Pochodzą z Cape Town w Republice Południowej Afryki, obecnie rezydują w Berlinie. Ona – długowłosa blondynka obdarzona eterycznym głosem, on – gitarzysta z masą pomysłów na nietypowe riffy i solówki. Bliżej im do The Kills, niż do Still Corners. Ich twórczość określa się mianem dream noise. Właśnie ukazał się ich drugi długogrający album. Tak pokrótce można przedstawić Medicine Boy.
Duet tworzy urocza, grająca na
klawiszach wokalistka Lucy Kruger i
gitarzysta Andre Leo. Muzycy dali
się poznać szerszej publiczności dwa lata temu za sprawą debiutu „Kinda Like Electricity”, który dotarł
do słuchaczy nie tylko w RPA, lecz także w Europie, dzięki czemu podpisali
kontrakt z berlińską niezależną wytwórnią Fuzz
Club i otworzyli zupełnie nowy rozdział zespołowej historii.
"Lower" to spójna muzyczna opowieść pełna tajemniczości i
mroku, bliska wrażliwości takich wykonawców jak Chelsea Wolfe, Esben And TheWitch czy Mazzy Star i Nick Cave And The Bad Seeds. Pośród
swoich inspiracji poza dwoma ostatnimi muzycy wymieniają także The Velvet
Underground, Spiritualized, The
Jesus And Mary Chain, Beach House, Rowlanda S. Howarda i Johna Lee Hookera. Od
początku istnienia sednem twórczości duetu było łączenie tego, co nieoczywiste
na zasadzie kontrastów - hałaśliwych gitar z rozmarzonymi melodiami, usytuowanymi
gdzieś pomiędzy alternatywnym rockiem, psychodelią, dream popem i muzyką
eksperymentalną. Na nowym albumie muzycy postanowili jeszcze bardziej opuścić
swoją strefę komfortu i poruszyć jeszcze trudniejsze zagadnienia, jednocześnie
pokazując ich ukryte piękno i zderzając mrok i tajemniczość z lekkością i nieco
nostalgiczną radością.
Mroczne teksty na tle sennie,
przepięknie snujących się melodii i gitarowych eksperymentów to znak
rozpoznawczy duetu z RPA. Tym razem motywem przewodnim albumu stała się woda - piękna
i delikatna, gdy stanowi element zapierającego dech krajobrazu, a jednocześnie nieprzewidywalna
i niebezpieczna, gdy zajrzy się pod jej bezkresną powierzchnię. Rozpoczyna się on od eterycznego "Bottom
Of The Blue", gdzie wokalne dialogi Lucy i Andre korespondują z przesterami
i sprzężeniami. Głosy członków zespołu świetnie się dopełniają. "Water
Girl" atakuje zaś potężną perkusyjno-gitarową ścianą dźwięku,
charakterystyczna dla doom metalu.
Po energetycznym początku
następuje chwila refleksji w postaci "Carpels", gdzie senne,
delikatne, ulotne dream popowe gitary dryfują wspólnie z ulotnym damskim wokalem.
Nie brakuje tu także gitarowej solówki. Kołyszący "Yellow-Eyed Radio
Blues" bliski jest zaś folkowo-rockowym utworom PJ Harvey. Po nim następuje zaś urzekający lekkością "For The
Time Being", który, gdyby zaśpiewał go mężczyzna mógłby z powodzeniem
znaleźć się na albumie Cigarettes After
Sex.
Z całości zestawienia wyróżnia
się ponad siedmiominutowy "Diamonds", który wybudza z sennych marzeń
i snujących się melodii w zwrotkach rozpędzoną, psychodeliczną mroczną partią
gitar w refrenie. Utwór opiera się na kontrastach energetycznych wybuchów i hipnotyzujących
wyciszeni. Nostalgicznie, a jednocześnie niepokojąco robi się zaś w
"Hospital Floors", gdzie wspaniale współbrzmią wokale Lucy i Andre. Napięcie
narasta jeszcze bardziej w ocierającym się o post-rock, z początku
elektronicznym "One Hundred Bodies". Album wieńczy zaś eteryczna, intymna
fotepianowo-smyczkowa ballada "Lovely Heart".
Z muzyczną i liryczną zawartością
wydawnictwa ciekawie koresponduje jego mroczna okładka, przedstawiająca
zmiażdżone w dłoni kwiaty, podkreślając albumowy kontrast pomiędzy ulotnym
pięknem i mrokiem. "Lower" to bardzo spójny album, który ma szansę
sprostać oczekiwaniom wymagających słuchaczy. Jak zabrzmi na żywo będzie można sprawdzić
już za niecały miesiąc, gdy odpowiednio 7 i 8 grudnia zespół odwiedzi Gdańsk i
Warszawę na finał swojej europejskiej trasy koncertowej. Oj będzie się działo!
8/10
Posłuchaj płyty: Medicine Boy - "Lower"