No i stało się to, czego się obawiałam - koniec roku zbliża się nieuchronnie. Czas podsumowań i moment, gdy brakuje czasu na napisanie o tym, o czym by się chciało. Poniżej zwyczajowo lista premier z krótkimi opisami płyt, które powinny doczekać się pełnych recenzji. Dziennikarz radiowej Trójki Piotr Stelmach powiedział kiedyś, że w ciągu roku jest w stanie dowiedzieć się o mniej więcej 5% wszystkich ukazujących się wydawnictw na świecie. To gigantyczna liczba, niewyobrażalna. Boję się myśleć, ile ja ominęłam. Jednak jak powszechnie wiadomo nie da się zrobić wszystkiego i pozostaje nam pogodzić się z tym faktem. Zapraszam na przegląd ostatniego kwartału 2019 roku - jak zawsze przekrojowy - od klasyki po black metal.
Na początek teksty, które ukazały się na łamach soundrive.pl
Pokusa - Mam Bo
Kontravoid - Too Deep
Control Top - Covert Contracts
Artykuły Rolne - Jeśli Możesz, Zostań W Domu
Kontravoid - Too Deep
Control Top - Covert Contracts
Artykuły Rolne - Jeśli Możesz, Zostań W Domu
A teraz już przejdźmy do zaginionych płyt...
Hildur Gudnadóttir - Joker OST (4.10.2019)
Ta islandzka kompozytorka dała
się poznać szerszemu gronu słuchaczy dzięki ścieżce dźwiękowej do serialu
"Czarnobyl", za którą zdobyła szereg nagród. Jeszcze nie ucichły
owacje, a artystka zaproponowała kolejną rewelacyjną płytę z muzyką do "Jokera",
jednego z najważniejszych filmów mijającego roku.
Prace nad oprawą dźwiękową filmu
trwały prawie półtorej roku, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do filmu.
Otrzymała scenariusz i na jego podstawie wykreowała muzyczny świat, opatrzony
własną wrażliwością i wyobrażeniami, przepięknie obrazując wewnętrzną przemianę
bohatera, jego walkę i rozterki. Jak pisał Marcin Kozicki w rzeczywistości
Hildur za sprawą rozpisanych partytur miała wpływ na późniejszy kształt
poszczególnych scen i fragmentów filmu. Pod wpływem jej kompozycji filmowcy
zmieniali nawet niektóre założenia dotyczące konkretnych ujęć.
To muzyka niesamowicie mroczna,
niepokojąca, atmosferyczna. Chwilami mrożąca krew w żyłach. Nieco przygnębiająca,
bardzo starannie zaaranżowana, z dbałością o detale. Nie jest rozbuchana, wręcz
przeciwnie, dominuje tu kameralny charakter. Dzięki temu jest bardziej
bezpośrednia i rozbudza emocje.
Kim Gordon - No Home Record (10.10.2019)
Znacie ją z Sonic Youth, który
współtworzyła z Thurstonem Moore. Po latach postanowiła podzielić się pierwszym
solowym albumem. Mimo że stwarza pozory płyty elektronicznej, nie odbiega tak bardzo
od dokonań macierzystego, zasłużonego zespołu z czasów, gdy muzycy byli parą. Jest
tu punkowa energia, noise'owe przestery i mnóstwo klawiszowych partii. Do tego emocjonalne
teksty, pozostawiające słuchaczowi szerokie pole do interpretacji. To dla artystki
początek nowej drogi, niełatwej, ale bardzo ciekawej.
Floating Points - Crush (18.10.2019)
Muzyka klasyczna i elektroniczna
to pozornie dwie wykluczające się artystyczne dziedziny. Jednak w ostatnich
latach wielokrotnie okazywało się, że umiejętne łączenie nawet skrajnych
obszarów może dawać ciekawe efekty. Udowodniła to Resina, dał temu wyraz Son
Lux, a kilka miesięcy temu bardzo obiecującym albumem podzielił się uznany na
niezależnej scenie producent Sam Shepherd, znany jako Floating Points.
"Crush" to wypadkowa
elektronicznych pasaży i inspiracji muzyką klasyczną oraz jazzowymi
improwizacjami. Płyta w przeciwieństwie do poprzedniej została nagrana bardzo
szybko - podczas intensywnej, pięciodniowej sesji. Efektem jest dwanaście fragmentów, budujących
wielobarwną, pastelową całość, pełną energii i niebanalnych pomysłów
aranżacyjnych.
To świetna propozycja na
praktycznie każdą okazję - sprawdza się zarówno jako towarzysz różnych zajęć,
jak i album potrafiący zaangażować. Jest w tych dźwiękach magia i uniwersalna
siła, która sprawia, że materiał może trafić zarówno do fanów elektroniki, jak
i osób nie zważających na gatunki i poszukujących w muzyce emocji. Warto dać
się tej płycie wciągnąć na co najmniej kilka wieczorów.
Editors - Black Gold (25.10.2019)
25.10 był prawdopodobnie
najbardziej urodzajnym piątkiem 2019 roku. Po albumach Leprous, Alcest, Swans
czy chociażby Bruce'a Soorda przyszedł czas, by powiedzieć kilka słów o tych,
które musiały poczekać na swój czas nieco dłużej. Editors wybrali ten dzień na
podsumowanie swojej piętnastoletniej kariery. Efektem jest retrospektywna
kompilacja, zawierająca przegląd najpopularniejszych nagrań grupy z całego
okresu, kilka akustycznych aranżacji z wykorzystaniem klasycznej gitary i
klawiszy oraz trzy nowe piosenki. To świetna okazja dla tych, którzy nie mieli
dotąd styczności z muzyką grupy, by przyjrzeć się, o co w tych dźwiękach
chodzi, a także pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów zespołu.
Warto zwrócić uwagę na
festiwalowy hymn "Frankenstein", przyjemny "Upside Down"
oraz doskonały utwór tytułowy, nawiązujący do dokonań Depeche Mode. Płytę
wyprodukował Garrett Lee, współpracownik U2, Snow Patrol, REM i The Killers, z
którym muzycy pracowali już przy przełomowym albumie "An End Has A
Start".
Cigarettes After Sex - Cry (25.10.2019)
Bardzo często w recenzjach
różnych albumów pojawia się określenie "charakterystyczny styl",
mające podkreślić wyjątkowość danej grupy. To cecha, która sprawia, że dane
dźwięki kojarzone są automatycznie z konkretnym zespołem czy wykonawcą. Taki
wyznacznik posiada muzyka Cigarettes After Sex, którzy przedostali się do
świadomości szerszej publiczności dzięki urzekająco pięknym, delikatnym
balladom miłosnym zawartym na debiutanckiej EPce oraz pierwszym długogrającym
albumie.
Na drugiej płycie zespołu
właściwie nie zmieniło się nic. To wciąż chwytające za serce wrażliwego
słuchacza piosenki, problem jednak w tym, że trudno je odróżnić od tych znanych
wcześniej. Mam wrażenie, że grupa wpadła w pułapkę "własnego stylu" i
chcąc zachować to, co potrafi najlepiej powieliła schemat, który przyniósł jej
sukces. Jedni uznają to za ogromną zaletę twierdząc, że muzycy grają swoje i
robią to najlepiej jak potrafią, jednak szukający w dźwiękach czegoś więcej i
otwarci na nowe brzmienia odbiorcy mogą uznać, że album jest zwyczajnie wtórny
i nudny. Nie mam wątpliwości, że po usłyszeniu pierwszych taktów dowolnej piosenki
z tej płyty od razu będziecie wiedzieli, kto jest ich autorem.
Sunn O))) - Pyroclasts (25.10.2019)
No i jest druga część "Life
Metal", którym Sunn O)) uraczyli nas w kwietniu. Znajdziecie na niej cztery ponad dziesięciominutowe kompozycje, rozwijające się powoli i
niespiesznie budujące tajemniczą, przepełnioną niepokojem atmosferę, w której
przeważają drone'owe sprzężenia i przestery. To muzyka oddziałująca na
podświadomość, w specyficznych okolicznościach mogąca działać jak dobry
thriller psychologiczny. Eksperymenty gitarowe wdzierają się w mózg słuchacza,
drążąc jego zakamarki, wywołując nierzadko skrajne emocje. To album dla
odważnych, którzy nie boją się długich, klimatycznych form.
Noże - Gniew (25.10.2019)
Ostre, budzące postrach
narzędzie, wykorzystywane do ujarzmiania wykorzystywanych przez człowieka
przedmiotów, czy żywności. Można zadać nim śmiertelny cios, zranić, sprawić
ból. Nóż u niejednej osoby wywołuje skojarzenia niepokojące, czasem przywołując
złe wspomnienia. Jest bezkompromisowy, niebezpieczny i wyraźnie zaznacza swoją
obecność. Taka jest też muzyka grupy, która przyjęła nazwę od tego narzędzia.
Noże niedawno wydały swój fonograficzny debiut i nie boją się grać tego, co
chcą.
Ich muzyka przepełniona jest
niepokojem i egzystencjalnymi rozterkami. To utwory chwytliwe, lecz niebanalne,
hałaśliwe, a zarazem niepozbawione popowej melodyki. Wyrazistość przekazu
podkreślają polskie teksty i przejmujący głos Karola Kruczka. Wokalista
poszukuje w nich odpowiedzi na dręczące go pytania. To muzyka, której od dawna
brakowało na polskim rynku - przystępna i jednocześnie nieoczywista, a dzięki
temu uniwersalna. Tak grała kiedyś Republika, tak grał Myslovitz z Arturem
Rojkiem w składzie. Czy tę lukę zapełnią Noże okaże się pewnie za kilka lat.
Trzymam kciuki.
Drip Of Lies - Hell (28.10.2019)
Nieco ponad dwadzieścia minut muzyki
- czy to dużo, czy mało to kwestia gustu. Tyle może trwać płyta punkowego
zespołu, tyle też może zająć jedna progresywna kompozycja. W tym przypadku mamy
do czynienia z albumem, drugim w dyskografii grupy Drip Of Lies. Muzycy kazali
czekać fanom na swój powrót aż siedem lat. Czy się opłacało?
Myślę, że tak, bo to bardzo dobry
materiał, dający nadzieję, że warszawski zespół nie powiedział jeszcze
ostatniego słowa. Spodoba się fanom szybkich muzycznych strzałów, zsmian tempa,
ostrych tnących gitar skontrastowanych melodią i przeszywających growli. Tak
faktycznie mogłoby brzmieć piekło, gdyby faktycznie istniało.
Une Misere - Sermon (1.11.2019)
Rozpacz, cierpienie, całkowita
rezygnacja, depresja, poddanie się, upadek - to tematy często poruszane w sztuce
i niezwykle trudno na chwilę obecną znaleźć jeszcze album, który przedstawi je
w sposób szczery, a zarazem nowatorski. Ciekawy materiał poruszający te tematy
powstał niedawno na Islandii, za sprawą grupy Une Misere.
To projekt założony w 2016 roku
przez grupę przyjaciół, który wcześniej udzielali się m.in. w Grit Teeth, Trust
the Lies i In The Company of Men. Muzycy wystartowali z pełną mocą - ich debiut
ukazał się w ramach Nuclear Blast. Niespełna czterdzieści minut wściekłych gitar
i mrocznych wokali, dopełnionych potężną pracą sekcji rytmicznej to naprawdę
solidna dawka mocnych wrażeń. Dodatkowym atutem płyty jest świetna produkcja i
czyste brzmienie. Słucha się tego naprawdę dobrze.
Low Roar - Ross (8.11.2019)
Jest Amerykaninem, swój debiut
nagrał na Islandii, a od 2 lat mieszka w Polsce. Mowa oczywiście o Ryanie
Karazij - songwriterze występującym jako Low Roar. Muzyk niedawno wydał swój
czwarty album.
"Ross" to kwintesencja
spokoju i niezmąconego piękna. Album wyciszający, dający ukojenie, atmosferyczny,
emocjonalny. Trafiający w serce. Tu nie potrzeba słów, tej płyty po prostu
trzeba posłuchać. We własnym tempie. Na spokojnie, z należytym szacunkiem.
Sprawdźcie sami.
Tindersticks - No Treasure But Hope (15.11.2019)
"Czułem, że powinniśmy
zrobić coś sensownego" - powiedział lider Tindersticks, tłumacząc się z
nowej płyty zespołu. Efektem prac grupy jest wydawnictwo bardzo kameralne, nastrojowe
i poruszające. Wypełniają je pełne ciepła i delikatności, przyjemne piosenki z
ważnym przekazem. Dotykają tego, co naprawdę w życiu istotne - miłości,
tęsknoty, bliskości drugiej osoby, rodziny, a także tematów istotnych
społecznie, jak pierwsza wojna światowa. To piękna, relaksująca płyta, momentami
pełna melancholii, przynosząca elementy nowe w twórczości grupy, jak soulowe
odniesienia w "Tough Love", ale wciąż w pełni zgodna ze stylem grupy.
Pozycja obowiązkowa dla fanów.
Hammock - Silencia (15.11.2019)
"Silencia" jest wstępem
do ciszy", powiedział Marc Byrd, połowa duetu Hammock, objaśniając koncept
nowego wydawnictwa grupy. To trzecia część tryptyku o stracie, kontynuacja
"Mysterium" i "Universalis". To muzyka medytacyjna,
ilustracyjna, urzekająca delikatnością. Wyciszająca, terapeutyczna. Z
powodzeniem wpisałaby się w koncept "Muzyki Ciszy" - audycji
pojawiającej się w Wielki Piątek zamiast Listy Przebojów Programu Trzeciego.
Cisza to ważny aspekt ludzkiego
życia. Niezbędny. Czasem dający ukojenie, innym razem przywołujący różne myśli,
nie zawsze pozytywne. Tu wieńczy opowieść w hołdzie siostrzeńcowi Byrda, który
zmarł w wieku 20 lat. Odnosi się do etapu pogodzenia się z bolesną stratą,
akceptacji faktu. To moment pozwalający znów ruszyć do przodu. To płyta, którą
przeżywa się głęboko w duszy. Poruszająca. Ważna.
Coldplay - Everyday Life (22.11.2019)
To jeden z najbardziej znanych
zespołów dwudziestego pierwszego wieku. Jedni ich uwielbiają, inni uważają za
kicz. Trudno właściwie znaleźć osobę, która nie słyszała o Coldplay. Choć
trochę czasu minęło od ostatniej płyty, o grupie wciąż jest głośno. Teraz będzie jeszcze głośniej za sprawą nowej płyty...
Czy nowego albumu brytyjskiego kwartetu
faktycznie można słuchać codziennie? Właściwie tak, bo wciąż jest to muzyka z
gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Nie razi, towarzyszy w codziennych
czynnościach, miło się ją nuci. Ale czy tylko tyle?
"Everyday Life" to
album kameralny, w sam raz do słuchania w domowym zaciszu. Bardzo nostalgiczny.
Brzmi trochę jak powrót do pierwszych zespołowych wydawnictw, trochę jak
kolejna odsłona "Ghost Stories", ale jest na niej też coś nowego.
Nieco brak tej płycie spójności - są tu nagrania, które z powodzeniem sprawdzą
się w rozgłośniach radiowych, jak delikatny, bardzo emocjonalny
"Daddy", pulsujący "Trouble In Town", nawiązujący do lat
osiemdziesiątych "Champion Of The World", są ciekawe pomysły
aranżacyjne, jak w jazzującym "Arabesque", są też szkice akustyczne,
które zdaje się, że wymagają dopracowania. Z drugiej strony ich organiczne
brzmienie, przywodzące na myśl warunki domowe ociepla zawartość płyty.
Znajdziecie tu też zabawę z przesuwaniem taśmy, retro-odniesienia, jazzowe
wstawki, głosy dzieci.
Chris Martin wciąż śpiewać
potrafi, a jego koledzy z zespołu bawić się wspólnym tworzeniem. Zaprosili na
ten album kilku gości, którzy urozmaicili brzmienie. Jest chór, jest sekcja
dęta, są dobre teksty. Przyznaję, myślałam, że Coldplay nie nagra nic ciekawego.
Na szczęście pomyliłam się. Warto sprawdzić ten album, choćby dla kilku nagrań.
Tuvaband - I Entered The Void (27.11.2019)
Jest z Norwegii, mieszka w Niemczech,
ma swój muzyczny projekt. Nazywa się Tuva Hellum Marschhäuser i jest piosenkarką,
autorką tekstów i kompozytorką. Jej twórczość spodoba Wam się, jeśli lubicie
rockowe ballady spod znaku Daughter.
Trzecia płyta wokalistki to dziesięć
świetnych piosenek - emocjonalnych, wpadających w ucho dzięki jej kołyszącemu
głosowi, a jednocześnie wymykających się klasyfikacji. Dream popowa ulotność
łączy się tu z rockową zadziornością, post-rockową estetyką i shoegaze'ową
atmosferą.
Płyty słucha się jednym tchem
chłonąc piękne melodie i dając się hipnotyzować zgrzytliwym partiom gitar,
klawiszowym pasażom i pulsującej sekcji rytmicznej. Album płynie, koi, urzeka
naturalnym ciepłem i melancholią. W nagraniach wsparli wokalistkę muzycy, który
koncertowali z nią, tj, Håkon Brunborg Kjenstad i Tobias Pfeil, a także
perkusista Ole Mofjell. Jedno jest pewne - Elena
Tonra ma w Norwegii konkurentkę.
LowBow - murmurs (5.12.2019)
Grudzień to bez wątpienia czas
wyciszenia, odpoczynku, spokoju. Idealny soundtrack na te dni stworzył Maciej
Sadowski, gdański kompozytor nagrywający pod szyldem LowBow. Jak sam podkreśla
główną inspiracją do tworzenia jest dla niego natura - nieprzewidywalna,
zapierająca dech i zachwycająca.
Pierwsze nagrane przez niego
kompozycje były wyrazem podziwu dla piękna najważniejszych dla muzyka miejsc - okolic
wschodniej granicy Polski, gdzie dorastał, wybrzeża Bałtyku, które zamieszkuje
dziś oraz dziewiczych, surowych terenów Skandynawii. "murmurs" to
kwintesencja wrażliwości i delikatności. Album przepełniony jest melancholią
oraz poczuciem, że to, co wydaje nam się wieczne, jest w istocie niezwykle kruche
i z łatwością ginie na naszych oczach. To próba uchwycenia i zatrzymania piękna
przed destrukcyjną naturą współczesnego świata.
Maciej Sadowski to kontrabasista
znany na trójmiejskiej scenie jazzowej. "murmurs" to owoc współpracy
artysty z wiolonczelistką Małgorzatą Znarowską. Te dwa instrumenty spaja
elektroniczna podstawa, nadająca kompozycjom głębi. Muzyka klasyczna spotyka tu
dźwięki bliższe współczesności. To twórczość bardzo pejzażowa, ilustracyjna,
silnie oddziałująca na wyobraźnię. Z pozoru zarezerwowana dla melomanów, a
jednak niezwykle uniwersalna. Pośród ambientowo-klasycznych pasaży znajdziecie
w niej nawiązania do słowiańskiej tradycji folkowej. To naprawdę piękne
połączenie.
Yann Tiersen - Portrait (6.12.2019)
Nowy album mistrza to przegląd klasycznych
nagrań w nowych aranżacjach i trzy nowe kompozycje. To dowód na to, że muzyka klasyczna
wcale nie musi być wtórna i może nieść ze sobą ogrom emocji. W nagraniach płyty
wzięli udział goście, tacy jak Stephen O'Malley z Sunn O))), John Grant, Ghuf
Rhys, czy Blonde Redhead. Ich udział dodał utworom uroku i głębi. Delikatne
wokale, przejmujące brzmienie fortepianu i poruszające melodie - tak, to piękna
płyta.
Mono & AA Williams - Exit In Darkness (13.12.2019)
Rok 2019 to dla Mono ważny czas.
Japończycy świętują w tym roku dwudziestolecie działalności artystycznej. Z tej
okazji w styczniu podzielili się dziesiątym albumem studyjnym. Gratką dla
miłośników ich emocjonalnych kompozycji jest także wspólne dzieło nagrane z
obiecującą wokalistką i gitarzystką AA Williams, która dała się poznać szerszej
publiczności podczas trasy z Brutus i Cult Of Luna. Efektem prac Japończyków i
artystki jest piękna EPka. Eteryczny wokal Williams idealnie współgra z
charakterystyczną melodyką i budowaniem napięcia przez muzyków Mono. Obie
strony rozumiały się w studiu praktycznie bez słów, co wyraźnie da się odczuć
słuchając tych kompozycji.
Duster - Duster (13.12.2019)
Nie ma to jak dobra okładka
płyty. Głupio się przyznać, ale nietypowy, tajemniczy, spoglądający nieco
przewrotnie kot przykuł moją uwagę na tyle, że zdecydowałam się przesłuchać tę
płytę. O zespole nie miałam pojęcia i prawdopodobnie, gdyby nie szata graficzna
wydawnictwa, album nie trafiłby do tego zestawienia.
Duster pochodzą ze Stanów i są
triem. Właśnie wydali swój trzeci album, po… dziewiętnastoletniej przerwie. To
porcja świetnej psychodelii, zabarwionej przesterami i nieoczywistym wokalem. Garażowe,
analogowe brzmienie, niezależność i bezpośredniość są także atutami tego
wydawnictwa. Jeśli lubicie indie rocka, oldschoolowe brzmienie i hipnotyzujące
dźwięki, jest duża szansa, że polubicie tę płytę.
Arkona - Age Of Capricorn (13.12.2019)
Złowieszcze szepty, tajemniczy wstęp
i niepokojący klimat - tak zaczyna się nowy album Arkony. To siódma płyta w dorobku
jednych z najbardziej zasłużonych przedstawicieli polskiego black metalu. Jest
tu wszystko, co na black metalowym albumie być powinno - szaleńcze tempo,
atmosfera grozy, muzyczna otchłań, krzyki, blasty, przestery, a dodatkowo,
skryte głęboko melodie. Utwory mimo swojego ciężaru…płyną. To zasługa
progresywnych partii gitar oraz brzmienia organów. Płyta, która sprosta
oczekiwaniom fanów dźwięków ekstremalnych.