Niski głos, eteryczna muzyka i niepokojący klimat to wyznaczniki twórczości amerykańskiego duetu Wrekmeister Harmonies. JR Robinson i Ester Shaw powracają z nowym zjawiskowym dziełem. Jaki jest następca "The Alone Rush"?
Najnowsze dzieło Wrekmeister Harmonies to album wyważony i bardzo emocjonalny, poruszający wrażliwe dusze. Pięć kompozycji buduje eteryczną, melancholijną całość, do której chce się wracać wielokrotnie. Prym wiodą tu fortepianowo-skrzypcowe pasaże i charakterystyczny baryton JR Robinsona, gdzieniegdzie wspartego ulotnym, delikatnym wokalem Shaw. Dźwięki płyną lekko i nieco sennie, kołysząc, a jednocześnie pozostawiając uczucie niepokoju i angażując. Album buduje napięcie, które z odsłuchu na odsłuch coraz silniej oddziałuje na odbiorcę, nie pozwalając zapomnieć o tym, co zabrzmiało z głośników. Jest mrocznie, tajemniczo i niezwykle atmosferycznie.
To album, którego najlepiej słucha się po zmroku, gdy wszechobecnej
ciszy nie jest w stanie zakłócić nawet najdrobniejszy szmer
przejeżdżającego za oknem samochodu, szczekającego psa, czy włączającej
się lodówki. Najlepiej też zgasić światło i dać się ponieść wyobraźni.
To muzyczna opowieść rozpoczynająca się w późnych godzinach nocnych,
mająca swój finał o poranku, będąca odzwierciedleniem
charakterystycznych dla tej pory lęków, niepewności i przecinających
umysł, dręczących myśli. To muzyczna interpretacja stanu bezsenności, wewnętrznej walki z lękami i obawami, nasilającymi się w momentach, gdy trudno o bezstresowy wypoczynek.
Pełni brzmienia dźwiękom dodaje udział stałego współpracownika duetu - Thora Harrisa znanego ze Swans, grającego na perkusji oraz Jamie Stewart z Xiu Xiu. Całość została nagrana w leśnej chacie i zmiksowana przez Martina Bisi znanego ze współpracy ze Swans i Sonic Youth. Teksty powstawały w odosobnieniu, inspirowane "Medytacjami" Marka Aureliusza i poszukiwaniem siły w filozoficznych podstawach stoicyzmu. Jak podkreśla JR Robinson mimo ogromnego ładunku smutku i melancholii jest w nich nieco nadziei wynikającej ze spoglądania na różne sprawy z obiektywnej perspektywy, z założeniem, że "zawsze może być gorzej".
Pośród urzekających melodii nie brakuje zgrzytów, przesterów i dialogów ciszy z mrokiem. Lekkość i wyciszenie kontrastuje z wszechobecnym niepokojem, niepewnością i stanem napięcia. To muzyka, w której istotny jest przede wszystkim klimat decydujący o wyjątkowości tego wydawnictwa. Poszczególne kompozycje narastają, drążąc w umyśle kanały i tworząc labirynty.
Jak zapowiedzieli muzycy jest to ich ostatnie wspólne dzieło, w związku z czym trasa promująca "We Love To Look At The Carnage" będzie podsumowywać zespołowe dokonania. Ostatnia okazja, by zobaczyć zespół w Polsce nadarzy się na początku kwietnia, gdy muzycy wraz z 4dots i Fleshworld odwiedzą gdański Drizzly Grizzly i warszawską Hydrozagadkę.
86%
Posłuchaj płyty: Wrekmeister Harmonies - We Love To Look At The Carnage