Jest jedną z najlepszych polskich wokalistek - kobietą nie bojącą się wyzwań, zmieniającą swoje artystyczne wcielenia jak kameleon i dbającą o detale. Niedawno wydała piątą płytę studyjną, która zachwyciła zarówno fanów jak i krytyków muzycznych. Teraz przyszedł czas na jej koncertową promocję.
Próbą generalną przed publicznością był styczniowy, kameralny koncert w Radiu Gdańsk. Tam nowy skład zespołu Julii Marcell wystąpił wspólnie po raz pierwszy. Regularna trasa rozpoczęła się także w Gdańsku, w Starym Maneżu, niedaleko radiowej siedziby. Jak materiał ze "Skull Echo" sprawdził się w koncertowej odsłonie?
Krótko pisząc - doskonale. Połączenie syntezatorowych pasaży, gitarowej rytmiki i popowej chwytliwości stworzyło połączenie bardzo intrygujące i oryginalne. Ogromna w tym zasługa ekspresji scenicznej i wokalnych zdolności Julii, która bardzo trafnie przekazywała szeroką paletę emocji, utrzymując stały kontakt wzrokowy z fanami.
Marcell i jej wielbicieli łączy szczególna więź. Niewielu wykonawców odpowiada ze sceny na okrzyki komplementujące, wychwalając autora danych słów. Ze świecą szukać też artystów, którzy podobnie jak Julia schodzą do publiczności, by tańczyć i śpiewać wraz z nią. Tak stało się podczas "CTRL", w którym wokalistka hipnotyzowała wzrokiem i bezpośrednim kontaktem osoby w pierwszym rzędzie oraz podczas kończącej podstawowy set "Nostalgii", zaśpiewanej już w tłumie.
Realizacja tego pięknego konceptu była możliwa dzięki współpracy zgranej ekipy technicznej, która stanęła tego wieczoru na wysokości zadania. Kaskadowa scena spowita interesującą świetlną poświatą przypominającą chwilami błyski mieczy świetlnych z "Gwiezdnych Wojen" i elektroniczne dźwięki stworzyły klimat rodem z filmów science-fiction. Świetnie odnalazła się w takiej stylistyce wokalistka, która przearanżowała kompozycje ze starszych płyt, by stworzyły z nagraniami ze "Skull Echo" spójną całość. Świetnie zabrzmiały odświeżone "Since", "Matrioszka", czy "June", ale pod kątem wykonawczym zdecydowanie bardziej błyszczały nowe nagrania. Doskonale zabrzmiała "Ekstaza Intelektualna" rozpoczynająca koncert, eteryczne "Otwórz Głowę", urokliwe "Prawdopodobieństwo", a przede wszystkim pełna zmian tempa i narastającego napięcia, mroczna "Mamo".
Najgłębsze zakamarki duszy poruszyło subtelne wykonanie skłaniającego do myślenia "Andrew". Oczywiście koncert nie mógłby się obyć bez hitu "Tarantino", który prawdopodobnie wzbudził największy aplauz rozochoconej publiczności, śpiewającej z wokalistką słowa. To nagranie wraz z "Momentem i Wiecznością" skierowanym do miłośników science - fiction zakończyło ten pełen emocji wieczór.
Po koncercie nadarzyła się okazja, by zamienić z artystką kilka słów, podpisać płyty i zrobić wspólne zdjęcia. Niezwykłym było obserwowanie tych czułych i bezpośrednich spotkań w cztery oczy z każdym, kto tego potrzebował. Julia przytulała fanów, dziękując im za wsparcie i porozumienie dusz, które się narodziło na muzycznej płaszczyźnie. Z pewnością niedzielny wieczór wielu przybyłym zapadnie głęboko w pamięci.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć :)