"Polak wyda płytę w słynnej wytwórni Sub Pop!", "Pierwszy Polak w amerykańskiej wytwórni Sub Pop" - między innymi takie nagłówki miały artykuły zapowiadające debiutancki album Perfect Son. O co ten cały szum?
Pamiętacie Coldair albo Kyst? Skromnego, utalentowanego chłopaka z akustyczną gitarą i fajnym wokalem? Tobiasz Biliński jest przykładem tego, że ciężka i wytrwała praca, ryzyko oraz śmiałe podążanie za marzeniami mogą zakończyć się sukcesem. Po trzech latach zbierania sił, muzyk powrócił z nowymi pomysłami i podpisał kontrakt z legendarną amerykańską wytwórnią z Seattle.
Brzmienie "Cast" budują
mroczne, hipnotyzujące, momentami taneczne syntezatorowe motywy, którym
towarzyszą fortepianowe tła, ciekawe partie perkusji i ściany gitar. To zasługa
współpracy Bilińskiego z inżynierem dźwięku i gitarzystą Maciejem Buźniakiem,
perkusistami Jackiem Prościńskim i Hubertem Zemlerem, a także amerykańskim producentem
Jeffem Zeiglerem, znanym z prac nad twórczością Kurta Vile'a i The War On Drugs.
Dziesięć kompozycji składa się na
wielobarwną opowieść o odkrywaniu siły drzemiącej w człowieku i walce ze
słabościami, lękami i demonami przeszłości. Jest to zapis wyboistej drogi,
którą trzeba pokonać, by móc spojrzeć z nadzieją w przyszłość. Trudna tematyka
pozostawia słuchaczowi dowolność interpretacji. Miłość, niepokój, strach,
nadzieja, radość, nostalgia, niepewność - słuchacz znajdzie na tej płycie
szeroką paletę emocji.
Album jest naturalnym efektem artystycznego
rozwoju Tobiasza. Słyszalne są w nim wpływy obu poprzednich projektów artysty. Cechuje
go spójne, dojrzałe, niezwykle klimatyczne brzmienie, nie pozbawione filmowego
potencjału. W wielu momentach jest ono znacznie lżejsze niż dawniej i mimo, że nasycone
jest melancholią, to jest bardziej krokiem w kierunki światła, niż mroku.
Słychać w nim wpływy Depeche Mode, Nine Inch Nails i James'a Blake'a.
"Cast" rozpoczyna się
delikatnie i tajemniczo od "Reel Me", który z minuty na minutę
nabiera intensywności i czaruje połączeniem intensywności gitar, syntezatorów i
bębnów. "Lust" zaskakuje partią instrumentów smyczkowych i dodaje do
mrocznego brzmienia nieco lekkości w postaci ulotnej melodii. Tanecznie i
przebojowo robi się we wpadającym w ucho singlowym. "It's For Life". Kontrastuje z nim
kolejny, pełen niepokoju i napięcia "Old Desires".
Psychodelia połączona z dream popowym
rozmarzeniem i mrokiem to siła "So Divine". "Promises"
przeplata zaś lęki charakterystyczne dla Nine Inch Nails ze świetnym riffami
gitar i wyrazistym chórkiem. Skojarzenia z Pink Floyd (tylko pod względem
tytułu) wzbudza siódmy "High Hopes". To pięknie rozwijająca się,
emanująca spokojem elektroniczna ballada. Kolejny, dynamiczny "My Body
Wants" natomiast ponownie zaprasza do tańca. Mroczne ukojenie przynosi
"Wax", powoli narastający i stopniowo wprowadzający w emanujący
delikatnością i subtelnością, melancholijny, finałowy "Almost Mine".
"Cast" to odważny krok ku
przyszłości artysty i przetarcie nowych, elektronicznych szlaków, a także,
dowód na jego niezwykłą kreatywność i nietuzinkowość. Albumu słucha się
znakomicie i chętnie się do niego wraca. Na wiosnę zaplanowana jest długa trasa
koncertowa promująca to wydawnictwo. Kilka występów odbędzie się w Polsce. W
Gdańsku muzyk zaprezentuje się 5 kwietnia. Ciekawe, co zaproponuje swoim fanom.
8/10
Posłuchaj fragmentu: Perfect Son - Lust
Sprawdź kalendarz koncertowy na 2019 rok.