Dziesięć albumów studyjnych w dwie dekady - tak imponującym dorobkiem i regularnością może poszczycić się niewielu artystów. W 2019 roku jubileusz dwudziestolecia działalności będzie obchodzić grupa Mono – japońscy mistrzowie emocjonalnego post rocka i kontrastów, którzy jak nikt inny potrafią zestawić w jednej kompozycji światło i mrok. Jego kulminację mogliśmy usłyszeć na poruszającym i porażającym gitarowo-perkusyjną mocą „Requiem For Hell”. Czym zaskoczyli na swoim nowym wydawnictwie?
Refleksyjność, relaksująca lekkość,
sennie płynące melodie, kojące dźwięki, melancholia, a z drugiej strony
zalewająca słuchacza ciemność, przytłaczająca pustka, smutek, a czasem rozpacz
– tak mniej więcej brzmi Mono – emocjonalnie, bezkompromisowo i bardzo
wyraziście. Dzięki temu charyzmatyczni muzycy zyskali sobie mniej więcej tylu
samo oddanych fanów, co przeciwników. Wobec tej twórczości nie można pozostać
obojętnym, gdyż albo porusza do głębi, docierając do zakamarków ludzkiej duszy,
albo wręcz irytuje swoją uczuciowością i dla niektórych przesadnym patosem.
Mono tworzy trójka gitarzystów –
prowadzący Takaakira "Taka" Goto, odpowiedzialny za rytm Hideki
"Yoda" Suematsu i grająca także na basie i pianinie, obdarzona
delikatnym głosem Tamaki Kunishi. W ostatnich miesiącach do składu dołączył nowy perkusista Dahm Majuri
Cipolla, którego wirtuozeria dodała zespołowemu brzmieniu jeszcze większej
głębi.
Na „Nowhere Now Here” kwartet
kroczy obraną wcześniej drogą, eksplorując nieobce wnikliwym słuchaczom post-rockowe
i post-metalowe pejzaże o filmowym potencjale, w których gitarowo-perkusyjne
galopady toczą walkę z przejmującymi dźwiękami fortepianu, instrumentów
smyczkowych, dętych oraz ulotnymi wokalizami. Nie brakuje tu także ambientowej
elektroniki. Na albumie znajduje się dziesięć kompozycji różnej długości,
tworzących spójną całość. Pomimo ogromnego ładunku emocjonalnego z przewagą
smutku i nostalgii, są one bardzo przystępne.
Wydawnictwo rozpoczyna wprowadzająca w
klimat albumu, oparta na brzmieniu instrumentów dętych miniatura „God Bless”,
płynnie łącząca się z monumentalnym „After You Comes The Flood”, w którym przeważają
transowe, narastające, mroczne partie gitar. Utwór poraża galopadą siejącą
spustoszenie niczym ogromna fala powodziowa. Zupełnym jego przeciwieństwem jest
trzeci, lekki i refleksyjny „Breathe”, pozwalający słuchaczowi na moment
odetchnąć. Uwagę zwraca tu delikatny wokal Tamaki.
Tytułowa kompozycja hipnotyzuje jednostajnym
rytmem perkusji i poetycką grą gitar, z czasem eksplodując dziką energią.
Podobny zabieg zastosował zespół także w „Meet Us Where The Night Ends”. Do łez
doprowadzić zaś mogą nostalgiczny „Far And Further”, przejmujący „Sorrow”, urzekający
piękną partią klawiszy i orkiestracjami „Parting”, a także oparty na brzmieniu
instrumentów dętych „Funeral Song”. Album wieńczy hipnotyzujący, kołyszący
„Vanishing, Vanishing Maybe”.
Dziesiąte wydawnictwo Japończyków nie
odkrywa nowych, niesamowitych dźwięków przed wymagającymi i poszukującymi
słuchaczami, lecz utwierdza w przekonaniu, że jest to jeden z tych zespołów,
które doskonale wiedzą jak poruszyć słuchacza. Kulminacji piętrzących się
emocji w tej muzyce można doświadczyć podczas koncertów. W 2019 roku Mono
powrócą do Polski na trzy występy. Aby dowiedzieć się więcej, zapraszam albo na
oficjalną stronę zespołu, albo do zakładki z koncertowym kalendarzem na 2019 rok. Jeśli chcecie sprawdzić zaś jakie płyty ukażą się w najbliższych tygodniach,
zapraszam tutaj.