Przyjaźń między artystami, szczególnie ta wieloletnia, często skutkuje owocną współpracą i wymianą kreatywnych pomysłów. Wspólne działania muliinstrumentalisty Michała Wojtasa, lidera projektu Amarok oraz basisty i wokalisty Colina Bassa, którego fani rocka progresywnego identyfikują przede wszystkim z zespołem Camel są tego świetnym przykładem. Po bardzo udanym wspólnym występie na Warsaw Prog Days muzycy spotkali się ponownie, by wspólnie wystąpić na przełomie listopada i grudnia w Piekarach Śląskich, podwarszawskim Legionowie i Poznaniu. Z racji tego, że lubię odwiedzać nowe miejsca postanowiłam wybrać się do drugiego z wymienionych miast.
Legionowski koncert odbył się w klimatycznej,
kameralnej, bardzo dobrze nagłośnionej sali Ratusza Miejskiego. Tuż po godzinie
dziewiętnastej na scenie zameldował się Cereus.
Warszawski kwintet zabrał słuchaczy w trzydziestominutową podróż po meandrach nieoczywistych
dźwięków bliskich progmetalowej stylistyce, pozostawiając lekkie uczucie niedosytu,
gdyż koncert trwał zbyt krótko. Muzycy, wśród których znalazł się także klawiszowiec
Amaroka Maciej Caputa, pełniący w Cereus rolę perkusisty zaprezentowali materiał
z debiutanckiego albumu "Dystonia".
Sobotni wieczór w Legionowie dla
zespołu Amarok był wyjątkowy, gdyż
to właśnie tu miał miejsce pierwszy koncert zespołu po wieloletniej przerwie. Nie
brakowało więc wzruszeń i podziękowań fanom za wsparcie. W setliście w
porównaniu do poprzednich tegorocznych występów zaszło kilka zmian. Przede
wszystkim artyści wykonali pięć kompozycji z ubiegłorocznego "Hunt",
w tym siedemnastominutową tytułową suitę, nie eksplorując tym razem brzmień z
poprzednich trzech wydawnictw. Michałowi Wojtasowi towarzyszyli na scenie
wspaniali muzycy - perkusista Paweł Kowalski, basista Konrad Pajek,
klawiszowiec Maciej Caputa oraz żona lidera zespołu grająca na instrumentach
perkusyjnych Marta Wojtas. Hipnotyzujące dźwięki, pełne wrażliwości i przepiękne
muzyczne pejzaże, którym także pod względem technicznym niczego nie brakowało
sprawiły, że obserwowanie i słuchanie Amaroka na scenie było czymś więcej niż udziałem
w świetnym koncercie - stało się doznaniem niemal duchowym. Podobnie jak podczas
lutowego występu w Warszawie również i tym razem "Nuke" wspólnie z
Michałem zaśpiewał Colin Bass, zbierając od publiczności gorące owacje.
Pretekstem do kolejnych odwiedzin Colina
w Polsce stała się dwudziesta rocznica ukazania się na rynku "An Outcast Of The Islands" i
winylowa premiera tego przełomowego dla artysty wydawnictwa. Podobnie jak w
Progresji, sekcją rytmiczną artysty stali się muzycy Amaroka. Trzeba przyznać, że basista i jego polscy przyjaciele świetnie
uzupełniają się i bardzo dobrze rozumieją na scenie. Zdolni muzycy mimo
krótkiego czasu na przygotowanie repertuaru zaprezentowali się bardzo dobrze,
wzbogacając kompozycje Bassa swoimi partiami. Występowi towarzyszyła bardzo
rodzinna atmosfera - artyści uśmiechali się do siebie, czerpiąc radość ze
wspólnego grania. Nie brakowało także sytuacyjnych żartów i błyskotliwych
zapowiedzi Colina.
Świetny wokalista, lecz przede
wszystkim ciepły, przesympatyczny człowiek obdarzony nietuzinkowym poczuciem humoru
także i tym razem ciekawie opowiadał o kulisach powstawania poszczególnych
utworów, wspominał minione czasy i uśmiechał się do fanów. Mimo upływu lat wciąż nie brakowało mu scenicznej
energii i szczerej radości. Na szczególną uwagę zasługuje także udział gości -
w swoim ulubionym utworze Bassa, "As Far As I Can See" na perkusji
zagrał gitarzysta Collage, Michał Kirmuć, a w poruszającym "Goodbye To
Albion" brawurowo zaprezentował się Jacek Zasada, który zagrał partię
fletu także na albumie. Muzyk był niezwykle wzruszony możliwością wspólnego
wykonania kompozycji po latach. Poza utworami z rocznicowej płyty, które zdominowały
repertuar można było usłyszeć także zagrany na bis skoczny „Your Love Is
Stranger Than Mine” z repertuaru Camel oraz kompozycje z "At Wild's
End" oraz "In The Meantime"
Po koncercie nadarzyła się okazja,
by zakupić płyty, koszulki i spotkać się z artystami. Colin Bass bardzo chętnie
pytał o wrażenia z występu, opowiadał o swoich odczuciach, podpisywał pamiątki
i pozował do zdjęć, podobnie jak muzycy Amaroka. Był to bardzo miły wieczór,
który z pewnością nieprędko się powtórzy. Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć, których autorem jest Tomasz Ossowski.