niedziela, 5 maja 2019

The Lumberjack Feedback - Mere Mortals (26.04.2019)


Pochodzą z północnej Francji, nie chcą mieć w składzie wokalisty i kierują się w swojej twórczości mottem "głośno i nisko!". O kim mowa? Muzycy kwintetu The Lumberjack Feedback z końcem kwietnia podzielili się drugim długogrającym wydawnictwem. Co na nim znajdziemy?




"Mere Mortals" to propozycja przede wszystkim dla fanów sludge, doom i post metalu spod znaku Pelican, Neurosis i Sunn O))), lecz także poszukiwacze atmosferycznych, nieco lżejszych i melodyjnych dźwięków znajdą tu coś dla siebie. Na album składa się siedem energetycznych kompozycji zbudowanych na bazie mrocznych i wyrazistych gitarowych riffów i przesterów, mięsistych partii basu i perkusyjnych galopad, nie pozbawionych jednak odrobiny delikatności. 

Złożone i selektywne brzmienie to zasługa przede wszystkim nietypowego składu zespołu - sekcji rytmicznej w postaci basisty i dwóch perkusistów toczących między sobą muzyczne dialogi, którym wtórują dwaj gitarzyści prześcigający się w aranżacyjnych pomysłach na chwytliwe zagrania. Albumowym dźwiękom towarzyszy post apokaliptyczna atmosfera przywodząca na myśl krajobraz po katastrofie ekologicznej - trzęsieniu ziemi, tornado czy tsunami, który artyści porównują w informacji prasowej znajdującej się na ich stronie do otwarcia piekielnych bram oraz nieco wyświechtanego określenia, "piekła na Ziemi". Słuchając "Mere Mortals" i przyglądając się psychodelicznej okładce trudno się z tym barwnym opisem nie zgodzić. Warto jeszcze dodać, że nagrania aż kipią od zmiennych nastrojów i emocji. 

Oparte na kontrastach kompozycje hipnotyzują i intrygują, zachęcając do wielokrotnego odsłuchu. Tajemnicze pogłosy i przestery w "Therapy?", chwilę później ustępujące miejsca heavy-metalowemu riffowi są świetnym wprowadzeniem do albumowej opowieści opartej na rewelacyjnych dialogach gitar i perkusji. Mrok, doom'owy ciężar i wyraziste brzmienie instrumentów stanowią o sile tego i kolejnych nagrań. 

"Kill! Kill! Kill! Die! Die! Die!" atakuje porywającą perkusyjną galopadą z siłą i hukiem spadających bomb. Chwilę wyciszenia przynosi dwuczęściowy "New Order", stopniowo rozwijający się od delikatnych post rockowych, nieco sennie snujących się melodii w pierwszej odsłonie aż do doom'owych przytłaczających ciężarem riffów w drugiej. 

"Wind's Last Blow" to kolejna porcja wpadających w ucho, ocierających się o stoner metal gitarowych melodii i napędzającej całość partii perkusji, które świetnie sprawdzą się w koncertowych aranżacjach.  Dwa najdłuższe, wieńczące całość nagrania "A white horse" i "Kobe" hipnotyzują zapętleniami i zaskakują zmianami tempa. Jest w nich duża doza progresywności i psychodelii. Szczególnie utwór końcowy wprowadza w trans, zachwycając dialogiem instrumentów i przestrzennością. 

Pośród recenzentów tego materiału niejednokrotnie pojawiały się opinie, że albumowe kompozycje znacznie zyskałyby na atrakcyjności, gdyby uzupełniono je o partie wokalne. Być może taki zabieg zapewniłby zespołowi większy rozgłos, a może nawet popularność w kręgach post i sludge metalowych, jednak należy uszanować decyzję muzyków, którzy od ponad dekady konsekwentnie szlifują swój warsztat. W mojej skromnej opinii świadome pominięcie elementu śpiewu i zastąpienie go partiami instrumentalnymi czyni to wydawnictwo jeszcze ciekawszym i podkreśla wyjątkowość zespołu. "Mere Mortals" to bardzo dobra płyta, której słucha się z przyjemnością i chętnie do niej wraca.

8/10