„Teksty są niemal traumatyczne, a muzyka mroczna niczym ciemna noc.” Tak w jednej z zagranicznych recenzji opisano zawartość czwartej studyjnej płyty holenderskiego GOLD. Na następcy przełomowego „The Optimist” zespół zadaje słuchaczom ironiczne pytanie. W takim razie z czego mamy się śmiać?
Oczywiście jak łatwo się domyślić jest to pytanie retoryczne,
które nawiązuje do obecnej sytuacji na świecie, w którym spotykamy się z natłokiem
informacji, niekoniecznie istotnych w danej chwili, przytłaczających nas
ilością i tematyką. Wokalistka Milena Eva śpiewa o stracie bliskiej osoby, towarzyszącym
temu emocjach, złości, frustracji, a także podkreśla siłę i moc kobiet, wagę
ich praw oraz konieczność walki o przetrwanie cywilizacji w dobie internetu i
zakłamania z tym związanego. Teksty przepełnione są ironicznym nihilizmem.
„Why Aren’t You
Laughing” angażuje odbiorcę od pierwszej do ostatniej minuty. Przy pierwszym
kontakcie z albumem ma się wrażenie, jakby słuchało się mrocznej wersji The Cranberries
– wokal Mileny Evy jest podobnie wyrazisty jak głos nieodżałowanej Dolores O’Riordan,
lecz pobrzmiewa w nim więcej nut melancholii i dramatyzmu. W kompozycjach
przebojowe fragmenty spod znaku post punku kontrastują z nostalgiczną
balladowością i niemal post-doom metalowym ciężarem. Nie brakuje tu także
hipnotyzującej psychodelii i elementów gotyckich.
Muzyka GOLD jest wypadkową inspiracji oraz wpływów
poprzednich zespołów, w których udzielali się muzycy holenderskiej grupy, tj.
The Devil’s Blood, Blackfire, Angel Crew, a także grup, z którymi koncertowali,
takich jak Ultha, Converge czy New Model Army. Dzięki temu jest różnorodna i
kipi od dźwiękowych eksperymentów. Jednocześnie porusza, mrozi krew w żyłach
gitarowymi przesterami i zachęca do tańca swoją przebojowością i
przystępnością. Nie bez znaczenia jest tu udział producenta płyty Jaime Gomeza
Arellano, znanego ze współpracy z Paradise Lost i Grave Pleasures, który wniósł
do muzyki GOLD świeże spojrzenie.
Energetyczny puls, lekkość, balladowość, chwytliwość,
nieoczywiste zmiany tempa i połączenie gatunków – ten album ma w sobie coś, co
nie pozwala się od niego oderwać. Nienamacalną siłę, która przyciąga słuchacza.
Wyrażona jest ona także poprzez okładkową fotografię, trafnie obrazującą
zawarte w tekstach emocje. To równa płyta, pełna gitarowo-perkusyjnych galopad,
mrocznych melodii, chwytliwych riffów, niepokojącego, tajemniczego
klimatu. Trudno wskazać tu wyróżniające
się kompozycje – wszystkie opowiadają spójną historię, która wzrusza i skłania
do refleksji, jednocześnie hipnotyzując tanecznymi rytmami. Dzięki temu na
zasnutym szarymi chmurami niebie gdzieniegdzie pojawiają się przebłyski
słonecznych promieni.
Odpowiadając na tytułowe pytanie
zdecydowanie nie ma się tu z czego śmiać. Warto natomiast pochylić się nad
zawartością płyty i wsłuchać w teksty oraz dźwięki dogłębnie, gdyż niosą ważny
przekaz, przestrzegając nas nad zgubnymi skutkami rozwoju cywilizacji.
8/10