Ogrom emocji, grad wspomnień, kilka premier i łzy same cisnące się do oczu – tak było we wtorkowy wieczór w Radiu Gdańsk. W kameralnym koncertowym Studiu im. Janusza Hajduna wystąpiła Julia Marcell, ukochana wokalistka Pawła Lucińskiego. Był to specjalny koncert z okazji pięćdziesiątych urodzin zmarłego w ubiegłym roku dziennikarza, transmitowany na żywo na radiowej antenie.
Julia Marcell to artystka
wyjątkowa, obdarzona niezwykłą wrażliwością. Bardzo zdolna wokalistka, uważna obserwatorka
otaczającej rzeczywistości, otwarta na muzyczne eksperymenty kompozytorka i
silna kobieta, która nie boi się zmian. To właśnie Paweł Luciński odkrył jej
talent i od początku wspierał karierę, opowiadając o jej dokonaniach
przyjaciołom i słuchaczom Radia Gdańsk. Ich znajomość na gruncie zawodowym przerodziła
się w przyjaźń opartą na porozumieniu dusz i miłości do muzyki. Rozumieli się
doskonale, o czym kilkukrotnie wspomniała podczas rozmowy z Tomaszem Galińskim
i Tomaszem Olszewskim, którzy poprowadzili to wyjątkowe spotkanie. Wywiad obfitował
we wspomnienia pierwszych występów, w tym pamiętnego koncertu w gdyńskim Uchu oraz
kulisy dziennikarskiej działalności.
Kluczowa była jednak tego wieczoru
muzyka – zagrana i zaśpiewana z pasją, zaangażowaniem, płynąca prosto z serca.
Zarówno ta znana i kochana przez słuchaczy, pochodząca z czterech dotychczas
wydanych i ciepło przyjętych płyt Julii jak i ta nowa, której premiera już 24
stycznia na albumie "Skull Echo". Marcell wystąpiła na radiowej
scenie z nowymi muzykami – perkusistą, basistą oraz klawiszowcem. Był to dla
kwartetu pierwszy wspólny test przed publicznością i sprawdzian przed nadchodzącą
trasą, która rozpocznie się już 23 lutego od koncertu w Starym Maneżu.
Artystka powróciła na scenę po dłuższej
przerwie. Początkowo lekko zestresowana szybko jednak opanowała emocje i
zaśpiewała fantastycznie, poruszając serca zgromadzonych, wśród których znalazły
się też najbliższe Pawłowi osoby. Akompaniowała sobie na zmianę na gitarze i
klawiszach. Trudno w kameralnym studiu było znaleźć osobę, która ukradkiem nie
otarłaby płynącej łzy, wsłuchując się w pełne przekazu teksty jej nieoczywistych
piosenek – przystępnych i uniwersalnych, wymykających się gatunkowej
klasyfikacji, a z drugiej strony bardzo przewrotnych w treści i skierowanych do
wrażliwych odbiorców.
Godzina w radiowym studiu upłynęła
błyskawicznie. Artystka schodząc ze sceny uhonorowana została bukietem kwiatów
oraz gromką owacją. Równie ważne było jednak wspomnienie nieodżałowanego
dziennikarza, o ogromnej wrażliwości i wiedzy muzycznej, którego zdjęcie wyświetlone
na ekranie z tyłu sceny stale przypominało o jego obecności. Tego dnia spełniło
się jego marzenie – na jego pięćdziesiątych urodzinach wystąpiła jego ukochana
wokalistka. Z pewnością obserwował to
wydarzenie z zaświatów z wypiekami na twarzy i ogromnym wzruszeniem.