sobota, 28 marca 2020

Igorrr - Spirituality And Distortion (27.03.2020)

Igorrr - Spirituality And Distortion

Być może zabrzmi to dziwacznie i nieprawdopodobnie patrząc na to, ile nieszablonowych płyt recenzuję na łamach soundrive i tej strony, jednak zupełnie szczerze muszę przyznać, że takiej się nie spodziewałam. Mimo że słucham dźwięków bardzo różnych, zaskakujących gatunkowych połączeń i nie są mi obce muzyczne eksperymenty, natrafiłam na album, który urzekł i zaangażował mnie całkowicie, zmuszając do odłożenia wszelkich innych zaplanowanych tekstów i zagłębienia się w jego składowe. To czwarte wydawnictwo francuskiego projektu Igorrr, dowodzonego przez Gautiera Serre.


Jak z pozornie nie dających się logicznie zestawić elementów stworzyć dzieło genialne? Jak czerpiąc inspiracje z tak różnych stylistyk nie dać się zapędzić w pułapkę przerostu formy nad treścią? Jak zachować przy tej mnogości muzycznych barw własny charakter i nagrać coś, czego nie da się w żaden sposób zaszufladkować i podrobić, a przy okazji zachować szczerość przekazu? Odpowiedzi na te pytania należy szukać na "Spirituality And Distortion".

Czwarty album Igorrr to płyta kompletna - doskonała technicznie i produkcyjnie, zachwycająca aranżacyjnie, różnorodna stylistycznie i porażająca paletą emocji. Taka, która angażuje całkowicie, nie pozwalając skupić się na jakiejkolwiek innej czynności, zmuszająca po zakończeniu do ponownego odtworzenia i zanurzenia się w tych dźwiękach po to, by odnaleźć w nich zupełnie nowe doznania. Tu nie ma miejsca na nudę, na przestoje, fragmenty dodane na siłę, by zapełnić godzinę muzyki. To jazda bez trzymanki, będąca odzwierciedleniem różnych stanów emocjonalnych artysty, wynikających z różnych doświadczeń i przeżyć - radości, smutku, melancholii, wściekłości, euforii. 

Tempo zmienia się tu właściwie co chwilę, nie pozwalając na uśpienie czujności. Niezaprawionego w "bojach" z ekstremalną sztuką odbiorcę może doprowadzić niemal do obłędu, za to wszystkim  otwartym słuchaczom zapewni ogrom emocji i doznań. Death metal, elektronika, muzyka barokowa, flamenco, opera, trip-hop, grindcore, jazz, country - dla Gautiera nie ma rzeczy niemożliwych - jest artystą kompletnym.

Bliskowschodnio-zabarwione, chóralne, podniosłe partie wokalne kontrastują z growlem, barokowe, klasyczne partie instrumentów smyczkowych z akordeonową, chwilami festynową sielankowością, death-metalowe blasty z płynącymi melodiami, fortepianowa melancholia z gitarowo-perkusyjnymi odjazdami, riffy z poszatkowanymi sekwencjami klawiszy, perkusji i basu. Wyjątkowości dodają tym eksperymentom brzmienia perskiej lutni ud, kanunu, klawesynu i akordeonu. Co warte podkreślenia, wszystkie partie instrumentalne i wokalne zostały nagrane na żywo w studiu, bez pomocy komputera, co wymagało licznych podróży i niezliczonych godzin spędzonych na aranżowaniu i rejestrowaniu poszczególnych części.

Albumową opowieść rozpoczyna orientalny taniec w "Downgrade Desert". Delikatna, angażująca partia gitary w stylu flamenco powoli ustępuje miejsca metalowym odjazdom. Szczypta barokowej klasyki w "Nervous Waltz" w połączeniu z pięknymi partiami fortepianu, metalowym mrokiem, połamanymi partiami basu i chóralnymi wokalizami buduje niesamowity klimat. Porażająca mocą perkusyjno-klawiszowa galopada w "Very Noise" jest tak intensywna, że nie da się wobec niej przejść obojętnie. Lżejszy i bardziej melodyjny zdaje się być "Hollow Tree", w którym ponownie do głosu dochodzi podniosły wokal. Taneczno-orientalnie jest w piątym "Camel Dancefloor", urzekającym kołyszącym rytmem i szalonymi partiami perkusji i basu. Bardzo mrocznie robi się w "Parparing" z gościnnym udziałem George'a Fishera z Cannibal Corpse. 

Niezwykłym kontrastem dla tego wykopu jest wręcz sielankowa melodia akordeonu w "Musette Maximum", która zestawiona z blastami i wrzaskiem tworzy połączenie totalnie ekstremalne. W "Himalaya Massive Ritual" robi się znów tajemniczo i niepokojąco za sprawą perkusjonaliów i klawesynu użytych we wstępie i późniejszym chóralnym śpiewom. Wszystko jednak wraca "do normy" dzięki instrumentalnym, metalowym odjazdom. 

"Lost In Introspection" jest pozornie przyjazny i chwytliwy, jednak miła, jazzująca fortpianowo-smyczkowa melodia z czasem zmienia bieg, kierując się w bardziej niespokojne i niepokojące rejony. "Overwieght Poesy" to kwintesencja specyficznej dla Igorrra poetyckiej podniosłości. Wrażenie robi połączenie delikatnego wokalu i growlu oraz urzekające pięknem brzmienie lutni ud i kanunu. Tytuł kolejnego nagrania - "Paranoid Bulldozer Italiano" mówi zaś sam za siebie i w pełni wyczerpuje emocjonalną zawartość tej części płyty. Chóralną podniosłością koi rozgrzane do czerwoności emocje "Barocco Satani". Za dużo? To jeszcze nie koniec! W "Polyphonic Rust" dobrze macha się głową w rytm hardrockowych riffów. To chyba najbardziej przystępny fragment tej płyty. Całość wieńczy zaś "Kung-Fu Chevre" z teatralnym wokalnym popisem trójki wokalistów projektu Laure Le Pruneneca, Jasmine Barry i Pierre'a Lacasa i pozornie leciutkiej melodii akordeonu, poszatkowanej industrialnymi galopadami i funkową energią.

Choć trudno w to uwierzyć, "Spirituality And Distortion" to najbardziej zaskakujący i najbardziej eklektyczny album, jaki słyszałam od dawna. Po prostu fenomenalny. Piękny, a zarazem powalający mrokiem, urzekający orientalizmami, lekki i przyjemny, a chwilę później atakujący, momentami wręcz przytłaczający nieokiełznaną energią. To pochwała twórczej wolności i niezależności, bezkompromisowego przekraczania wszelkich granic. By w pełni docenić ten artyzm potrzeba jednak wrażliwości i otwartości na to, co pozornie niestrawne, niestosowne, czy kompletnie do siebie nie pasujące. Gwarantuję, że gdy słuchacz wyzbędzie się wszelkich uprzedzeń, muzyka odwdzięczy mu się nieprawdopodobnymi doznaniami i zacznie sprawiać absolutną przyjemność. Za to należą się Gautierowi i jego współpracownikom ogromne gratulacje. 

99,5%