"Życie kołem się toczy. Prędzej czy później, zawsze powraca się do miejsca, z którego zaczyna się wszystko od nowa" - te słowa słynnego autora bestsellerowych horrorów Stephena Kinga stały się mottem kwartetu Wheel, który z końcem lutego zadebiutował bardzo udanym albumem "Moving Backwards". Wyróżniają go świetna produkcja, intrygujący wokal, fajne riffy i mięsiste, charakterystyczne brzmienie sekcji rytmicznej.
Zespół tworzy
trzech Finów i brytyjski wokalista James Lascelles, który przeprowadził się do krainy
lasów i jezior, by tam spróbować swoich sił w muzyce. Gdy poznał w fińskiej
stolicy basistę Mikko Määttäe, perkusistę Santeri Saksalę i gitarzystę Roniego
Seppänena stało się jasne, że jego marzenie może się spełnić. Zainspirowani
muzycznymi eksperymentami Radiohead,
budowaniem gitarowych riffów w stylu Alice
In Chains, soczystym brzmieniem basu i perkusji i nieco połamanym rytmem
charakterystycznym dla Tool i Karnivool nagrali album, który jak
przyznaje sam wokalista Wheel wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, oscylując
pomiędzy pejzażowością progresywnego rocka, mocą grunge'u i metalu oraz muzyką
filmową. Co więcej dodaje nieco żartobliwie, że jest to płyta mająca umilić
fanom zespołu Maynarda Jamesa Keenana
niekończące się oczekiwanie na nowe wydawnictwo grupy.
Tak jest w
istocie. "Moving Backwards" zapewnia słuchaczowi od pierwszej do
ostatniej minuty solidną dawkę rockowej energii, zapierających dech popisów
technicznych, muzycznych eksperymentów oraz melodyjnej melancholii. Dźwiękom
towarzyszą surrealistyczne teksty oraz mroczna oprawa graficzna, pięknie
dopełniająca koncept. Lascelles pełnym emocji głosem przywodzącym na myśl barwę
wokalu Mariusza Dudy i Joela Ekelöfa z grupy Soen śpiewa poruszające teksty, w których nie boi się otwarcie
mówić o kryzysie migracyjnym w Europie, skomplikowanej sytuacji
społeczno-politycznej na świecie, wszechobecnej cenzurze, manipulacji i
kontroli ludzkich umysłów oraz szerzących się niczym epidemia problemach
dotykających współczesnego człowieka.
Nad dźwiękami
unosi się atmosfera post-apokaliptycznej schyłkowości i niepokoju. Muzyczny
świat kreowany przez Wheel spowija mgła i mrok. To bardzo solidnie
wyprodukowane, spójne wydawnictwo, do którego z chęcią się wraca, by kawałek po
kawałku smakować kolejne utwory i zanurzać się w skomplikowanych strukturach
kompozycji, jednocześnie nie pozbawionych melodyjności.
Muzyczna
podróż rozpoczyna się od "Vultures", w którym solidne brzmienie basu
przywodzi na myśl dokonania Royal Blood - młodego duetu, który wdarł się szturmem
kilka lat temu na brytyjskie listy przebojów. W dalszej części utwór rozwija
się, nabierając nieco melancholii i w refrenie atakując dziką energią. Po kilku
minutach słuchacz otrzymuje dwadzieścia minut wspaniałych gitarowo-perkusyjnych
technicznych galopad w "Wheel" i "Tyrant", które jednak są
doskonale zbilansowane mroczną nostalgią i ujmującymi melodiami. "Up The
Chain" poraża mocą, instrumentalny "Skeletons" wprowadza w trans
kołyszącym rytmem basu, "Where The Pieces Lie" zaskakuje połamanymi sekwencjami,
a wieńczący całość "Lacking" jest kwintesencją brzmienia Wheel, a w
zasadzie tęsknoty za nowymi dokonaniami grupy Tool.
"Moving
Backwards" to dobra płyta, a zarazem udany debiut, który może stać się dla
młodego zespołu pomostem do międzynarodowej kariery. Jest ku temu szansa, gdyż
kwartet towarzyszy podczas europejskiej trasy koncertowej grupie Soen i spotyka
się z pozytywnym odzewem fanów. Trzymam kciuki, by ich kolejne wydawnictwa były
równie obiecujące jak to pierwsze, a zarazem pokazały trochę więcej twórczej
niezależności.
7,5/10
Posłuchaj fragmentu: Wheel - Lacking
Sprawdź, jakie płyty ukażą się niebawem.