Jeden z najciekawszych zespołów indie rockowych dwudziestego pierwszego wieku nie próżnuje. Editors zaledwie rok po premierze szóstej studyjnej płyty powracają z jej kontynuacją - uzupełnieniem albumowej koncepcji o osiem nagrań.
„Violence” przyniosła stylistyczne
innowacje i nowe brzmienie, co zaowocowało pokaźną europejską trasą koncertową.
W 2018 roku zespół odwiedził Polskę czterokrotnie (dwa razy w kwietniu oraz dwa
razy w listopadzie), co spotkało się z entuzjastyczną reakcją fanów, którzy
tłumnie stawili się na każdym z nich, owacyjnie reagując na energetyczny zestaw
nowych i starszych nagrań.
Tak ciepłe przyjęcie albumu to dowód na udane efekty współpracy
zespołu z brytyjskim producentem i specjalistą od drone'owych brzmień,
Benjaminem Johnem Powerem, znanym jako Blanck Mass. Zaowocowała ona większą
otwartością muzyków na eksperymenty z mroczniejszą elektroniką i
bezkompromisowymi rozwiązaniami, których na "Violence" nie brakuje, o
czym mogliście już poczytać w marcowej recenzji.
„The Blanck Mass Sessions” to nowe spojrzenie na zawartość
szóstego albumu studyjnego kwintetu, jeszcze bardziej wyraziste, pełne mocy i
porywające do tańca. Wydawnictwo zawiera siedem alternatywnych wersji nagrań
znanych już ze wspomnianej płyty z pominięciem ballad „No Sound But The Wind” i
„Belong” oraz jeden nowy utwór, urzekający „Barricades”. Są to oryginalne
aranżacje Blanck Massa, które pierwotnie miały znaleźć się na albumie, jednak
zespół postanowił później poddać je obróbce z pomocą Leo Abrahamsa.
Pierwotne kompozycje Powera brzmią bardziej surowo,
industrialnie i mrocznie, momentami nawet brutalnie, dzięki czemu jeszcze
lepiej podkreślają albumowy przekaz dotyczący wszechobecnej mowy nienawiści. Z
drugiej jednak strony część z nich, jak „Hallelujah (So Low)" i „Nothingness”
przynoszą odrobinę lekkości i melodyjności. Nie brakuje jej także w przepięknie
płynącym, hipnotyzującym „Barricades”, opartym na niezastąpionym wokalu Smitha
i klawiszowej delikatnej podstawie. To opowieść o oczekiwaniu na ukochaną
osobę, przynosząca równowagę dla mrocznych tematów poruszanych w pozostałych
kompozycjach. Podobnie jak większość „editorsowych” propozycji utwór z odsłuchu
na odsłuch coraz bardziej zapada w pamięć, szczególnie dzięki chwytliwemu
refrenowi.
Chwytliwość to słowo klucz opisujące właściwie każdą z
kompozycji, które dzięki producenckiemu zmysłowi Blanck Massa zyskują na
taneczności, podkreślając jednocześnie geniusz artystyczny samych autorów i
ogromny potencjał zawarty bezpośrednio w strukturze utworów. „Magazine” stal
się jeszcze bardziej agresywny, „Violence” jeszcze bardziej skoczny i
wyrazisty, „Counting Spooks” tajemniczy, a „Cold” ujmujący swoją ulotnością. Duża
w tym zasługa Toma Smitha, niezmiennie czarującego wyjątkowym, rozmarzonym
głosem.
„The Blanck Mass Sessions” to propozycja raczej dla fanów
Editors, którzy chcą uzupełnić swoją albumową kolekcję niż dla poszukiwaczy
nowych dźwięków. Spodoba się na pewno sympatykom płyty „Violence” oraz
elektro-rockowych chwytliwych melodii, jak np. na "Reflektor" Arcade Fire,
choć ma szansę przypaść do gustu także słuchaczom ambitnej elektroniki w postaci
twórczości np. Son Lux. Warto jej posłuchać.
7,5/10
Posłuchaj: Editors -Barricades