wtorek, 15 stycznia 2019

Lebowski - Galactica (26.01.2019)


Muzyka instrumentalna w rywalizacji z kompozycjami słowno-instrumentalnymi ma od dawna pod górkę. Stacje radiowe, selekcjonując promowane single i albumy, przeważnie koncentrują się na wyborze różnej jakości melodyjnych utworów z wokalem, pielęgnując stereotyp, że dzięki obecności tekstu w utworze, jest on łatwiej przyswajalny i zyska więcej sympatyków. Jednak istnieją liczne dowody na to, że dźwięki, aby zainteresować słuchacza nie wymagają dodatku słów i całkowicie bronią się same - przykłady chociażby w postaci jazzu, post - rocka, muzyki klasycznej czy eksperymentalnej można mnożyć w nieskończoność. Potrzeba tylko odrobiny chęci, by do nich dotrzeć…

Z nowym studyjnym wydawnictwem po ośmiu latach przerwy wraca zespół Lebowski, którego debiutancki "Cinematic" niejednokrotnie bardzo trafnie opisywano jako "muzykę do nieistniejącego filmu". Co działo się przez ten czas w zespole? Czego możemy spodziewać się po "Galactice"? 



Osiem lat to długi okres. Szczeciński kwartet spożytkował go bardzo dobrze - konsekwentnie szlifował muzyczny warsztat, odwiedzając przy okazji koncertów liczne zakamarki naszego kraju. O trzech miałam okazję już opowiedzieć na łamach tego bloga (linki do relacji znajdziecie na końcu tekstu).  Warto natomiast przypomnieć jeszcze jeden, szczególnie ważny występ - na szczecińskim Tennis Music Festivalu, który został zarejestrowany na albumie "Lebowski Plays Lebowski", zawierający ponad sześćdziesięciominutowy zbiór kompozycji z debiutu oraz zapowiedzi nowych nagrań. 


Miniony rok był dla zespołu czasem zmian personalnych – długoletniego basistę Marka Żaka zastąpił znany z Indios Bravos Ryszard Łabul, dzięki czemu twórczość Lebowskiego zyskała nowy wymiar. Słyszalne jest to wyraźnie na „Galactice” – aranżacje i produkcja poszczególnych kompozycji zostały dopracowane w najdrobniejszych szczegółach – brzmią świeżo, selektywnie i potężnie. Pod względem pejzażowości i filmowego potencjału nic się natomiast nie zmieniło – dziewięć zawartych na albumie utworów układa się w spójną, wielowymiarową całość, zabierając słuchacza już od pierwszych minut w fascynującą, pobudzającą wyobraźnię muzyczną podróż, w którą chce się wyruszać wielokrotnie. 


Zagłębiając się w meandry dźwiękowych ścieżek zawartych na „Galactice” można odnieść wrażenie, że kwartet, mimo oczywistych różnic stylistycznych, podobnie jak wspomniany przeze mnie pod koniec ubiegłego roku duet Tęskno w swoich kompozycjach próbuje przywołać brzmienia, których brakuje we współczesnej muzyce rozrywkowej. Czerpią zarówno ze stylistyki metalowej, jak i muzyki klasycznej, filmowej, orientalizmów, a także jazzowych improwizacji, przekazując jednocześnie ogrom zróżnicowanych emocji – od radości, przez zadumę, tęsknotę, smutek, niepokój, aż po wyrazy złości. 


Album rozpoczynają tajemnicze orkiestracje, stanowiące wstęp do „Solitude Of Savant”. Napięcie budują dynamiczne partie instrumentów smyczkowych i dętych, powoli ustępujące miejsca klawiszowemu pejzażowi, na tle którego rozbrzmiewają charakterystyczne dla Lebowskiego partie gitar Marcina Grzegorczyka, który bardzo słusznie uznany został przez magazyn „Metal Hammer” Muzykiem Roku 2018 obok Mariusza Dudy. Wspomniane instrumenty toczą pasjonujący dialog w większości kompozycji zawartych na płycie, przy wtórze wyrazistej sekcji rytmicznej oraz gości – grającego na mandolinie Dariusza Kabacińskiego, udzielającej się wokalnie w „Midnight Syndrome” i „Mirage Avenue” znanej z Dikandy Katarzyny Dziubak, wirtuoza flugelhornu Markusa Stockhausena, klarnecisty Marcina Marcinkowskiego oraz kontrabasisty Krzysztofa Ciesielskiego, a także wspomnianego już basisty Marka Żaka. 


Melodie na albumie płyną lekko i ulotnie, rozwijając się w niezwykłej urody dźwiękowe pasaże, gdzieniegdzie skontrastowane mocniejszym uderzeniem. Tak dzieje się w „Midnight Syndrome”, gdzie melancholijny klawiszowy motyw i piękna wokaliza przełamane zostają energetyczną gitarową galopadą. Trzeci „Goodbye My Joy” czaruje romantyzmem i refleksyjnością dialogów flugelhornu i gitary. Po kilku minutach ustępuje miejsca dynamicznemu „White Elephant”, który dzięki energii gitar i basu ma potencjał, by stać się rockowym przebojem. 


Przeciwwagę dla wspomnianej powyżej kompozycji stanowi niespełna jedenastominutowy „The Doosan Way”, porażający delikatnością kontrastującą z nieco tanecznym rytmem i orientalizmami. Każdy z muzyków demonstruje tu swój techniczny kunszt oraz wyraźnie wyczuwalną pasję w grze. Utwór dopełniają wieńczące go ciche szepty gitar i klawiszy na tle szumu morza i śpiewu mew. 
 

Tytułowa kompozycja zachwyca orientalizmami i melodyjnością partii gitar. „Slightly Inhuman” czaruje zaś elementami jazzowymi. To trzeci po „Solitude Of Savant" i „White Elephant” fragment płyty, który dotychczas nie ujrzał światła dziennego ani na koncertowej płycie, ani podczas ostatnich występów.  Przedostatni „Mirage Avenue” urzekający subtelnością wokalu Katarzyny oraz dźwięków klarnetu i kontrabasu płynnie łączy się z wieńczącym album „The Last King”, będącym fantastycznym połączeniem mocy, mroku i melodyjności. 


Galactica” z odsłuchu na odsłuch odsłania nowe warstwy, poruszając serce i duszę, wywołując dreszcze, oczarowując, zaskakując i zachwycając. Na szczególny szacunek zasługuje fakt, że muzycy wydali płytę samodzielnie, dbając nie tylko o warstwę muzyczną, lecz także wizualną i koncepcyjną. Okładkę zdobi przepiękne zdjęcie autorstwa Wiktora Franko, zaś wewnątrz albumowej książeczki znajdują się cytaty z „Aforyzmów z Zurau” Franza Kafki, stanowiące wskazówki do interpretacji poszczególnych kompozycji. Warto było czekać na tak dopracowane i piękne wydawnictwo. Mam nadzieję, że stanie się ono nie tylko powodem do dumy i satysfakcji dla zespołu, lecz także szansą na większą rozpoznawalność w muzycznych mediach. Marcin Grzegorczyk, Marcin Łuczaj, Krzysztof Pakuła i Ryszard Łabul zdecydowanie na to zasługują. 

9/10

Posłuchaj fragmentu: Lebowski - Mirage Avenue

Poczytaj o koncertach Lebowskiego: 


Sprawdź też najbliższe premiery płytowe: kalendarz premier 2019