Tajemnicza nazwa, symbolika tytułów, połamane rytmy i twórczość wymykająca się klasyfikacji - brzmi intrygująco? Tak pokrótce można scharakteryzować 4dots - trio, które dało się poznać fanom mocniejszych instrumentalnych brzmień cztery lata temu. Na swojej drugiej płycie warszawiacy malują jeszcze ciekawsze muzyczne pejzaże, pełne post-apokaliptycznego klimatu, nasycone mrokiem i mglistą aurą.
Muzycy od początku dbali o estetykę
swojej twórczości, przykładając wagę nie tylko do dźwięków, lecz także do
projektów graficznych i całej otoczki muzyki. Rozkładana na 4 części okładka
pierwszej płyty "aux::in", nawiązująca do czterech utworów na niej zawartej intrygowała,
a w połączeniu z symboliczną numeracją tytułów za pomocą greckich liter i
korespondującymi z "czwórką" liczbą kropek w nazwie stworzyła
tajemniczy świat brzmień i znaczeń wymykających się szufladkowaniu.
Na "XIXIX" mamy cyfry
rzymskie i symetrię, która widoczna jest w tytule oraz w układzie znaków na
okładce. Jej tło zdobią zaś otwarte dłonie. Utwory są trzy, podobnie jak liczba
muzyków, którzy je stworzyli. Basista Kamil Stankiewicz, perkusista Jerzy
Robert Chodkowski i gitarzysta Wiktor Jarawka, który krótko po premierze
debiutu zastąpił jednego z założycieli grupy, Bartosza Badacza zbudowali spójną
opowieść pełną mroku i niepokoju, która z powodzeniem mogłaby posłużyć za ścieżkę
dźwiękową do psychologicznego thrillera, a chwilami horroru.
To płyta idealna na jesienno-zimowe
wieczory dla osób, które lubią muzyczne wyzwania i mają ochotę zanurzyć się w
nieoczywistych dźwiękach. Dobrze poświęcić jej więcej czasu i posłuchać uważnie
na dobrym sprzęcie, by docenić brzmieniowe detale, smaczki i kunszt wykonawczy
muzyków. Mnóstwo tu przesterów, wprowadzających w trans, nieco połamanych
melodii i popisów instrumentalnych. Album został świetnie wyprodukowany i dopracowany
w najdrobniejszych szczegółach. Znajdziecie tu elementy post rocka, post
metalu, doomu, sludge'u, a także progresywnego prowadzenia rytmiki.
To muzyka, która uzależnia,
hipnotyzuje i angażuje słuchacza. Kilkunastominutowe kompozycje przepełnione są
emocjami i energią. Mnóstwo tu niebanalnych pomysłów aranżacyjnych, zmian tempa i gęstych, wyrazistych partii. Mięsisty bas, gitarowe odjazdy i nieszablonowe partie perkusji składają się na bezkompromisową jazdę bez trzymanki. Słuchając tych utworów wyraźnie daje się wyczuć, że ich nagrywaniu
towarzyszyła nie tylko bardzo dobra atmosfera w studiu, lecz także prawdziwa
pasja do improwizowania, poszukiwania nowych rozwiązań i budowania klimatu. Co więcej, to płyta oryginalna nie tylko na polskim rynku niezależnym,
która przy odrobinie szczęścia ma szansę dotrzeć do fanów atmosferycznego metalu,
a także osób ceniących sobie muzyczne eksperymenty na całym świecie.
Jak brzmi nowy materiał w wersji koncertowej
będzie okazja przekonać się już w styczniu. Muzycy wyruszają w trasę promującą
obejmującą kilka polskich miast wraz z The Black Toundra, którzy również mogą
pochwalić się ciekawym nowym albumem.
8/10