną nieśmiertelność i zwyczajną, odnoszącą się do codzienności cebulę, podkreślając walkę ze stereotypowym myśleniem, że muzyka oparta na improwizacji musi być zarezerwowana jedynie dla melomanów. To także dowód na nietuzinkowe myślenie muzyków, którzy już na debiutanckim albumie wypracowali swój własny charakterystyczny styl. 

Tomir, Ziemowit i Wojtek kilkanaście minut po dziewiętnastej przywitali się z publicznością, zgodnie z obietnicą podziękowali tym, którzy wsparli finansowo ich projekt, zapowiedzieli przebieg wydarzeń i rozpoczęli godzinną prezentację swoich umiejętności. Subtelne fortepianowe melodie, delikatny puls basu i podkreślające klimat uderzenia w bębny przeplatały się z dynamicznymi perkusyjnymi galopadami, solówkami na gitarze basowej i odrobiną elektroniki. W każdej z kompozycji nie brakowało oryginalnych pomysłów i naturalnej lekkości. 

Mimo stresu wynikającego z rejestrowania koncertu kamerami uśmiechali się do siebie i wymieniali wzajemnie energią, tocząc instrumentalne dialogi. Nie były to wyścigi na umiejętności, lecz współpraca, demonstrująca przyjaźń między członkami zespołu i czystą radość wspólnego grania. Doceniła to publiczność, która przy każdej możliwej okazji nagradzała artystów gromkimi owacjami. Muzycy odwdzięczyli się za wsparcie dwoma bisami i niskimi ukłonami. 

Po występie nadarzyła się okazja, by zamienić z artystami kilka słów i nabyć płyty w specjalnie wykonanych na tę okazję specjalnych opakowaniach. Sopocki koncert udowodnił, że przed sympatycznymi i bardzo zdolnymi muzykami rysuje się świetlana przyszłość. W zespołowych planach jest już drugi studyjny album, który mam nadzieję będzie kolejnym krokiem naprzód i podkreśli ich niezwykły talent i pomysłowość. Trzymam mocno kciuki, by ich kolejne marzenia już wkrótce stały się rzeczywistością.