Mrok, ciężar, gitarowe przestery, niespiesznie snujące się melodie i siejący grozę wokal - ile razy to już było... a jednak wciąż są płyty, które nie przestają intrygować, albo wymykając się gatunkowej klasyfikacji, albo eksplorując znane i lubiane ścieżki w sposób doskonale dopracowany. Spełniający oba kryteria album nagrał norweski kwintet Bismarck.
Stoner, doom, black to bardzo atmosferyczne odmiany metalu. Norwegowie wiedzą, o co w takiej muzyce chodzi i świetnie potrafią podkreślać emocje. Ich druga płyta jest krótka, ale treściwa. Pięć utworów trwa niespełna czterdzieści minut, intrygując od pierwszej do ostatniej minuty nie tylko złożonymi partiami gitar i mrocznym wokalem, lecz także ciekawym dodatkiem orientalizmów i płynnym łączeniem się nostalgicznych partii balladowych z przesterowanym wykopem.
Ten album ma szansę spodobać się miłośnikom metalowego ciężaru i niespiesznie snujących się gitarowych sekwencji, a także słuchaczom ceniącym emocje i szeroko pojętą klimatyczność w dźwiękach. To materiał z jednej strony klasyczny, bo czerpiący garściami ze stoner'owo - sludge'owo-doom'owej stylistyki, z drugiej zaś nieoczywisty. To zasługa także producenta płyty, Chrisa Fieldinga, który współpracował z takimi grupami jak Conan, Electric Wizard, Primordial i Napalm Death. Tempo zmienia się tu z utworu na utwór, a nawet w ich trakcie, a mimo to materiał jest spójny i zwarty i słucha się go bardzo dobrze. Jest bardzo psychodelicznie, chwilami art-rockowo. To progresywny album z prawdziwego zdarzenia.
Pierwsza kompozycja zachwyca psychodelicznym klimatem i arabskobrzmiącą partią wokalną. W drugiej odsłonie dla przeciwwagi otrzymujemy zaś growlowo-blastową galopadę przeplataną pejzażowymi partiami gitar. Ciężar spotyka tu niezwykłą lekkość. Trzeci, singlowy "The Seer" swoją dynamiką zachęca do rytmicznego machania głową. Na zmianę atmosferycznie i mrocznie jest też w "Harze", rozwijającej się niespiesznie. Album wieńczy snujący się sennie, stoner'owy "Khthon", pod koniec nabierający doom'owego charakteru.
Nie bez znaczenia pozostają też teksty utworów dotykające ludzkich rozterek, zmagań z myślami i samoświadomością. To świetny soundtrack na czas apokalipsy, a także muzyka pasująca do samotnych spacerów po opustoszałych ulicach, czy niezaludnionych terenach. Sprawdzi się nie tylko w czasie pandemii, lecz także każdego pochmurnego dnia, czy też w momencie, gdy po prostu chce się posłuchać czegoś mrocznego i niepokojącego. Jeśli lubicie takie dźwięki warto po tę płytę sięgnąć przynajmniej kilka razy.
76%
Posłuchaj płyty: Bismarck - Oneiromancer