poniedziałek, 6 lipca 2020

A.A.Williams - Forever Blue (3.07.2020)

A.A.Williams - Forever Blue

Tym razem zacznę od wspomnienia - poznałam A.A.Williams w Progresji, gdy odwiedziła warszawski klub supportując grupę Cult Of Luna na europejskiej trasie pod koniec 2019 roku. Promowała wtedy swoją pierwszą imienną EPkę, a w trakcie występu urzekła mnie nie tylko wyjątkowym głosem, lecz przede wszystkim szczerością i naturalnością. Jej pełnowymiarowy debiut jest, krótko pisząc, fantastyczny.


Klimat, tajemniczość, melancholia i piękne, refleksyjne piosenki z domieszką metalowej mocy - tu wszystko jest na swoim miejscu, w odpowiednich proporcjach. Jeśli trafiają do Ciebie dźwięki niewesołe, delikatne i kołyszące, a jednocześnie nieco mroczne, znajdziesz tu coś dla siebie. Jeśli cenisz twórczość Chelsea Wolfe, Marissy Nadler, Emmy Ruth Rundle, czy Esben And The Witch, to szansa, że polubisz tę płytę jest jeszcze większa. 

"Forever Blue" to osiem kompozycji, w których nacisk położony został na wokalno-instrumentalny dialog i atmosferę. Williams to artystka kompletna - nie tylko śpiewa, ale też gra na gitarze, wiolonczeli i fortepianie, a jej pracę dopełniają delikatne dźwięki sekcji rytmicznej. Post-rockowe malowanie dźwiękami zderza się tu z dark-folkową melancholią. To bardzo osobista i bezpośrednia płyta - jej baza powstała w warunkach domowych i była oparta na współdziałaniu artystki i jej męża, Thomasa. Teksty pojawiły się na samym końcu, gdy muzyka była już gotowa i dopełniły refleksyjny nastrój. Artystka zaśpiewała o swoich obawach, lękach i przemyśleniach, pozostawiając słuchaczom jednocześnie szerokie pole do własnych interpretacji. Takie uwolnienie emocji ma ogromną moc terapeutyczną.

Muzyka była obecna w życiu A.A. od dziecka. Od szóstego roku życia uczyła się muzyki klasycznej, lecz największy wpływ na jej gust miało odkrycie Deftones w wieku nastoletnim. Ta skłonność do mroku i metalowego ciężaru pozostała w niej na stałe - dlatego też podjęła współpracę z japońskim Mono, wydając wspólną EPkę, czy wyruszyła w trasę u boku Explosions In The Sky, Russian Circles, czy Cult Of Luna. Wpływ tej ostatniej na kształt "Forever Blue" jest niebagatelny. W "Fearless" swojego fantastycznego growlu użyczył Johannes Persson, a w "Glimmer" razem z artystką stworzył piękny duet Fredrik Kihlberg. Na płycie słyszymy jeszcze jeden bardzo ciekawy głos - w "Dirt" zaśpiewał Tom Fleming z nieistniejącego już indie rockowego Wild Beasts.

Oczywiście nie jest to muzyka wybitnie nowatorska, obłędnie eksperymentalna, czy wytyczająca nowe szlaki. Jest za to bardzo emocjonalna, szczera i piękna. A.A.Williams wie jak budować nastrój. Słucha się jej wyśmienicie, szczególnie, gdy pojawia się potrzeba przebywania sam na sam tylko z własnymi myślami i uporządkowania pewnych spraw. Staje się wtedy taką bliską towarzyszką, której chciałoby się powierzyć własne sekrety, przemyślenia i zmagania.

"Forever Blue" to płyta spójna, ciekawa i wzruszająca. Wymagająca, a jednocześnie przystępna, zawieszona gdzieś na pograniczu nadziei i mroku. Warto poświęcić jej co najmniej kilka odsłuchów.

89%

Posłuchaj albumu: A.A. Williams - Forever Blue