Nie od dziś wiadomo, że oparta na kontrastach, pełna emocji, eteryczna muzyka najlepiej sprawdza się na koncertach. Właśnie takimi dźwiękami wielbicieli post rockowych pejzaży raczy od ponad dekady Esben And The Witch. Brytyjczycy zaledwie miesiąc po występie w Poznaniu postanowili odwiedzić nasz kraj ponownie i zagrać na zaproszenie Boredom Booking w stołecznym klubie Pogłos. Warszawski koncert był zwieńczeniem długiej trasy promującej piąty album tria, "Nowhere", o którym wspominałam już w listopadzie ubiegłego roku.
W sobotnie popołudnie Warszawa
powitała mieszkańców i gości ulewą, przeszywającym zimnem i porywistym wiatrem
- pogodą zdecydowanie nie zachęcającą do opuszczania domowego zacisza. Kto
jednak zdecydował się zrezygnować z ciepła i trochę powalczyć z pogodą został
nagrodzony świetnym koncertem. Położony przy ul. Burakowskiej 12 niepozorny
klub okazał się bardzo przytulnym miejscem. Kameralna sala, selektywne
nagłośnienie i skupiona na płynących ze sceny dźwiękach świadoma publiczność w
znacznym stopniu przyczyniły się do tego, że był to jeden z najlepszych
koncertów, w jakich miałam przyjemność wziąć udział w kilku ostatnich miesiącach.
Najważniejsza oczywiście była
muzyka. Perkusyjne galopady, gitarowy mrok, wyraziste brzmienie basu i
eteryczny wokal Rachel Davies złożyły się na atmosferyczną, tajemniczą muzyczną
opowieść, w której post metalowo - shoegaze'owe ściany dźwięku kontrastowały z
niemal punkową energią i melancholijnymi, chwilami intymnymi momentami. Na tle
gitarowo-perkusyjnej podstawy wyłaniał się emocjonalny, głęboki i niezwykle
silny głos wokalistki, który mimo teoretycznie bardzo trudnych warunków
dźwiękowych był nadzwyczaj dobrze słyszalny. Świetnie brzmiał tak naprawdę
każdy instrument i każda dobiegająca ze sceny nuta.
Docenił to zespół - Rachel z niemałą
dozą nieśmiałości i wzruszenia dziękowała nie tylko za wsparcie publiczności,
lecz także za bardzo dobre warunki akustyczne. Mimo zmęczenia wyczerpującą
trasą muzycy uśmiechali się do siebie, wzajemnie wymieniali energią i dali z
siebie maksimum. Fani odwdzięczyli się im gromkimi brawami i gorącym dopingiem,
wywołując trio na bis. Po koncercie nadarzyła się natomiast okazja, by
porozmawiać z artystami, zakupić płyty i ubrania sprzedawane przez muzyków
osobiście oraz zdobyć podpisy. Warto także podkreślić, że wydarzenie rozpoczęło
się zgodnie z pierwotnym planem, za co organizatorom należy się uznanie, gdyż nie zawsze jest to oczywiste i bardzo często zdarzają się mniejsze bądź większe przesunięcia czasowe.
Podczas nieco ponad godzinnego występu
Esben And The Witch wykonali zręcznie przestasowany przekrojowy materiał
obejmujący wszystkie pięć albumów - w sumie dziesięć kompozycji oraz jedną w
ramach bisu, które mimo gatunkowej różnorodności stworzyły spójną całość. Nie
zabrakło najnowszych utworów na czele z mroczną opowieścią o walkach kobiet
"Dull Gret", ujmującą balladą "The Unspoiled", przełamaną
doom'owym ciężarem, eterycznym, stopniowo narastającym i nabierającym
intensywności "Golden Purifier" oraz "Darkness",
porywającego " Marking The Heart Of A Serpent" z "Older
Terrors" oraz starszych nagrań, w tym "The Fall Of Glorieta
Mountain", "No Dog" i "The Jungle".
Na koniec warto
zaznaczyć, że przed gwiazdą wieczoru wystąpił intrygujący projekt By The
Spirits. Obdarzony ciekawą barwą głosu tajemniczy muzyk z gitarą akustyczną
wykonał kilka autorskich kompozycji utrzymanych w klimacie mrocznego,
rytualnego folku. Jego występ był precyzyjnie zaaranżowaną kompleksową
koncepcją - dźwiękom towarzyszyły starannie dobrane wizualizacje i pogańska
symbolika - na specjalnym stoliku umieszczono fotografię lasu, świece, kadzidło
i …kości. Wywodzący się z Dolnego Śląska nieco stremowany artysta dzięki temu
chciał jeszcze bardziej dobitnie podkreślić swoje inspiracje - duchowość i siły
natury oraz magiczną aurę masywu Ślęży.
Sobotni wieczór w Pogłosie upłynął więc pod znakiem dwóch
klimatycznych występów, z których każdy był swoistym rytuałem skierowanym do
konkretnej grupy odbiorców. Warto było dać się ponieść hipnotyzującym dźwiękom
i zatopić się w brzmieniu pełnym melancholii, energii i skrytej pomiędzy
linijkami tekstów mistycznej aurze.