Jeśli lubisz doznania ekstremalne, nie boisz się dźwięków nieprzystępnych, znudził Cię nie tylko pop, rock, czy jazz, ale nawet najbardziej nieprzewidywalny metal, czy neoklasyczne eksperymenty, spróbuj sięgnąć po całkowitą awangardę. Taką pełną improwizacji i zaskoczeń totalnych od dwóch dekad gra włoski duet OvO i daje temu dowód na "Miasmie", swojej już dziewiątej płycie.
Oczywiście nie sposób przypisać
tej muzyki do jakiegokolwiek gatunku - to po prostu jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna
twórczość OvO. Metal? Industrial?
Slugde? Post-rock? Noise? - wszystkie te elementy występują w nowych kompozycjach
grupy i są połączone w różnych proporcjach, budując charakterystyczny klimat
twórczości, której wyznacznikami są tajemniczość i mrok.
To nie jest muzyka łatwa, która
wpadnie w ucho po kilku przesłuchaniach. Wręcz przeciwnie - to czyste szaleństwo,
muzyka, którą odbiera się różnie w zależności od nastroju. Czasem jej nawet
niewielkie, kilkuminutowe dawki potrafią wyprowadzić z równowagi, innym razem hipnotyzują
całkowicie, angażując słuchacza i pozwalając zanurzyć mu się w tej pełnej
hałasu i niepokoju krainie improwizacji. To zbiór dźwięków drążących w umyśle
tunele, przeszywających do szpiku kości, wprawiających w zakłopotanie, a innym
razem w zachwyt. Takich, obok których nie sposób przejść obojętnie.
Wściekły, wyzierający wprost z
otchłani wokal Stefanii Pedretti świetnie pasuje do zgrzytliwych dźwięków jej gitar i plemiennego
brzmienia bębnów Bruno Dorelli. Co ciekawe, wokalistka potrafi też zaśpiewać
delikatnie i robi to bez najmniejszego problemu. Słychać to np. w
hipnotyzującym nagraniu tytułowym wieńczącym album, gdzie napięcie budowane
jest stopniowo, od eterycznych, kołyszących partii po przepełnione szaleństwem
zgrzytliwe przestery oraz w szóstym "Lue". Niemal black metalowo jest
w "Mary Die", czy "Queer Fight", punkowo w "Psorze",
ale są tu też fragmenty bardziej przystępne, chwilami wręcz melodyjne, jak w kołyszącym
podkładzie brzmiącego trochę nowofalowo "You Living Lie", opartego na
marszowym rytmie, transowego "Testing My Piose" z udziałem Gnucci.
Niezwykły jest eteryczny "L'Eremita" nagrany we współpracy z norweskim
Arabrot, wyróżniający się hipnotyczną melorecytacją, przypominającą szamańską
ceremonię, z rytualnym śpiewem wokalistki w tle.
Mimo pokaźnego artystycznego
dorobku zespołu brzmi to wszystko niesamowicie świeżo i nowatorsko. Pomysły
aranżacyjne zasługują na najwyższe uznanie. Wyraźnie da się odczuć, że duet
wciąż ma siłę i chęci, by zaskakiwać zarówno siebie wzajemnie jak i swoich
fanów, a także pozyskiwać nowych odbiorców swojej twórczości. Okazja, by
przekonać się jak takie szaleństwa sprawdzą się w koncertowej odsłonie już niedługo.
Ovo zagra w gdańskim Drizzly Grizzly już 17 marca. Jestem pewna, że intrygujących
momentów nie zabraknie.
88%
Posłuchaj płyty: OvO - Miasma