Zapierające dech wodospady, zimny błękit oceanu, bezkresne łąki, polany i budzące respekt wulkany – przyrodnicze walory Islandii od lat zachwycają turystów na całym świecie, wywołując chęć, by porzucić codzienne obowiązki i wyruszyć w podróż. Nie dziwi więc fakt, że podobne oddziaływanie ma twórczość islandzkich artystów, w tym muzyków. Zainspirowana pięknem natury brzmi wyjątkowo i niezależnie od gatunku bardzo charakterystycznie.
Post rock Sigur Ros, elektronika Bjork, progresywne pejzaże
Lucy In Blue, post punk Kaelan Mikla, emocjonalne piosenki Arstidir czy
wrażliwość Gydy Valtysdottir – przykłady można tu mnożyć w nieskończoność.
Nietypowy jest także islandzki black metal, o którym mogliście już nieco
poczytać przy okazji relacji z koncertów Sólstafir. Nieco inne, bardziej
klasyczne jego oblicze prezentuje Misþyrming, którego twórczość porównywana
bywa do polskiej Mgły. Czy słusznie? Można się o tym przekonać słuchając „Algleymi”,
drugiego studyjnego wydawnictwa zespołu.
Osiem albumowych kompozycji to połączenie miażdżących
blastów, gitarowo-perkusyjnych galopad i przeszywających krzyków, które zrównoważone
zostały chwytliwymi riffami. Co ciekawe, gęste struktury utworów pozostawiają także
miejsce dla niemal ambientowej przestrzeni, jak chociażby w instrumentalnym „Hælið”,
którego nieco sennie płynąca melodia przypomina trochę fragmenty „Ótty”
Sólstafir. Dzięki temu album nabiera nieco lekkości i przebojowości. W
energetycznych, pełnych ognistego żaru dźwiękach ukryty jest ogrom emocji –
bezpretensjonalność i radość grania kontrastuje tu z post-apokaliptyczną wizją
świata zawartą w tekstach, mrok łączy
się z tajemniczością i melancholią. Album hipnotyzuje od pierwszej do ostatniej
minuty i dzięki swojej wielowarstwowości akcji intryguje coraz bardziej z
każdym kolejnym odsłuchem.
Misþyrming został założony sześć lat temu w Reykjavíku
jako solowy projekt gitarzysty i wokalisty D.G., a dzięki pomocy i
zaangażowaniu zaprzyjaźnionych muzyków, w tym perkusisty, basisty i gitarzysty
szybko jednak stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia. Wydany przed czterema
laty debiutancki album otworzył im drogę
do europejskich tras koncetowych.
„Algleymi”
jest kontynuacją muzycznej wizji rozpoczętej na „Söngvar elds og óreiðu” – nie
kopią, lecz naturalnym rozwinięciem, nową drogą pełną kontrastów – dialogu
hałasu i ciszy oraz walki żywiołów, w której wyczuwalna jest nieuchwytna magia.
Poetyckie teksty wypełniają metafory odnoszące się do problemów współczesnego
świata – nihilistycznego zrezygnowania codziennością, nieustannej walki o
przetrwanie bez szans na zmiany, przytłaczających różnic statusu materialnego w
społeczeństwie, politycznych manipulacji, czy też zgubnej dla środowiska
działalności człowieka i poczynionych przez niego zniszczeniach.
Dużo w nich
ironii i smutku oraz melancholii podkreślonej porównaniami do sił natury. Sama
nazwa zespołu jest zaś przeciwieństwem miłosierdzia, współczucia, czy
wielkoduszności, barwnym określeniem tortur lub znęcania się nad kimś, trafnie
podsumowując zawartą w dźwiękach surowość, agresję i bezpretensjonalność. Dla
wokalisty i założyciela jak sam podkreślił w wywiadzie dla portalu Stacja
Islandia, tworzenie muzyki jest czymś bardzo osobistym, wręcz intymnym, a nawet
świętym. Miedzy innymi dlatego śpiewa tylko i wyłącznie po islandzku.
Odpowiadając
na pytanie z początku tego tekstu twórczość Misþyrming nawiązuje do najlepszych dzieł
polskiej Mgły, rozbudowując je jednak o charakterystyczny „islandzki”
pierwiastek, dodający jej transowości, a zarazem przebojowości. To muzyka
nietuzinkowa, oparta na emocjach i szczerym przekazie. Fascynująca, intrygująca, jednym słowem doskonała. Sprawdźcie
sami.
9/10