Gdy grasz w zespole musisz iść często na kompromis, w różnych kwestiach. Zdarza się też tak, że po pewnym czasie stajesz się niewolnikiem jakiejś stylistyki, nagrywając utwory w określony sposób, tak, by budować własną tożsamość, jakość, czy konkretny przekaz. Z czasem pojawia się jednak potrzeba zmiany, wyrażenia innych emocji, wypowiedzenia się w inny sposób. Z tych i innych powodów niektórzy muzycy decydują się na powołanie do życia projektów solowych, by wyrazić siebie na innym artystycznym polu. Tak między innymi uczynił Artur Rumiński, który postanowił się wypowiedzieć na imiennym albumie.
Thaw, ARRM, Furia, Mentor, Gruzja - między innymi w tych zespołach udziela się ten niezwykle płodny artysta, który za każdym razem opowiada nieco inną, ale zawsze szczerą muzyczną historię. Na "AR" znajdziecie sporą dawkę gitarowej awangardy. Rumiński maluje gitarowe pejzaże, budując tajemniczy,
pełen niepokoju klimat.
To opowieść z początkiem, rozwinięciem i
zakończeniem, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty.
Jest niezwykła i aby w pełni poczuć jej atmosferę, najlepiej słuchać jej
po zmroku, w ciszy. Odgłosy przyrody przeplatają się tu z drone'owymi przesterami i ambientową lekkością dopełnionych psychodelicznym sznytem. Album buduje
sześć niezatytułowanych odsłon oraz miniatura "W Sosnowcu", wieńcząca
całość odgłosami natury - szalejącej w oddali burzy i grą świerszczy.
Dominuje tu minimalizm, prostota i klimat. Tajemniczość, chwilami nawet mistyczność i magia. To niezwykłe dźwięki, które oplatają uszy i duszę. Warto im poświęcić trochę czasu, zagłębić się w nie i posłuchać uważnie. Trywialnym będzie napisanie, że świetnie sprawdzą się jako ścieżka dźwiękowa do filmu, jednak jest to jak najbardziej prawda. To spójna historia dla osób o otwartych umysłach i dużej wrażliwości.
74%
Posłuchaj płyty: Artur Rumiński - AR