Długie wieczory, krótkie dni i szarość za oknem sprzyjają refleksjom i zbieraniu sił na bardziej intensywny życiowy czas. Doskonałym soundtrackiem do takich rozważań i rozmyślań są albumy eteryczne, melodyjne i relaksujące, skłaniające do szukania inspiracji i wyciszenia się. Mniej więcej w takim klimacie utrzymana jest EPka "Time Without End" będąca efektem współpracy norweskiej multiinstrumentalistki, wokalistki i kompozytorki Sylvaine oraz kanadyjskiej grupy Unreqveited, poruszającej się w stylistyce post-black metalowej.
Ich wspólne dzieło to wyraz wzajemnego
uznania dla swoich dokonań oraz poszukiwanie nowych muzycznych ścieżek, by razem
je eksplorować. Nic przecież w naszym życiu nie inspiruje do działania bardziej
niż wzajemna wymiana poglądów i doświadczeń oraz konstruktywna, partnerska rozmowa,
a w tym przypadku wspólna gra.
Mimo że trudno szukać tu black-metalowych
krzyków, blastów i skomplikowanych technicznie, szybkich partii gitar,
atmosfera pozostaje mroczna i nostalgiczna. W czterech kompozycjach delikatność
i subtelność wokalu Norweżki kontrastuje z ciężarem emocji, które przekazywane
są w dźwiękach - niespiesznych i wyważonych, lecz jednocześnie wyrazistych,
skłaniających do przemyśleń.
W dwóch pierwszych utworach
artystka porusza tematy bliskie jej dotychczasowych dokonaniom, ubolewając nad
kondycją współczesnego świata i działaniami ludzkości, obserwując jak dąży do samozagłady.
Dwa kolejne z racji instrumentalnego charakteru pozostawiają szersze pole do
interpretacji.
"No More Solitude"
rozpoczynający wydawnictwo czekał na publikację dobrych kilka lat i ostatecznie
ukazał swe piękno w postaci fortepianowej ballady, poruszającej duszę. Mrocznie-akustyczny
i bardzo kameralny jest drugi "Falling", w którym wokalowi Sylvaine
wtóruje ujmująca partia gitary. Głębi i przestrzeni kompozycji dodają pogłosy.
Dwóm kolejnym kompozycjom
zdecydowanie bliżej do klasycznego - gitarowo-klawiszowego post rocka niż do
metalu, choć jego elementy znajdziemy pod koniec tej drugiej. To utwory w przeważającej
mierze instrumentalne, w których swoje umiejętności w pełnej krasie demonstrują
Kanadyjczycy. W "Interwoven" słyszymy dobiegającą z oddali tajemniczą
wokalizę na tle przepięknej partii fortepianu i powoli budujących klimat gitar.
Perkusyjne partie również są tu delikatne. To najlżejsze dokonanie Unreqveited
w karierze.
Finałowy, prawie ośmiominutowy
"Meadows Of Elysium" rozwija się niespiesznie, pobudzając wyobraźnię
słuchacza, by pod koniec eksplodować post-metalową energią wyrażoną dynamiczną
partią perkusji i szalejącą melodią gitary, która następnie stopniowo się
wycisza. Odnajdą się w tym graniu fani takich grup jak Mono czy Caspian.
To album niezwykle przystępny i
melodyjny, który zarówno dobrze sprawdzi się jako soundtrack do codziennych
obowiązków jak i relaksujący towarzysz, który pozwoli ukoić nerwy po ciężkim
dniu. Z każdym kolejnym odsłuchem odkrywa przed słuchaczem kolejne tajemnice.
Jeśli tęsknisz za post-rockowym
budowaniem klimatu i gitarową delikatnością z odrobiną niepokoju, sprawdź tę
płytę. Myślę, że Ci się
spodoba. Jeśli natomiast chcesz dowiedzieć się, co grają współpracownicy
na co dzień, posłuchaj "Atoms Aligned, Coming Undone" Sylvaine i
zajrzyj na profil bandcamp Kanadyjczyków, którzy zdecydowanie nie próżnują i postanowili
podzielić się z fanami chyba wszystkim, co wymyślili w ostatnich miesiącach. Znajdują
się tam jeszcze dwa wydawnictwa Unreqveited, które ukazały się także dzisiaj -
nieco lżejszy "Disquiet" i bliższy metalowi "Mosaic II". A
mogłoby się wydawać, że na początku roku nie ma czego słuchać…
74%
Posłuchaj EPki: Time Without End