Czterdzieści lat pracy artystycznej, piętnaście albumów na koncie, tysiące zagranych koncertów i grono fanów na całym świecie to dorobek imponujący. Poszczycić może się nim grupa New Model Army, która ani myśli o muzycznej emeryturze. Artyści wciąż mają sporo do powiedzenia, co udowadniają na nowej płycie.
„From Here” zyskał absolutnie wyjątkowe brzmienie dzięki
temu, że został nagrany w Ocean Sound Recordings, zlokalizowanym na maleńkiej północnonorweskiej
wyspie Giske, której malownicze widoki zapierają dech. To dwanaście kompozycji,
przemyślanych i dopracowanych, nie tylko ciekawych muzycznie, lecz przede
wszystkim niosących przesłanie na temat współczesnej sytuacji
społeczno-politycznej na świecie.
Muzycy opowiadając o pracy nad płytą
podkreślali, że każdy z członków zespołu ma inny gust niemal w każdej kwestii,
włączając w to tworzenie . Jedynym, co ich łączy jest „miłość do ponurych,
otwartych, zimnych, surowych krajobrazów - wody, śniegu, skał.” Dlatego
zdecydowali się na pracę nad płytą właśnie w norweskim studio na wyspie, gdzie
mogli nieustannie patrzeć w niebo, przyglądać się morskim falom i topniejącemu
śniegowi zdobiącemu zbocza gór. Nie bez znaczenia jest tytuł wydawnictwa,
nawiązujący nie tylko do miejsca powstania, lecz także momentu w jakim byli
muzycy prywatnie i zawodowo oraz jaki miało to związek z ogólną sytuacją na
świecie.
„From Here” to album inny niż
poprzednie, a jednocześnie wyraźnie ugruntowujący zespołowy styl i niosący charakterystyczne
emocje, które towarzyszą muzyce. Zawiera dźwięki, które trudno jednoznacznie
sklasyfikować gatunkowo – takie, które już gdzieś słyszeliśmy w dokonaniach New
Model Army oraz zupełnie nowe inspiracje. Post punk, rock alternatywny, indie,
pop, folk to nie wszystko – tu słychać jeszcze więcej, a poszczególne warstwy odkrywa
się z każdym kolejnym odsłuchem.
Jak już wspomniałam, warto przysłuchać
się także tekstom, słodko-gorzkim, przepełnionym melancholią, refleksyjnością i
mrokiem. Do sytuacji na świecie i
kondycji naszej planety nawiązuje „The Weather”. Refleksyjny jest „Never
Arriving”, traktujący o rozterkach wewnętrznych i stanie ciągłego poszukiwania
swojego miejsca.
Płytę rozpoczyna „Passing Through”,
przepięknie bujający, idealnie pasujący klimatem do jazdy nocą. Wyróżniają go
galopujące partie perkusji i płynąca melodia. Muzycznie bardziej chwytliwy jest
„Never Arriving”, z podnoszącą na duchu melodią. „The Weather” czaruje orkiestracjami i emocjonalną
narracją, „End Of Days” folkową lekkością gitar. „Great Disguise” zaskakuje
odrobiną eksperymentalności, połamanych rytmów i subtelnością wokali.
„Conversation” oraz „Watch and Learn”
to kolejne przykłady kontrastu muzycznego ciepła i chłodnej liryki. Najwięcej
dźwiękowej „radości” i energii jest zaś w opartym na partii gitary akustycznej
„Where I Am”, któremu jednak nie brakuje charakterystycznej dla New Model Army
refleksyjności. „Hard Way” to przykład połączenia folku i country oraz
melodyjnych harmonii, bliskich poprzednim dokonaniom zespołu.
Chyba największym zaskoczeniem na
płycie jest „Maps” – atmosferyczny, bogaty w orkiestracje, bardzo przestrzenny.
„Setting Sun” ujmuje psychodeliczną wstawką chóru i chwytliwym pulsowaniem, a
wieńczący album utwór tytułowy to ośmiominutowe, epickie połączenie brzmień organów,
pulsujących rytmów perkusji i melodii wokalu przywodzącej na myśl Jima
Morrisona i jego refleksyjny ton opowiadania muzycznych historii.
Czy
jest to najlepszy album New Model Army trudno oceniać. Z pewnością spodoba się
fanom dotychczasowej twórczości Anglików, może jednak też zaintrygować tych,
którzy mieli do tej pory styczność z dokonaniami zespołu sporadycznie. To płyta
równa i wymagająca kilku podejść, by odkryć, jakie skrywa tajemnice. Wycisza,
koi nerwy i skłania do refleksji po dniu spędzonym w biegu. Warto sprawdzić,
jak zabrzmi na żywo – muzycy odwiedzą kilka polskich miast w październiku. W
Gdyni wystąpią 15 października w klubie Ucho.
7/10
Posłuchaj: New Model Army - From Here