Jak przetrwać w czasach wszechobecnego pędu, natłoku informacji, społeczno-politycznych komplikacji i globalnego kryzysu? Całkiem niezłym lekiem na stres jest muzyka, która jak powszechnie wiadomo "łagodzi obyczaje", lecz także niejednokrotnie niesie w dźwiękach przekaz. Obie wymienione funkcje pełnią dokonania greckiego zespołu Mechanimal, o którym opowiadałam Wam kilka miesięcy temu. Po zeszłorocznej EPce "WhiteFlag" nadszedł czas na długogrające wydawnictwo. Już za moment światło dzienne ujrzy "Crux" – długo oczekiwany czwarty album ateńskiego duetu.
"Crux" to album przystępny, a jednocześnie wymagający
skupienia. Dla lubiących melodię, ale też dla odbiorców poszukujących czegoś
więcej. Jeśli bliskie są ci klawiszowe brzmienia z lat osiemdziesiątych, odnajdujesz
przyjemność w shoegaze'owych partiach gitar, czasem lubisz sobie potańczyć, a tym,
co cenisz najbardziej jest nieco niepokojący, tajemniczy klimat, z pewnością odkryjesz
coś dla siebie na tej płycie. Sporo tu przesterów, nieoczywistych połączeń
brzmieniowych i ciekawych melodii układających się w spójną całość, która
zapada w pamięć coraz bardziej z każdym kolejnym odsłuchem.
Pośród kompozycji zawartych na płycie znajdziecie
zarówno te znane już ze wspomnianej EPki, jak i nowe nagrania. W sumie dziesięć
pasujących do siebie fragmentów, budujących intrygującą opowieść, łączącą
inspiracje różnymi gatunkami, będącą pomostem między bogatą historią muzyki rozrywkowej,
a brzmieniami futurystycznymi.
To zespołowy manifest na miarę dwudziestego
pierwszego wieku – wyrazisty i bezkompromisowy krok w nowym kierunku. Mnóstwo
tu emocji. W utworach dominuje poczucie schyłkowości i niepokoju, świetnie
podkreślone przez niski, głęboki głos wokalisty. Komponuje się on z mroczną transową
elektroniką, partiami skrzypiec i wiolonczeli oraz gitarowymi przesterami.
Warto też zwrócić uwagę na teksty, napisane wspólnie przez Giannisa
Papaioanou i Freddiego Faulkenberry. Przepełnione niepokojem o społeczno-polityczną
sytuację na świecie pełną sprzecznych informacji, kondycję kultury, środowiska
naturalnego, trafnie opisujące obawy społeczeństwa dwudziestego pierwszego
wieku, punktujące puste slogany. Zdecydowanie skłaniające do myślenia, a chwilami
wręcz do buntu przeciwko otaczającej rzeczywistości.
Krótkie, wyraziste frazy przykuwają uwagę, a tajemnicza aura
unosząca się nad kompozycjami hipnotyzuje. To mocny, równy
album, którego świetnie słucha się o dowolnej porze. Równie dobrze się do niego tańczy, jak i słucha w skupieniu, poddając się mrocznej atmosferze. Sprawdźcie
sami.
85%