„Kiedyś to było (…), za moich czasów (…)” - takie wyrażenia można zwykle usłyszeć, gdy ktoś wspomina ważne wydarzenia i kluczowy czas swojego życia. Nostalgia towarzyszy nam najczęściej pod koniec roku, podczas długich, chłodnych, nierzadko też deszczowych wieczorów. Z pewnością nie jest ten stan obcy muzykom grupy Czechoslovakia, którzy w swojej twórczości nawiązują do lat dziewięćdziesiątych. I choć ich trzeci album ukazał się na wiosnę, mam nieodparte wrażenie, że znacznie lepiej pasuje do jesieni.
Jest ich trzech, są z Gdańska, tworzą pod tym chwytliwie
brzmiącym szyldem od niemal dekady. Do wyboru takiej, a nie innej nazwy
zainspirowały ich czechosłowackie dobranocki, otaczająca przyroda i miłość. Pieczę
nad zespołem sprawuje od początku Adam Piskorz, wokalista, gitarzysta i autor
tekstów. Trzecią płytę nagrał z nowymi współpracownikami – śpiewającym basistą
Mateuszem Kunickim i perkusistą Jakubem Mondrzejewskim.
Nowi członkowie wnieśli do twórczości Czechoslovakii nową
jakość. „HVST” to sześć utworów – bezkompromisowych i świeżych, a jednocześnie
charakterystycznych dla zespołowego stylu wypracowanego na wcześniejszych wydawnictwach.
Jeśli lubicie albumy dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, z
wyeksponowanymi detalami brzmieniowymi, przed włączeniem tej płyty na chwilę o
tym zapomnijcie. To płyta, która powstała z twórczego impulsu, potrzeby chwili,
chęci podzielenia się przemyśleniami i obserwacjami otaczającej muzyków
codzienności. Miało być garażowo, głośno i brudno i udało się to osiągnąć.
Znajdą tu coś dla siebie fani psychodelicznych odjazdów, shoegaze’owych
sprzężeń, indie rocka z lat dziewięćdziesiątych i punkowej energii. „HVST”
nagrany został w trzy dni i zarejestrowany na setkę. Wyraźnie słychać między
utworami dostrajanie instrumentów i rozmowy w studiu. Miksem i masteringiem
materiału zajął się Andrzej Kędzierski. Wokal celowo nie został wyeksponowany - pełni rolę kolejnego instrumentu, budując
niepokojącą, chwilami mroczną atmosferę. Warto jednak zwrócić baczną uwagę na tytuły
utworów oraz na krótkie, wyraziste frazy budujące teksty.
To nostalgiczna opowieść o rozczarowaniach, porażkach, nauce na
błędach, lecz także o pochwale tego, czym powszechnie się gardzi i co się
krytykuje. O przyrodzie pod blokiem, wędrówkach po nieużytkach, które padły ofiarą
deweloperów, poszukiwaniu przestrzeni. Mnóstwo w niej ironii, przekory,
drugiego dna. Jakby tego było mało, znalazło się na płycie także miejsce na
opowiedzenie historii człowieka wynoszącego zwłoki z cmentarza i zakopującego
je w lesie.
Przesterowane gitary, indie-rockowa beztroska, sprzężenia,
taneczny puls i psychodeliczne odjazdy – tak brzmi „HVST”. To sześć nieokrzesanych
piosenek – melodyjnych, a jednocześnie zbuntowanych, podkreślających niezależność.
Szybszy „Wstyd”, emanujący garażowością „Nie zależy mi”, jazzujące i
improwizowane „Chwasty”, taneczny „Pamiętam”, psychodeliczna „Meduza” i kołyszące,
hipnotyzujące „Ciała” budują spójną, klimatyczną całość.
ADHD, VREEN i JERZYK poszli na tej płycie na całość. Prowokują,
skłaniają do myślenia, zwracają uwagę na problemy współczesnej rzeczywistości.
Buntują się przeciwko temu, co ich otacza. Nagrali ten album na zupełnym luzie,
nie ścigając się z nikim i nie próbując sprostać niczyim oczekiwaniom. Tak, jak
chcieli, bez ciśnienia, czerpiąc radość z tworzenia. To bezpośrednie
wydawnictwo i przede wszystkim za to należą im się brawa. Za emocje. Za
szczerość. Za bycie sobą.
7/10
Posłuchaj płyty: Czechoslovakia - HVST