niedziela, 16 lutego 2020

Ihsahn - Telemark EP (14.02.2020)


Miłośnicy ciężkich brzmień pamiętają go z black metalowego Emperor, wielbiciele tych bardziej melodyjnych (niekoniecznie lżejszych) np. ze współpracy z prog metalowym Leprous. Jest też nauczycielem muzyki w jednej ze szkół w norweskim Notodden. Ihsahn, a właściwie Vegard Sverre Tveitan od czternastu lat prowadzi też działalność solową, w ramach której eksploruje różne muzyczne ścieżki, budząc kontrowersje wśród swoich fanów głównie wycieczkami w stronę progresywnego rocka. Na swoim nowym wydawnictwie znów zaskakuje - tym razem zdecydował się EPkę - nagrał 3 autorskie kompozycje i 2 covery. 


Jak takie połączenie wypada na płycie? Okazuje się, że całkiem nieźle, choć nie do końca dobrze wypada zmiana z języka norweskiego na angielski w dwóch ostatnich fragmentach. Muzycznie jest jednak spójnie i bardzo energetycznie. Dwadzieścia pięć minut muzyki mija bardzo szybko i domaga się ponownego włączenia. 

Telemark to obszar Norwegii nad cieśniną Skagerrak. Tam znajduje się wspomniane miasto Notodden, gdzie mieszka i tworzy Ihsahn. Czy jest to więc album biograficzny? Po części tak, gdyż opowiada o tym regionie, z drugiej jednak strony nie do końca wiem, jak odnieść do całości nowe wersje " Rock and Roll is Dead" Lenny'ego Kravitza i "Wrathchild" Iron Maiden. 

Ihsahn na "Telemark" udowadnia, że wciąż świetnie czuje się w black-metalowej ekspresji wokalnej i mocnych, mrocznych riffach. W "Stridig" ciekawie z perkusyjną galopadą komponują się gitarowe, progresywne solówki, dodające utworowi głębi oraz partie saksofonu Jorgena Munkeby. "Nord" utrzymany jest w podobnej konwencji - jest tu sporo przestrzeni dzięki dęciakom i chórkom. Najdłuższa jest kompozycja tytułowa intryguje zmianami dynamiki i utrzymana jest w stylu, w którym artysta czuje się najlepiej. Zaczyna się od gitarowego riffu i fajnej melodii, do której dołącza wściekły krzyk Norwega. Słucha się tego naprawdę dobrze. Jest tu sporo dźwięków ostrych gitar i blastów. 

W odświeżonej piosence Lenny'ego Kravitza uwagę zwraca wokal na pograniczu śpiewu i krzyku, znacznie ostrzejszy niż w oryginale. Są tu też wyeksponowane na pierwszy plan partie dęte oraz hard rockowa solówka gitarowa. Z coverem Iron Maiden Ihsahn radzi sobie równie dobrze - fajnie wypadają gitary i szalejący w tle bas oraz charakterystyczny głos multiinstumentalisty. To jeden z tych utworów, do których fajnie poskakać na koncercie. 

"Telemark" nie jest ani przełomem w karierze artysty, ani krokiem milowym w historii metalu. To dobra płyta, której fajnie się słucha o dowolnej porze, niezależnie od okoliczności. Fani metalu w różnej postaci znajdą tu coś dla siebie. 

76%