Niedzielny wieczór to czas relaksu, odpoczynku, wyciszenia, by nabrać sił na kolejny tydzień. Fantastycznym pomysłem na spędzenie go okazała się wizyta w toruńskim klubie NRD, który odwiedził mistrz lutni Jozef Van Wissem.
Koncert odbył się w kameralnej ciemnej
sali, którą szczelnie wypełnili słuchacze spragnieni muzycznych wrażeń na
najwyższym poziomie. Scenę spowijało delikatne światło, dodające występowi
tajemniczej, intymnej atmosfery. Artysta zagrał około godzinny przegląd swojej
twórczości na specjalnie zaprojektowanej, majestatycznej, dwudziestoczterostrunowej
czarnej lutni. Wśród kompozycji znalazło się kilka nagrań instrumentalnych oraz
kilka z dodatkiem wokalu, w tym fragmenty ze świeżej płyty "ExMortis" wydanej na początku lutego. Van Wissem czarował swoją grą,
próbując wydobyć z instrumentu maksimum emocji. Dał z siebie wszystko i udowodnił,
że jego wyjątkowa muzyka brzmi jeszcze lepiej w koncertowej odsłonie niż w wydaniu
studyjnym.
Obecni tego wieczoru w klubie słuchali
go z zapartym tchem, w napięciu oczekując na rozwój wydarzeń. Napięcie rosło z
każdą kolejną minutą. Artysta rozpoczął spokojnie, od delikatnych partii lutni,
po czym stopniowo dodawał do swojej gry więcej dynamiki i mocy, wspomagając się
wybijaniem rytmu o podłogę sceny oraz swoim niskim, głębokim głosem. Utrzymanie
tempa i melodii wymagało bardzo wiele wysiłku i pełnego skupienia.
Słuchacze w pierwszych rzędach
mogli poczuć się absolutnie wyjątkowo utrzymując z artystą kontakt wzrokowy.
Wytworzyło się między nimi porozumienie bez słów. Jozef grał i obserwował
reakcje publiczności, która z utworu na utwór oklaskiwała go coraz goręcej. Gdy
po trzecim bisie wyczerpany bardzo wymagającą grą musiał już zejść ze sceny,
żegnała go głośna owacja.
Po koncercie chętni mogli nabyć płyty i porozmawiać z
sympatycznym artystą, który chętnie pozował do wspólnych zdjęć. Tymczasem ja zapraszam
do obejrzenia galerii zdjęć z koncertu.