Czy da się połączyć mrok doom metalowych dźwięków i zmysłowy taniec? Te pozornie dwie sprzeczne formy sztuki w ciekawy sposób na scenie zestawiają członkowie zespołu ZAUM. Muzycy odwiedzili gdańską stocznię w ramach europejskiej trasy koncertowej promującej album "Divination". Jak było?
Występ Kanadyjczyków był jednym z
najbardziej nietypowych, w jakich miałam przyjemność uczestniczyć. Scena
spowita mgłą i delikatnym czerwonym światłem oraz rozstawione wokół zestawu
perkusyjnego i na krawędziach sceny świece w połączeniu z niespiesznie snującymi
się i jednocześnie przytłaczającymi swoim ciężarem dźwiękami stworzyły niesamowity
klimat. Całość dopełniały mroczne kompozycje graficzne wyświetlane na
umieszczonym w tle ekranie oraz niewielka powierzchnia sali utrzymanej w
industrialnej stylistyce. Dzięki temu koncert miał charakter kameralnego, muzyczno-wizualnego
rytuału.
Co bardzo istotne nagłośnienie
mimo początkowych problemów technicznych z podłączeniem sprzętu i związanego z
tym wydłużenia czasu oczekiwania na występ pozostawało już w trakcie koncertu
bez zarzutu. Soczyste brzmienie basu Kyle'a Alexandra McDonalda, chwilami
imitujące gitarę i ubarwione nieco elektronicznymi efektami świetnie uzupełniało
się z wyrazistymi partiami perkusji Christophera Lewisa. Stało się ono jeszcze
bardziej nietypowe dzięki dodatkom wokalnym - wspomniany basista używał
zamiennie growlu i czystego wokalu, ubarwiając je wykorzystaniem śpiewu
gardłowego.
Publiczność chłonęła płynące ze
sceny dźwięki jak w transie, jednocześnie wpatrując się w hipnotyzującą kocimi
ruchami tancerkę, odgrywającą mroczny performance w rytm doom metalowych
kompozycji. W ciągu godzinnego występu artyści wykonali trzy porażające mocą
utwory (cały nowy album, który miał swoją premierę w dniu koncertu) podczas
których ich współpracowniczka zaprezentowała trzy różne układy choreograficzne oparte
na elementach tańca brzucha - z wykorzystaniem świetlistej kuli, stroju na kształt
peleryny oraz mieczy.
Jak twierdzą sami muzycy ich twórczość
nawiązuje charakterem do mroku starożytnych cywilizacji. Po doświadczeniu brzmienia
ZAUM w wersji koncertowej trudno się z tym określeniem nie zgodzić. Ubiór
tancerki i jej występ przywodziły na myśl antyczny Egipt, natomiast już dźwięki
brzmienie takich zespołów jak Om, Earth czy Sleep. Z pewnością fani tych
zespołów znaleźli w twórczości Kanadyjczyków coś dla siebie.
Na koniec warto
dodać, że przed gośćmi zza oceanu na nieco ponad pół godziny scenę Protokultury
opanowali gdynianie z Sunworm, prezentując rozległe ambientowo-drone'owe improwizowane
formy, oparte na elektronicznych pejzażach, przesterowanym wokalu oraz gitarowych
eksperymentach z wykorzystaniem smyczka. Ich występ zyskałby znacznie więcej
wyrazistości, gdyby udało się sprawnie opanować kłopoty techniczne. Pozostawili
jednak wyraźny sygnał, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i warto
śledzić ich dalsze poczynania.
Jeśli chcecie zobaczyć, co działo
się w piątek w Protokulturze, zachęcam do obejrzenia poniższej galerii zdjęć
autorstwa Tomasza Ossowskiego.
SUNWORM
ZAUM