Choć grają w niezmienionym składzie od ponad ćwierć wieku, wciąż nie brakuje im energii do wspólnego działania. Boris przez lata wypracowali swój własny niepodważalny styl, o czym można było się przekonać na ubiegłorocznej rocznicowej płycie i podczas towarzyszącej jej promocji trasy koncertowej. Na następcę "Love & Evol" nie trzeba było długo czekać. Zupełnie niespodziewanie Japończycy wracają z "NO", pełnym buntu i wściekłości.
Zdaję sobie sprawę, że odniesienie się po raz kolejny do pandemii
może być odebrane jako trywialne i banalne, jednak w tym przypadku innej
opcji nie ma, ten temat stał się codziennością, więc naturalnym jest, że również posłużył za inspirację muzykom. Nietrudno wymienić jednym tchem najczęściej towarzyszące uczucia w trakcie izolacji - złość, rozgoryczenie, lęk, wściekłość, niedowierzanie - wszystkie zmieszane w odpowiednich proporcjach znajdziecie na tej płycie. "NO" to album o tym, gdy dociera się do granic wytrzymałości i frustracja sięga zenitu.
Nie bez przyczyny podstawę instrumentalną stanowią tu hałaśliwe gitary, które budują pełne wściekłości, a jednocześnie całkiem przystępne melodie. Mimo ogromnego ładunku emocjonalnego słucha się tej płyty dobrze, szczególnie, jeśli gustuje się w doom metalowych, powoli rozwijających się kompozycjach i bezkompromisowym wyrażaniu emocji. Sporo tu dynamiki, surowości, chwilami wręcz punkowej energii. Klimat budowany jest stopniowo.
To spójna płyta, którą najlepiej chłonie się w całości, zupełnie inna niż poprzedniczka, bardziej bezpośrednia i zwarta. Te niespełna czterdzieści minut mija błyskawicznie. Po doom'owym "Genesis" atakują słuchacza rozpędzone, szalone trzy punkowe odsłony. Później jest znów wolniej i bardziej ekstremalnie. Black metalowymi krzykami i senną atmosferą poraża "Zerkalo". W "HxCxHxC -Perforation Line-"
bliżej zespołowi zaś do nurtu emo, choć hałaśliwa, pełna przesterów
końcówka pokazuje, że klasyfikacja nie jest tu wcale taka oczywista.
Dalej dominują zmiany tempa i chwytliwe riffy. Szczególnie słuchając trashowego "Lust" aż chce się poderwać do szalonego pogo i wyrzucić z siebie skumulowaną złość spowodowaną wydarzeniami, na które nie ma się wpływu. Jakby tego było mało, "Fundamental Error" i "Loveless" zawierają nawet coś na kształt solówki gitarowej.
Na "NO" Boris pokazali po raz kolejny, że są w stanie odnaleźć się w dowolnej, okołometalowej stylistyce i właściwie nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Mogą grać właściwie cokolwiek, a i tak będzie miało to indywidualny charakter i będzie szczere. Tak wyrażać emocje potrafią tylko Ci najlepsi.
84%
Posłuchaj płyty: Boris - NO
Dalej dominują zmiany tempa i chwytliwe riffy. Szczególnie słuchając trashowego "Lust" aż chce się poderwać do szalonego pogo i wyrzucić z siebie skumulowaną złość spowodowaną wydarzeniami, na które nie ma się wpływu. Jakby tego było mało, "Fundamental Error" i "Loveless" zawierają nawet coś na kształt solówki gitarowej.
Na "NO" Boris pokazali po raz kolejny, że są w stanie odnaleźć się w dowolnej, okołometalowej stylistyce i właściwie nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Mogą grać właściwie cokolwiek, a i tak będzie miało to indywidualny charakter i będzie szczere. Tak wyrażać emocje potrafią tylko Ci najlepsi.
84%
Posłuchaj płyty: Boris - NO