Wielki powrót Marii Q, dopracowane do perfekcji muzyczno-wizualne widowisko, dziewięć osób na scenie i przegląd najważniejszych utworów z większości wydawnictw - tak swoje dwudziestopięciolecie świętuje na scenie brytyjski zespół Archive. Triphopowy kolektyw przyjechał do Polski na pięć koncertów i w czwartek zagrał w gdańskim B90.
Na muzyków jak zawsze w przypadku
polskich koncertów czekał wielopokoleniowy tłum fanów, którzy szczelnie
wypełnili klubową salę już w momencie otwarcia B90 i grzecznie czekali na
rozpoczęcie występu. Warto podkreślić, że świadoma publiczność w ostatnich latach
staje się już powoli rzadkością, a na koncertach gwiazd coraz częściej
pojawiają się osoby, które po prostu postanowiły przyjść napić się piwa, porozmawiać,
a przy okazji posłuchać muzyki, przeszkadzając przy tym innym słuchaczom. Na
szczęście nie tym razem.
Uśmiechnięta publiczność bawiła
się świetnie, oklaskując artystów gorąco po każdej wykonanej kompozycji i chętnie
reagując na zachęty do interakcji, głównie ze strony Dariusa Kellera, który jak
zawsze bardzo ekspresyjnie przeżywał każdy z wykonywanych utworów. Po drugiej
stronie sceny towarzyszył mu drugi z założycieli-szefów projektu Danny
Griffiths, z tyłu sceny jak zawsze świetna sekcja rytmiczna, zaś w centralnej
części sceny trójka wokalistów - roztańczony długowłosy Pollard Berrier, obdarzony
nieco głębszą barwą głosu Dave Pen oraz uwielbiana przez fanów Maria Q. Tym
razem zabrakło niestety Holly Martin, która dołączyła do składu przy okazji
nagrań "With Us Until You're Dead".
Archive stał się dla polskich
słuchaczy zespołem kultowym, głównie dzięki popularności utworu
"Again", który co roku zdobywa wysokie miejsca w trójkowym Topie
Wszech Czasów. Fani mogli usłyszeć jego pełną wersję na finał występu, co spotkało
się z euforycznym aplauzem, podobnie jak poprzedzające je wykonanie
"Lights". Muzycy przez ponad dwie godziny zaprezentowali w sumie szesnaście
kompozycji, z których wszystkie znajdują się na czteropłytowym wydawnictwie
"25",
o którym pisałam w maju tego roku.
W setliście znalazło się miejsce
dla dwóch nowych nagrań - brawurowo zaśpiewanego przez Pollarda "Erase"
oraz ośmiominutowego, transowego "Remains Of Nothing", w którym
partię rapu, wykonywaną w oryginale przez Band Of Skulls ciekawie
zaprezentowała… Maria Q, wspierana przez Berriera. Był to zdecydowanie jeden z
najciekawszych momentów wieczoru.
Uwagę przykuwały także fantastycznie
zgrane z dźwiękami światła, podkreślające atmosferę koncertu. Każdy z muzyków
dał z siebie maksimum, z pasją i zaangażowaniem interpretując zespołowe kompozycje.
Świetnie wypadł zaśpiewany przez Dave'a Pena transowy "Finding It So Hard",
wymowny "Fuck You" oraz eteryczny "Collapse Collide" wraz z
tytułowym nagraniem z kończącego w tym roku dekadę "Controlling Crowds".
Krótko mówiąc każdy z fanów mógł znaleźć w zestawie coś dla siebie, a ci,
którzy idąc na koncert nie znali dobrze twórczości Archive, mieli okazję dość
dobrze zapoznać się z różnymi jej etapami, począwszy od progresywnych nagrań,
po te bliższe hipnotyzującej elektronice, jak i krótsze, piosenkowe formy.
Był to mój piąty koncert Archive
na przestrzeni ostatniej dekady i podobnie jak cztery poprzednie spełnił moje
oczekiwania. Każdy z nich przynosił nowe doznania, nowe kompozycje z
promowanych wówczas wydawnictw i nowe aranżacje znanych już niemal na pamięć
utworów. Stał się także okazją do inspirujących spotkań z innymi fanami, nie
tylko z Polski. Jestem niemal pewna, że przy okazji kolejnej trasy koncertowej grupy
nie będzie brakowało kolejnych pozytywnych zaskoczeń.
Tym razem zdjęcia tylko z telefonu, ze względu na szereg niekoniecznie potrzebnych ograniczeń nakładanych przez organizatora-monopolistę, którego nazwę znają wszyscy.