Spotkanie z dojrzałą muzycznie i świadomą siebie artystką to zawsze powód do radości. Tym bardziej, gdy odbywa się ono w miejscu charakteryzującym się nienaganną akustyką i przyjazną atmosferą. Występ Misi Furtak w sopockim Teatrze Na Plaży przyniósł wiele powodów do zachwytów i wzruszeń.
Wokalistka, basistka i
kompozytorka, która powróciła w styczniu 2019 roku z nowym wydawnictwem, wystąpiła
w kameralnej sali położonego nad brzegiem morza teatru w towarzystwie znanej z
duetu Tęskno pianistki Hani Raniszewskiej oraz grającej na syntezatorach i klarnecie
Michaliny Bieńko. Kobiece trio zaprezentowało w piątkowy wieczór koncert
absolutnie niezwykły - bardzo osobisty, intymny i poruszający.
Delikatne oświetlenie sceny
podkreślało płynącą ze sceny delikatność i subtelność. Kompozycje zyskały nowe, przemyślane i zgodne
koncepcyjnie aranżacje, tak, by wykorzystać w pełni potencjał tria. Dynamiczne
i emocjonalne partie fortepianu, momentami mroczne brzmienie klawiszy, surowy
bas, charakterystyczne dźwięki klarnetu i eteryczny wokal Misi, wsparty
komponujący się z nim głosami dwóch instrumentalistek stworzyły solidną i
różnorodną dawkę muzycznych doznań, wymykających się gatunkowym klasyfikacjom.
W koncertowej setliście poza
dziewięcioma doskonałymi utworami z "Co Przyjdzie" znalazły się starsze
dokonania Misi, w tym całkowicie przearanżowany "Mózg", który spotkał
się chyba z najbardziej entuzjastycznym przyjęciem publiczności. Nie oznacza to
jednak, że słuchacze, którzy wypełnili tego wieczoru teatralną salę po brzegi, czekali
tylko na jeden utwór, dobrze znany im z radiowych anten. Po każdej wykonanej
kompozycji nagradzali artystki gromkimi brawami, reagując na sygnały płynące ze
sceny, jednocześnie tkwiąc w skupieniu i ciszy przez większość koncertu, by nie
zburzyć intymnej atmosfery wieczoru. Nie brakowało też wzruszeń zarówno ze
strony fanów, jak i artystek. Misia kilkukrotnie ze łzami w oczach dziękowała
za ciepłe przyjęcie oraz za samo przybycie na koncert. Wymagająca emocjonalnego
zaangażowania muzyka trafiła więc na odpowiedni grunt.
Artystka zachwyciła się miejscem
nie tylko ze względu na bliskość morza, lecz przede wszystkim na doskonałą
akustykę, co udowodniła śpiewając kilka partii bez mikrofonu i nadal będąc dobrze
słyszaną nawet na krańcach sali. Swoim scenicznym wizerunkiem i wypowiedziami
podkreśliła własną artystyczną niezależność, a także dbałość o detale. Całości
koncertowej koncepcji, zrealizowanej z niezwykłą starannością dopełniła jej
przepiękna gitara basowa, której korpus przypominał motyla, symbolizując
jednocześnie zmianę i odrodzenie, tj. motyw przewodni albumu "Co
Przyjdzie".
Misia i współpracowniczki
rozpoczęły występ przestrzennym instrumentalnym "Space", zręcznie
meandrując pomiędzy lekkością i melodyjnością, np. w "Pamięci", a mrokiem
chociażby w "Będzie Gorzej" i "Go To Sleep" oraz bardziej eksperymentalnymi
akcentami. Na szczególną uwagę poza śpiewem na głosy w "A Little
Later" i eksperymentami bez mikrofonów zasłużyły także dynamiczne zabawy z
elektroniką. Bardzo intrygującą, nieco ponad godzinną muzyczną podróż zwieńczyło
wykonanie na bis przewrotnego "Skończy Się".
Po koncercie nadarzyła się
okazja, by porozmawiać z Misią i zakupić jej nową płytę. Przy stanowisku z
pamiątkami ustawiła się pokaźna kolejka chętnych, co wbrew pozorom nie
przyczyniło się do "taśmowego" potraktowania procesu rozdawania
autografów, jak często dzieje się w przypadku spotkań z cyklu "Meet And
Greet". Artystka poświęciła każdemu z fanów należytą ilość czasu, chętnie
rozmawiając, indywidualnie dziękując za wsparcie i oferując osobistą, płynącą z
serca dedykację wpisaną czy to we wkładce do płyty, czy też na specjalnej
limitowanej pocztówce. Obiecała także wrócić do Sopotu w najbliższym możliwym czasie.
Oby faktycznie dzień ten nadszedł szybko.